trzynaście.

508 21 16
                                    

Kolejne punkty dla Alpha Tauri! Stany Zjednoczone to najlepszy tor dla francuskiego kierowcy! Mia widzi drogę przed sobą, tor skręca w jedną stronę potem w drugą, a ona jedzie. Czuje na głowie ciężki kask, który wbija ją w siedzenie. Pierre Gasly i jego kolejne zwycięstwo! Pierre? Jak to!? Bolid skręca i ląduje w barierkach. Ciężki kask sprawia, że Mia czuje uderzenie dwa razy wolniej i mocniej. Wszystko ją boli, spogląda na swoje ręce. Są całe we krwi. Patrzy do góry, nad wrakiem stoi pochylony Pierre z rękami splecionymi za plecami. "Czemu siedzisz w moim fotelu? To moje miejsce." Mia nie zdążyła odpowiedzieć, widziała jak sylwetka Francuza się oddala. Poczuła kolejne uderzenie.

Mia otworzyła szeroko oczy, to był tylko zły sen, ale i tak poleciały łzy po jej policzkach. Zaczęła szybciej oddychać, nadal czuła się obolała. Sięgnęła po telefon leżący na szafce i wybrała numer, po kilku sygnałach usłyszała zaspany głos po drugiej stronie.

- Halo?

- Przepraszam, że dzwonię o tej porze... Nawet nie wiem która godzina - Mia wyrzucała z siebie słowa z prędkością światła. - Mówiłeś, że mogę dzwonić, więc dzwonię.

- Hej, hej! Spokojnie - jego głos brzmiał już nieco lepiej nic pierwsze słowo. - Weź głęboki wdech - Mia wykonała jego polecenie. - Bardzo dobrze, że dzwonisz. Co się stało? - Zapytał Charles opanowanym i już bardziej rozbudzonym głosem.

- Jak sobie radziłeś z koszmarami? - Zapytała cicho i podkuliła nogi pod brodę.

- Co Ci się śniło?

- Siedziałam w bolidzie i miałam wypadek. Pierre stał nade mną i był zdziwiony, albo miał pretensje. Miał takie puste spojrzenie. Nie wiem. O to, że zajęłam jego miejsce. Ja... Miałam ręce całe we krwi, a on po prostu odszedł - Mia poczuła jak kolejne łzy płyną po jej policzkach.

- Już spokojnie, to był tylko zły sen. - Leclerc słyszał, że blondynka bierze głęboki wdech. - Na koszmary najlepsza jest zmiana miejsca, chociaż na chwilę. Posiedź w kuchni albo pooglądaj telewizję w salonie. Mi najbardziej pomagał wysiłek, dlatego zdarzało mi się wychodzić w środku nocy pobiegać.

- Dzięki - szepnęła Mia, chociaż miała wrażenie, że nie wszystkie słowa do niej trafiły. Niektóre poleciały gdzieś indziej.

- Nie ma sprawy. Zadzwonię rano, dobrze?

- Dobrze.

- Dobranoc Mia

- Dobranoc.

Blondynka odłożyła telefon i ponownie położyła się na łóżku. Przez chwilę patrzyła w czarną przestań przed sobą, w końcu odważyła się zamknąć oczy. Od razu pojawiły się obrazy zakrwawionych rąk i znikająca postać Pierre'a, a później jego smutne szare tęczówki.

Otworzyła gwałtownie powieki i już wiedziała, że ta noc będzie ciężka. Zawinęła się w kołdrę i zeszła do salonu, pomysł Charles'a mógł mieć trochę sensu. W prawdzie znalezienie czegoś w telewizji o trzeciej w nocy było wyzwaniem i skończyło się na jakiś telezakupach, które skutecznie odciągnęły myśli Mii od wyścigów a z czasem pomogły jej zasnąć, tym razem już bez koszmarów.

***

- Hej Hugo, Danny tam, gdzie zawsze? - Zapytał Agustin właściciela, na którego wpadł na wejściu do restauracji.

- Cześć - Blanco uścisnął jego dłoń - o ile się nie obija to tak, jak zawsze.

Brunet skinął głową i udał się w stronę sali. Kilka stolików było zajętych, za barem faktycznie zobaczył blond czuprynę. Chłopak rozmawiał z drugim siedzącym na jednym z krzesełek, niepewnie do nich podszedł.

