Rozdział 34

269 23 8
                                    

Od tamtej rozmowy pomiędzy Cedrikiem, a Susan minęło trzy dni. Przez ten czas chłopak unikał gryfonki, czym sprawia jej przykrość, ale nie tylko puchon zaczął jej unikać, robili to też Hanna, Zachariasz i Susan Bones. Gdy czasami mijali się na korytarzu, chłopak mi zwracał na nią uwagi, zupełnie jakby była powietrzem, albo posyłał jej spojrzenie, które można było odebrać w taki sposób, jakby się nią brzydził, to spojrzenie przypominało trochę te, którym Malfoy obdarzał słabszych od siebie i to ją w tym wszystkim bolało najbardziej, że przez to wszystko zaczął traktować ją jak zwykłego śmiecia, za którego powoli sama się uważała. Hermiona przez cały czas była przy Susan, a zwłaszcza wtedy, kiedy dowiedziała się, że Diggory zaprosił na jej miejsce Cho Chang.

*****

Nadszedł ten długo wyczekiwany przez wszystkich uczniów dzień. Dzisiaj miał odbyć się tradycyjny bal z okazji turnieju. Na korytarzach zamku dało się wyczuć napiętą atmosferę. Wszystkie dziewczyny popadły w paranoję, bo każda chciała wyglądać tego wieczoru jak najlepiej. Susan od samego rana bardzo źle się czuła, co było po niej widać. Dziewczyna była niezdrowo blada i miała sińce pod oczami, które wzięły się z tego, że w nocy nie zmrużyła prawie oka, a wszystko z powodu jej blizny, która zaczęła ją szczypać z niewiadomego Susan powodu, ale nawet to nie powstrzymało jej przed pomocą Hermionie.

Do balu zostały tylko dwie godziny, Susan rozystawiała na biurku potrzebne jej kosmetyki oraz różne rzeczy do włosów. Hermiona w tym czasie włożyła sukienkę, aby później jej nie ubrudzić. Gryfonka usłyszała otwieranie się drzwi od łazienki i natychmiast odwróciła się w tamtym kierunku, żeby zobaczyć sukienkę przyjaciółki.

-Wow- powiedziała jedynie Susan, patrząc na Hermionę, która miała na sobie piękną niebieską suknię sięgającą do ziemi.- wyglądasz ślicznie, ale będziesz wyglądała jeszcze śliczniej, kiedy skończę swoją robotą - powiedziała dumnie Potter. - Chodź, siadaj tutaj, bo mamy mało czasu.

-Mamy aż dwie godziny - powiedziała Hermiona.

-To i tak mało, muszę dobrać odpowiedni kolor szminki do twojej sukienki, a to też trochę potrwa.

-Zaczynam się trochę bać - oznajmiła Granger, spoglądając na Susan, która nie wyglądała dobrze - Susan, wszystko w porządku?

-Tak- skłamała - To wszystko przez ten stres, no ale dosyć o mnie, muszę zacząć cię malować. - powiedziała, biorąc do rąk korektor i rozprowadzając go na twarzy dziewczyny.

Susan postawiła na lekkie kolory. Na powieki nałożyłam biały połyskujący cień, który po rozprowadzeniu na powiece zostawił ładne połyskujące drobinki, kredką lekko podkreśliła kształt brwi Hermiony i zajęła się malowaniem rzęs, podkreśleniem całego makijażu było nałożenie na usta dziewczyny szminki w kolorze różowego nude.

-Uff, no dobra, makijaż mamy już za sobą, teraz tylko zrobić fryzurę. - powiedziała z ulgą Susan.

-Pokaż.- powiedziała podekscytowana Granger.

-Nie.- powiedziała stanowczo Susan - zobaczysz, dopiero kiedy wszystko będzie skończone. Myślałaś może, jaką byś chciała fryzurę?

-Może jakiś kok z wystającymi pasmami?

-Świetny pomysł, już to widzę - powiedziała rudowłosa, po czym zaczęła rozdzielać włosy Hermiony na pasma.

Podczas gdy Susan robiła gryfonce fryzurę, obie dziewczyny zaczęły rozmowę.

-Harry mówił ci, że ma problemy z blizną?

-Nie, jakie problemy? - zapytała Susan, marszcząc brwi.

-Już od dłuższego czasu w nocy go szczypie i miewa koszmary, jak myślisz, co to może być? - zapytała Hermiona.

-Czuję, że to na pewno nic dobrego, powinien pójść z tym do Dumbledore'a.

-Też mu to mówiłam, ale jest uparty. A jak twoje moce?

-Jak na razie dobrze, tak mi się wydaje. Dzisiaj ich nie używałam, bo boję się, że coś komuś zrobię. - powiedziała, wsuwając wsuwkę w jej, prawie skończoną fryzurę. - Jeszcze 10 minut i możesz iść do swojego Romeo - powiedziała ze słabym uśmiechem, powodując rumieniec na twarzy Granger.

Po około 8 minutach Susan skończyła upinać włosy Hermionie i podała jej lusterko.

-Jest pięknie, dziękuję.

-No a teraz chodź, idziemy, masz 15 minut do balu, a Viktor już na pewno czeka, przy okazji mam po drodze w jedno miejsce, więc idą z tobą.

Gryfonki wyszło ze swojego dormitorium, przechodząc przez pokój wspólny, w którym nie było nikogo, oprócz ludzi w obrazach.

W połowie drogi dziewczyny się rozdzieliły. Susan zaczęła szybko wbiegać po schodach, aby po chwili znaleźć się przed ścianą. Dziewczyna zamknęła oczy i pomyślała o pokoju, kiedy otworzyła oczy, przed nią znajdowały się wielkie drzwi, przez które weszła. W pomieszczenie nie było nic oprócz zegara, który pokazywał, za ile się wszystko skończy.

-Muszę wytrwać tylko 4 godziny, nie jest tak źle. - powiedziała Susan sama do siebie, siadając pod jedną ze ścian, jednak tak szybko, jak usiadła, tak szybko wstała, ponieważ z jej rąk zaczęły wydobywać się małe iskierki ognia, które szybko zmieniły się na duże płomienie, które odrzuciły Susan na ścianę. Dziewczyna jęknęła z bólu.

Zaczęła powoli wstawać, ale jej moce miały inne plany, przed nią zaczęło formować się małe tornado, które zaczęło zmierzać w stronę Susan. Potter zaczęła szybko uciekać, lecz drogę zagrodziła jej fala wody, która runęła prosto na Susan.

-Dlaczego? - zapytała załamana dziewczyna.

Po kilku chwilach z rąk zaczęły ponownie wyskakiwać języki ognia, pchając ją na ścianę.
Minęły już ponad trzy godziny, Susan dzielnie walczyła, myśleć przy tym, jak bawią się jej przyjaciele, jak bawi się Cedric.

Do północy została minuta, Susan myślała, że już nic się nie stanie, jednak w jednej chwili silny podmuch wiatru posłał ją na ścianę z dużą siłą. Susan poczuła łamiącą się kość w prawej ręce, ale to nie wszystko, z ust, jak i z nosa poleciała jej krew, a na czole poczuła ciepłą ciecz, którą była krew.

-Przecież teraz będą wyglądać, jak po bitwie jakiejś. - powiedziała i ostrożnie wstała, udając się do wyjścia, lekko kuśtykając.

Kiedy wyszła z pokoju, zaczerpnęła powietrza w płuca i teleportował a się na sam środek skrzydła szpitalnego.

W skrzydle znajdowała się Pani Pomfrey i czterech uczniów ze slytherinu, jeden z nich leżał na łóżku z okładem na nodze, a pozostała trójka stała obok. Susan spojrzała na nich i wtedy zobaczyła, że na łóżku leży Blaise Zabini, a chłopakami stojącymi byli Crabbe, Goyle i Malfoy.

~To już wiem, że zaraz cała szkoła będzie wiedziała~ pomyślała Susan.

-Moja droga! Dumbledore ostrzegał, że tutaj zawitasz, ale nie sądziłam, że w takim stanie - powiedziała kobieta, biegnąc w stronę dziewczyny.

Susan popatrzyła na kobietom, jednak obraz zaczął się jej rozmazywać, ostatnią rzeczą, jaką pamięta, był krzyk pielęgniarki, proszący Malfoy'a o pomoc.

----------------------------------------------------

Hej witam w kolejnym rozdziale, mam nadzieję, że wam się spodoba. Zachęcam do zostawienia komentarza i gwiazdki.

~Kornelia.

I need love - Siostra wybrańca//Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz