Rodział 15

81 6 1
                                    

Pół nocy nie mogła zasnąć. Leżała wtulona w ramię Wiktora, czując jak serce bije zaskakująco szybko. Czuła się jak przed maturą, która zresztą zdała śpiewająco. Starała się nie ruszać, żeby nie obudzić śpiącego mężczyzny. W końcu po cicho wyślizgnęła się z łóżka ubierając swoje rzeczy. Zeszła na palcach po schodach, nie chcąc obudzić kogoś z domowników. Nastawiła czajnik na wodę, przyglądając się rzędowi szafek. W którejś z nich trzymali herbatę, ale nie mogła sobie przypomnieć konkretnego miejsca. Martyna rzadko bywała w domu Wiktora, raczej spotykali się w jej mieszkaniu  gdzie było po prostu.. ciszej. Nie musieli się bać  że ktoś km przeszkodzi, bo jedyną osobą która to robiła była Anka, ale ta od miesiąca mieszkała z rodzicami, pod Warszawą. Pisały prawie codziennie, ale to nie było to samo, co rozmowa w cztery oczy. Z pewnością teraz by się jej żaliła, dostając od niej po głowie za pobudkę. Uśmiechnęła się na tę myśl, powoli zaczęła otwierać szafki w poszukiwaniu melisy. Już miała się poddać, kiedy usłyszała za swoimi plecami czyjeś kroki. Obróciła się w ich stronę.

- Nie możesz spać? – usłyszała zaspany głos seniora rodu.

- Przepraszam, chyba Pana nie obudziłam?

- Oczywiście że nie, starzy ludzie tak mają.. wstają, zanim kogut zapieje- zaśmiał się, podchodząc bliżej – za to z kurami się kładziemy. Musi być równowaga w przyrodzie.. pomóc Ci w czymś?

- Właściwie to próbuję znaleźć herbatę.. – rozłożyła bezradnie ręce.

- A to w tamtej szafce.. – wskazał palcem, siadając na krześle.

- Może miałby Pan ochotę się napić ze mną? – zaproponowała, na co ochoczo kiwnął głową. Chwilę później stały na stole dwie parujące herbaty. Jedna z melisą, a druga pachnącą miodem i sokiem z czarnego bzu, który ojciec Wiktora robił własnoręcznie od wielu lat.

- Pamiętałaś- uśmiechnął się, mieszając łyżeczki. – więc może opowiesz mi, co Cię trapi?

- Nie chcę zaprzątać Panu głowy..

- Daj spokój, jeśli jestem w stanie pomóc  chętnie się na coś przydam – obdarzył ją ciepłym uśmiechem.

Często się mówi, że jeżeli chcesz wiedzieć jaka kiedyś będzie Twoja żona, powinieneś popatrzyć na jej matkę. Teraz miała podobne odczucia, jeśli chodzi o Wiktora i jego ojca.

- Czyżby mój syn coś przeskrobał?

- Nie, absolutnie! – zaśmiała się, słysząc jak Pan Andrzej bierze ją pod włos – dzisiaj mam zacząć swój kolejny, pierwszy dzień na stacji. Stresuję się, czy.. 

- Czy wszyscy już zapomnieli? Wiem coście narobili, I powiem Ci szczerze  że nie spodziewałem się że mój syn może wykazać się taką głupotą.. Ale dręczyło go to wszystko, I tak jak Ty teraz tak on wstawał w środku nocy, żeby pomyśleć, poukładać sobie w głowie wszystko. I jak widać, wszystko skończyło się dobrze, bo znowu jest wesoły.. Ale przepraszam, bo Ty o kozie a Ja o wozie.. – machnął ręką, odsuwając na bok rozpoczęty temat – więc co Cię dręczy?

- Powiem Panu w tajemnicy – ściszyła głos, przybliżając się do niego – Nie wiem jak mam się zachować.. jak mam spojrzeć im w oczy?

- To oni powinni się wstydzić dziewczyno, nie Ty. Może i nie było to mądre, ale człowiek uczy się na błędach.. Idź tam z uniesioną głową, I niczego się nie bój..  

- Postaram się, chociaż to nie takie łatwe..

- Życie nie jest łatwe. Jak znam swojego syna, to zatroszczy się o to, żeby nikt Ci przykrości nie zrobił, w końcu należysz do naszej rodziny. A to rodzina to największy skarb.

Wyjazd Integracyjny (Zakończona)Where stories live. Discover now