- Cześć Agustin, coś się stało? - Obaj spojrzeli na niego nieco zdziwieni.

- Hej, mam nadzieję, że nie.

Brunet niepewnie zajął miejsce zostawiając przerwę między nim a nieznajomym. Zapadła niezręczna cisza, każdy zerkał na każdego i nikt nie miał pojęcia jak ją przerwać. Chłopak, którego nie znał wydawał mu się jakoś dziwnie znajomy, jakby tą twarz już gdzieś widział, ale nie mógł sobie przypomnieć, gdzie.

- Czemu masz nadzieję, że nie? O co chodzi? - Odezwał się w końcu Danny. - A właśnie Pierre poznaj Agustin'a. Agustin poznaj Pierre'a - blondyn próbował udawać spokojnego, ale widać było, że sam czuje się niezręcznie. Chłopaki podali sobie ręce uważnie mierząc się spojrzeniami.

- Macie jakieś wieści od Mii? - Zapytał słabo brunet.

- Odezwała się do wszystkich ostatnio - powiedział Danny. - Ale poza tym z nią nie rozmawiałem - dodał wzruszając ramionami.

- Do mnie przestała się odzywać i zacząłem się martwić jeszcze bardziej.

- Co jej powiedziałeś? - Zapytał nagle Pierre, jego głos był pełen wyrzutu i pretensji.

- Prawdę i nie mam zamiaru za nią przepraszać ani się tłumaczyć - odpowiedział pewny siebie Agustin.

- Przecież ona zawsze ceniła szczerość - szepnął zamyślony Gasly.

- Myślę, że zmieniła się od twojego wypadku. Złamałeś jej ducha - ton bruneta nie był przyjazny, wręcz dało się w nim słyszę żal i złość.

- Myślisz, że celowo próbowałem się zabić?! - Warknął Francuz uderzając pięścią w blat.

- Ej chłopaki! Spokojnie - próbował załagodzić sytuację Danny. - Obaj zmieniliście Mie. I koniec dyskusji - dodał zaciskając zęby. Jego mina mówiła jasno, że nie ma co tego roztrząsać, bo to i tak nic nie zmieni.

Najwyraźniej właśnie tak to obaj odczytali, bo przez chwilę panowała cisza, po czym Agustin po prostu wstał i wyszedł, natomiast Danny odetchnął z ulgą. Miał wrażenie, że mogło się to skończyć gorzej. A niestety, ale w porównaniu do bruneta Pierre miał małe szanse na zwycięstwo.

***

- Jak to prawie się pobili?! - Zdziwiła się Bella, gdy następnego dnia Danny jej o wszystkim opowiedział.

- No właśnie tak - wywrócił oczami.

Dzisiaj Pierre pojechał dalej na kolejny wyścig i szanse, że może oficjalnie wsiądzie do bolidu. Po cichu przyznał się barmanowi, że na ostatnim wyjeździe dogadał się z mechanikami i pozwolili mu po prostu wsiąść do maszyny. Bał się, że wrócą wspomnienia a jego ogarnie paraliżujący strach. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Nogi od razu znalazły swoje miejsce na pedałach, a ręce na kierownicy, czuł jakby nie miał żadnej przerwy. Niemal od razu chciał wskoczyć na tor i jechać przed siebie. Zupełnie jakby wrócił do domu po długiej nieobecności, ale nadal czegoś mu brakowało.

- Mówiłeś Mii? - Blondyn zmarszczył brwi. - No, że się poznali i nie polubili?

- Nie, a po co? Myślę, że ma wystarczająco problemów w swojej głowie - Danny wzruszył ramionami. - Nie będę jej dokładał kolejnego.

- Może i racja - szatynka chwyciła tace. - Myślisz, że jeszcze się odezwie?

- Nie sądzę, ale będzie chciała pogadać z Pierre'em.

- Tak? - Zdziwiła się Bella.

- Tak czuje - Danny pierwszy raz od dawna uśmiechnął się szczerze, a w jego policzku pojawił się dołeczek. - Albo nawet z nim spotkać - dodał wzruszając ramionami. - Kto ją tam wie...

- Może przyjedzie na któryś wyścig - zaczęła głośno myśleć Bella. - Trzeba Charles'a podpytać - na jej twarzy pojawił się chytry uśmieszek.

- Oj daj ty mu spokój! Chłopak i tak dużo zdziałał!

Black Butterflies |P.Gasly|Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang