sześć.

507 20 14
                                    

Pierre...

Mia? To Ty?

Obudź się!

Pierre, przepraszam.

Pierre, wróć do nas.

Mia, gdzie jesteś?

Proszę.

Potrzebuję Cię, Mia.

Nie mogę jej znaleźć, musisz mi pomóc.

Charles? Poznaje twój głos!

Obudź się!

Wróć do nas, bo sobie nie radzę.

Przepraszam, że mi się nie udało.

Obudź się, proszę.

Pierre, przepraszam.

Mia? Gdzie jesteś?

Nic nie czuję.

Pomóż mi wrócić, Mia.

Gasly jesteś najlepszy.

Pierre, obudź się!

Charles, gdzie jesteś?

Pierre, jestem tu, ale musisz otworzyć oczy.

Nie mogę zostać tak długo.

Muszę jechać na wyścig.

Obudź się!

***

- Bella, wyglądasz okropnie - odezwał się blondyn, kiedy przyjaciółka stanęła przy barze.

- Wiem i wcale nie czuje się lepiej - odpowiedziała zajmując krzesło. - A na myśl o Mii mam ochotę się rozpłakać.

Oczy szatynki od razu zaszły łzami, które łamały serce Danny'emu. Nie miał już pomysłów jak pocieszyć dziewczynę, a najgorsze w tym było, że sam czuł się podobnie. Tracił i siłę, i nadzieję, że blondynka tu wróci, a fakt, że wyjechała bez pożegnania bolał jeszcze bardziej. Widział jak jej świat rozpadł się na milion kawałków po wyścigu w Stanach i rozumiał czemu postępowała tak, a nie inaczej.

Nagle w drzwiach pojawiły się dwie doskonale znane im osoby, pojawiła się nadzieja, że humor szatynki się poprawi.

- Bells - szepnął Danny nachylając się do niej. - Odwróć się.

Powoli wykonała jego polecenie, już miała rzucić komentarz do blondyna, o co mu chodzi, kiedy dotarło do niej kto stoi w drzwiach. Bella zerwała się na równe nogi i ruszyła biegiem w stronę dwójki cały czas stojącej w wejściu. Dziewczyna rzuciła się na szyję bruneta, który mocno ją przytulił i okręcił wokół własnej osi.

- Jak dobrze, że jesteś - szepnęła Bella.

- Też się cieszę, że Cię widzę - szepnął Carlos we włosy dziewczyny. Odstawił ją i dopiero teraz złożył pocałunek na jej ustach.

- Cześć Charles - Bella przytuliła szybko drugiego kierowcę i razem podeszli do barmana.

- Co was tu sprowadza? - Zapytał delikatnie Danny, kiedy wszyscy zajęli miejsca. - Przecież teraz mieliście serię wyścigów w Amerykach, Hiszpania nie jest po drodze - wytłumaczył się od razu.

- To prawda, jesteśmy tylko na chwilą - uśmiechnął się niepewnie Charles.

- Mamy wieści, które chcieliśmy przekazać osobiście - Carlos zabrał głos. Bella cały czas siedziała mu na kolanach, obejmując i co jakiś czas wycierając łzy.

Black Butterflies |P.Gasly|Where stories live. Discover now