- Poszedł do sklepu. Z tego co pamiętam, lodówka była prawie pusta, a jestem strasznie głodna - wytłumaczyła i rzuciła torby na kanapę - Cześć, kochanie - mruknęła do męża i pocałowała go prosto w usta - Jak się sprawowała nasz Charlotte?

- Bardzo dobrze - odpowiedział szybko Trevor - Dużo się nauczyła i mam nadzieję, że nie będzie sprawiała kłopotów, prawda Charlotte?

- Tak - rzuciłam tylko zaciskając mocno palce. Stałam tuż za Trevorem, ale widziałam ładną twarz kobiety. Przez chwilę nastała cisza, ale nagle przerwał ją mąż Madison.

- Wampir, który przemienił Charlotte, chce się z nią spotkać. Zostawił wiadomość dzisiaj w nocy - powiedział pokazująć małżonce kartkę. Kobieta dokładnie przyjrzała się kartce - Myślę, że powinna iść. Raczej nie powinien zrobić jej krzywdy.

- Chyba to jest dobry pomysł - stwierdziła kiwając głową, po czym dodała - Będziesz mogła pójść jeszcze w ciągu dnia - odparła.

- Ooo, widzisz, tak Charlotte wygląda to pozwolenie. Dzisiaj pobędziesz sobie trochę na słońcu - rzekł szczerząc się do mnie. Zachichotałam.

- Dziękuję. Wiele to dla mnie znaczy - powiedziałam - Jestem przecież dla was całkowicie obcą osobą...

Nagle do pokoju wszedł Peter. Od razu rozpoznałam go po ciemnych włosach i miłym wyrazie twarzy. Nigdy nie zapomnę tej buzi. Myślałam, że śnię, bo widziałam wampira, który mnie przemienił.

- Peter! - zawołał Trevor, po czym odwrócił się w moją stronę - To jest Charlotte. Charlotte, wszystko w porządku? - spytał, kiedy zobaczył moją przerażoną twarz. Chłopak uśmiechał się w moją stronę, jakby w ogóle mnie nie rozpoznawał. Chciałam się na niego rzucić, ale skoro był wampirem, zdecydowanie silniejszym ode mnie, zniszczyłby mnie.

- To on! Jak mogliście go tutaj przyprowadzić!? - krzyknęłam płacząc.

- Charlotte, uspokój się. O co ci chodzi? - spytała Madison nie wierząc własnym oczom. Jej brat był psychopatą, i mordercą, i wampirem!

- Zaufałam wam! - rzuciłam i wybiegłam w nadludzkim tempie z mieszkania Meesterów.

***

Nie wiem czemu akurat pobiegłam w to miejsce. Nie miałam takiego zamiaru, a mimo to jakimś cudem znalazłam sie pod Bank of America Plaza. Słońce mnie nie parzyło, czułam się prawie człowiekiem. Wokół mnie było mnóstwo ludzi, lecz nie odczuwałam głodu - to było najważniejsze. Zastanawiałam się, jakim cudem ta kartka znalazła się moim mieszkaniu? Hm... Właśnie... Czy to było moje mieszkanie? Chyba nie, więc czemu czuję się, jakbym już należało do mnie?

Kartka mogła wlecieć przez okno, a wampir w nadludzkim tempie mógł je zamknąć. Byłam zmęczona, miałam zgaszone świato. Ale skąd mógł wiedzieć, gdzie przebywałam? Cóż, ani dla Madison, ani dla Trevora nie było to nic nadzwyczajnego. Może to w ich świecie tak funkcjonuje? Ich. Naszym świecie.

Przypomniałam sobie twarz mojego oprawcy. Peter... Co za śmieszne imię dla psychopaty!

Usiadłam na skrawku chodnika i patrzyłam na przejeżdżające samochody.

- Mogę się dosiąść? - usłyszałam za sobą męski głos. Podniosłam głowę i zobaczyłam chyba najprzystojniejszego mężczyznę na tej planecie. Miał gęste, ciemne włosy i piękne lazurowe oczy. Mocne rysy twarzy, szeroki w ramionach i wąski w biodrach. Miał zwykłą, skórzaną kurtkę i jasne jeansy.

- Ja... jasne - wyjąkałam w końcu przesuwając się w bok, ale potem się zorientowałam, że siedzę na chodniku, na którym jest bardzo dużo miejsca.

Noc z wampirami: Mroczny światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz