#7 rozmowy ze słonecznikami

207 31 2
                                    

- Poprosił mnie wtedy, żebym narysował mu grecką rzeźbę - pociągnął nosem, uśmiechając się smutno. - Był taki podekscytowany, kiedy się zgodziłem.

- Dlaczego się zgodziłeś? Na jednym ze spotkań - zerknęła w swój gruby notes - wspominałeś, że rzadko kiedy rysujesz na zamówienie czy bez inspiracji.

- Był taki szczęśliwy, uwielbiał moje rysunki. Każdy chwalił i podziwiał, jakby naprawdę były coś warte - znów pociągnął nosem.

- Sprawiało ci to radość, prawda?

- Tak, nawet nie wie pani jak wielką... Doceniał mnie jak nikt inny, widział we mnie naprawdę dużo. Czułem się przy nim naprawdę dobrze - przysłonił usta ręką, tłumiąc lekko szloch. - Żałuję, że nie umiałem spojrzeć na siebie jego oczami.

- Rozumiem. Cóż, na pewno było miło mieć kogoś takiego. Powiedz, rozmawialiście o twojej przeszłości? O tym, że się leczysz?

- Nie wprost, ale ja wiem, że wiedział. Czasem zdarzyło mi się jakoś rzucić czarnym humorem, wtedy na chwilę milknął i zmieniał temat - uśmiechnął się smutno, bawiąc się palcami - Uwielbiałem w nim to, że zawsze chciał mi jakoś poprawić humor. Powiedział, że lubi moje blizny, wie pani? - spojrzał na kobietę. - Nie mam pojęcia dlaczego, są stare, okropne, jest ich tak dużo... Zacząłem je jeszcze bardziej nienawidzić, kiedy dowiedziałem się, że na rękach ma pełno własnych. - zatrzymał się na chwilę.

- Nie zachowywał się jakoś dziwnie? Sam pewnie wiesz, że takie rzeczy się po prostu ukrywa.

- Nie, naprawdę nie. Chodził w bluzach, jak zawsze. Nie zdziwiło mnie to, że chodził w nich bez względu na pogodę i dobrze wiem, że tu zawiodłem.

- Deku, to nie jest twoja wina, już o tym rozmawialiśmy.

- Może on mi nie ufał? Boże, nie wiedziałem tak wiele. - pochylił głowę - Nie wybaczę sobie tego.

- Ufał ci, na pewno. Po prostu może nie chciał cię martwić.

- Kiedy przybiegłem do niego... Było tak cicho, spokojnie. Pachniało różami. Trzymał jedną w dłoni, leżał w wannie wypełnionej wodą z... - przęłknął ślinę i oblizał wargi - z krwią. Tak bardzo chciałbym, żeby dało się go obudzić. Tak bardzo...

***

- Trzymaj, to dla ciebie. Lubiłeś słoneczniki, prawda? Pamiętam jak dostałeś je ode mnie na jedne z urodzin, tak bardzo się cieszyłeś... Chciałbym znów zobaczyć ten uśmiech - położył kwiat na płycie i uśmiechnął się smutno, patrząc na wyryty w marmurze napis. - Spoczywaj w pokoju, Katsuki Bakugou.




---

dziękuję tym, którzy dotrwali do końca. mam nadzieję, że wam się podobało. a tym, którzy chcą więcej mogę zdradzić, że to nie wszystko co mam do opowiedzenia.

ps. jeśli to czytasz, to pamiętaj, że cię kocham.

wasza pesymistka <3

be my therapist. |  bakudeku auWhere stories live. Discover now