Rozdział 11

86 6 2
                                    

Miał wrażenie, że ten dzień nie przestanie go zaskakiwać. Sprawdził godzinę, było po 23. Zawahał się, czy powinien dzwonić o tak późnej porze. Może spała? Postanowił zaryzykować, wierząc że będzie chciała z nim rozmawiać, mimo jego zachowania. Sięgnął po telefon, wybierając numer kobiety.  Odczekał kilka sygnałów i już miał się rozłączać, kiedy usłyszał jej głos w słuchawce.
- Wiktor?
- Mam nadzieję, że Cię nie obudziłem.. – odezwał się spokojnie.
- Chyba przyciągnęłam Cię myślami..  Jestem na spacerze. Nie mogłam spać.
- Sama, o tej porze?
- Jestem już dużą dziewczynką Wiktor.. – domyślał się, że właśnie się uśmiechnęła – Jeśli chcesz dołączyć, to zapraszam..
- Gdzie jesteś dokładnie?
- Żartowałam – zaśmiała się głośno- ale jeśli naprawdę masz ochotę, to jestem w parku na Kawczej.
- Nie dość że sama, to jeszcze w parku.. będę za dziesięć minut! – zakończył połączenie. Poszedł na górę, upewnić się że Zosia śpi, a następnie skierował się do pokoju ojca.
- Tato wychodzę. Zosia śpi.
- Idź synu, tylko pamiętaj! Dobre wychowanie nakazuje wrócić na śniadanie! – zaśmiał się mężczyzna.
- sprawdzaj ją proszę. I dzwoń gdyby coś się działo..
- poradzę sobie, już mi drugi raz nie ucieknie..
- no ja myślę... – machnął na do widzenia i wyszedł z domy, zakładając po drodze kurtkę. Do parku miał kilka minut samochodem. O tej porze drogi były niemalże puste, dlatego beż najmniejszego problemu dotarł na miejsce. Zaparkował samochód, I wychodząc z niego zadzwonił do Martyny.
- Jestem za Tobą – usłyszał wesoły głos. Obrócił się, dostrzegając sylwetkę kobiety, machającej telefonem, trzymanym w dłoni. – Więc jednak masz ochotę na spacer?
- Raczej odwieźć Cię do domu – uniósł brwi, przyglądając jej się spokojnie. Miał dość poszukiwań, jak na jeden dzień..
- W porządku. I tak zmarzłam okropnie – podmuchała w swoje dłonie, aby je trochę rozgrzać.
- zapraszam- skinął głową w stronę samochodu, nie musiał długo czekać na jej reakcje, usiadła na miejscu pasażera, posłusznie zapinając pasy.  Niezręczna cisza odbijała się ruchem w jego głowie. Ta kobieta rzadko bywała milcząca, dlatego przeczuwał że to nie koniec problemów na dziś, i w jednym momencie poczuł się zmęczony tym dniem.
 
- Przepraszam Wiktor. – podała mu kubek z herbatą, nie wypuszczając swojego z dłoni. Usiadła na kanapie obok niego, podwijając nogę do góry. Wodziła wzrokiem po jego rancie, próbując wszystkie myśli poskładać w spójną całość. Przyglądał jej się z zaciekawieniem, czekając na jakikolwiek ciąg dalszy. Wzięła głęboki oddech, aby nabrać odwagi do spojrzenia w jego bursztynowe oczy. – Nie miałeś dowiedzieć się o tym wszystkim w taki sposób, ale jak zwykle schrzaniłam. Jesteś zdystansowany.. rozumiem. Sama na Twoim miejscu pewnie nawet nie chciałabym Cię słuchać dlatego dziękuję że drugi raz dajesz mi tą szansę.
- Do rzeczy Martyna.. – uniósł brwi, zastanawiając się, na co właściwie czeka. W ostatnim czasie tyle się działo, że nie wiele myślał o całej tej sytuacji, ufając że wszystko mu wyjaśni. Nie był człowiekiem oceniającym zbyt pochopnie, mimo że przecież miał do tego powody.
- Między mną a Rafałem wszystko skończone. To, że Anka wypaliła z tym tekstem akurat w tamtym momencie, było przypadkowe. Często zresztą używa tego sformułowania, po nudnych randkach. I ma rację- zaśmiała się, kiwając głową, aby potwierdzić swoje słowa- To, że się odezwał nie zrobiło by na mnie wrażenia, gdyby nie fakt że byłam wtedy rozbita Wiktor. Chciałam Ci to wyjaśnić wtedy, ale byłam tak rozerwana pomiędzy tym, co powinnam a czego nie, że nie byłam pewna w jaki sposób ci to powiedzieć..
- Nie wiedziałem że masz wątpliwości. Byłem pewien, że wszystko idzie w dobrym kierunku...
- Bo tak było! Tak jest nadal. Po prostu w pewnym momencie się pogubiłam. Zaczęłam wątpić w sens tego, że jesteśmy razem. Czułam, jakbym wchodziła z butami do Twojego życia, i niszczyła wszystko to, co poukładaliście sobie z Zosią. Nie chciałam być powodem waszych nieporozumień..
- Czemu nie przyszłaś z tym do mnie, co? Nie wspomniałaś o swoich wątpliwościach, razem byśmy to wyjaśnili.
- Uważałam, że sama powinnam zdecydować- uniosła bezradnie ramiona, sięgając po telefon. – chciałam to przed Tobą ukryć, ale myślę że powinieneś wiedzieć co sprawiło, że się pogubiłam. Dostawałam wiadomości od Zosi. Sporo wiadomości..
- Od.. mojej Zosi? – odstawił kubek na niewielki stolik, aby przejąć telefon. Przesuwał palcem po jego ekranie, czując jak narasta w nim złość.. Zośka posunęła się za daleko, rozmawiali o tym setki razy. Był dorosły, I odpowiedzialny. Nie zaniedbywał w żaden sposób córki, jednocześnie spotykając się z Martyną. Wiadomości, które właśnie czytał, były pełne żalu, wylewanego w stronę kobiety. To wyjaśniało, dlaczego zaczęła zastanawiać się nad sensem tego związku. Było mu przykro, że ewidentnie Zosia nie akceptowała tego, że kogoś ma. Oddał telefon kobiecie zaciskając palce na grzbiecie nosa. – własna córka robi mi pod górkę..
- Mam nadzieję, że rozumiesz dlaczego nie wiedziałam co mam z tym zrobić..  Wiktor zależy mi na Tobie jak cholera. Ale nie chcę wchodzić między was. Zawsze dobrze się dogadywaliście, więc uznałam że nie jestem tego warta, by niszczyć wasze relacje. – opuściła wzrok na kubek, chcąc uniknąć kontaktu wzrokowego z mężczyzną.
- co Ty mówisz Martyna? – spojrzał na nią zaskoczony, ale jej wzrok nadal znikał gdzieś w kubku z stygnącą herbatą. – Martyna. Martynka.. - podłożył palec pod jej brodę, zmuszając do uniesienia głowy. Nie pierwszy raz uciekała wzrokiem, kiedy rozmowa robiła się poważna, i nie pierwszy raz ujmowała go tą dziewczęcą niepewnością siebie, jakby nie zdawała sobie sprawy jak bardzo wartościową jest osobą. Karmelowe oczy w końcu, uniosły się do góry. Zdawały się być jeszcze większe niż dotychczas. Przeniósł dłoń na jej policzek, delikatnie gładząc go palcami – Może tego jeszcze nie wiesz, ale jesteś dla mnie bardzo ważna. Nigdy nie zbliżyłbym się do Ciebie dla zabawy. Wszystko co robię, robię tylko po to, żeby Ci to udowodnić. Zosia jest moją córką, ale nie ma prawa decydować o tym, z kim chcę być. A chyba nie masz wątpliwości, co do tego że chcę być z Tobą, hm? Jesteś warta wszystkiego co najlepsze dziewczyno, I nigdy nie myśl że może być inaczej..  oczywiście z Zośką sobie pogadam..
Nie zdążył dokończyć myśli, bo usta kobiety nagle znalazły się na jego, składając długi i namiętny pocałunek, któremu nie był obojętny. Zaśmiał się, delikatnie odsuwając kobietę od siebie.
- Mam nadzieję, że to oznacza że rozwiałem chociaż część Twoich wątpliwości?
- Lepiej – uśmiechnęła się, gładząc paznokciami krótki zarost – już nie mam żadnych..
- To teraz musisz mi powiedzieć co się wydarzyło ostatnio, po moim wyjściu? – zmarszczył czoło, przyglądając jej się uważnie, oczekując szczerej odpowiedzi. Nie dawało mu to spokoju, dokładnie sprawdził czas i godzinę. Czy to jego szczeniackie zachowanie, było odpowiedzialne za nagły skok ciśnienia u Martyny?

- Czyli już wiesz.. – westchnęła, opadając na oparcie na kanapy. – oprócz dobrych genów, dostałam w spadku nadciśnienie. Rzadko potrzebuję leków, w sumie przez ostatnie lata, brałam je raptem kilka razy.. Tamta sytała sytuacja sprawiła że ciśnienie mi podskoczyło wysoko, a ja jak na złość nie mogłam znaleźć tabletek. Anka spanikowała i wezwała karetkę.. – przewróciła oczami – dostałam leki i tyle. Ot, całe zamieszanie..

- Robiłaś badania?

- Tak panie doktorze. Dostałam również nową receptę. Wszystko w porządku – wypuściła głośno powietrze, wstając z kanapy, aby wyjąć teczkę z niewielkiej komody pod telewizorem. Wyjęła z niej wyniki badań, podając mężczyźnie. – proszę. Oto dowód.

- W porządku Panno Kubicka.. – przeglądnął dokumenty, oddając je kobiecie – nawet nie wiedziałem że chorujesz.

- To chyba za duże słowo. Po prostu czasami skacze mi ciśnienie. To znak, że nie możesz mnie wkurzać.. – mrugnęła zalotnie, siadając na jego kolanach.

- Mówisz? – oparł się wygodniej, kładąc dłonie na udach kobiety, która miała plany na miłe zakończenie tego wieczoru..

Wyjazd Integracyjny (Zakończona)Where stories live. Discover now