006. Spokojne życie

183 6 0
                                    

~~~~

Mogą pojawiać się;

• błędy

• nieporozumienia

• niezrozumienia

Więc, przepraszam!

~~~~

Mija kolejne pięć minut, zanim Bellamy zaczyna mówić. - Hej, wstrzymaj się. Po co ten pośpiech? Nie przeżyjesz włóczni w sercu. - Teraz wymachuje bronią, jakby to była jakaś zabawka.

Wells musiał mieć tę samą myśl, co ja, ponieważ staje przed Bellamym. – Odłóż broń, Bellamy.

John odpycha Wellsa od Bellamy'ego i rzuca mu wyzwanie. - Cóż, dlaczego nic z tym nie zrobisz, co?

- Jasper jęczał i krzyczał, kiedy go przenieśli. -  Informuję chłopaków, stając między Johnem a Wellsem.

– Racja, gdyby włócznia uderzyła go w serce, umarłby natychmiast. To nie znaczy, że mamy czas do stracenia. - Dodaje Clarke.

Bellamy chwyta nadgarstek Clarke. - Jak tylko to zdejmiesz, możemy iść. - To irytuje mnie i Clarke.

Clarke wyrywa ręce z uścisku Bellamy'ego. - Jedynym sposobem, w jaki Arka będzie myślała, że ​​nie żyję, jest to, że naprawdę umrę, rozumiesz?

Z uśmieszkiem na twarzy Bellamy się nie wycofuje. - Odważna księżniczka.

Nagle słyszę znajomy głos. - Dlaczego nie znajdziesz swojego pseudonimu. Nazywasz to przyjęciem ratunkowym? Musimy się rozdzielić, okrążyć więcej terenu. Clarke, Jo, chodźcie ze mną.

– Właściwie. – Oznajmia John. - Idzie ze mną.

Spoglądam na Finna, który ma zmartwiony wyraz twarzy. – W porządku. Ktoś musi się upewnić, że ta trójka się nie zabije.

Po tym się rozstaliśmy. To miał być bardzo długi spacer.

                                      

Chodzenie po lesie z moim bratem daje mi poczucie spokoju, którego nigdy nie wiedziałam, że potrzebuję. Idziemy po dnie małego grzbietu, a Finn i Clarke stoją wyżej, tuż przed nami.

Podczas gdy Bellamy i Wells są zajęci rozmową za nami, ja wykorzystuję ten czas tylko po to, by być z moim bratem. – Wiesz, że tu jest tak ładnie i spokojnie. – Mówię, rozglądając się po zielonym lesie. - Mama i tata byliby zachwyceni tym.

John wtedy podchodzi do moich oczu; smutek jest widoczny w jego oczach.  – Tak, byliby.

- Znaleźlibyśmy plażę. - Zaczynam wyobrażać sobie moje idealne życie. – Ale nie spodobałoby ci się to, bo mógłbyś pomyśleć, że piaski są irytujące. Wszyscy mielibyśmy nasze urocze chatki. Z biegającymi wokół dzieci. - Śmieję się na myśl, że mój brat będzie miał dzieci. Mam nadzieję, że kiedyś tam dotrze. - Ty i tata spędzaliście każdą minutę każdego dnia, upewniając się, że zarówno mama, jak i ja jesteśmy bezpieczni, ponieważ tacy jesteście oboje. Będziemy mieli spokój, dobre życie, będziemy po prostu być razem.

- Tak, to brzmi świetnie, Jo. -  Słyszę, jak jego głos się łamie. Wiem, że nasi rodzice są dla niego drażliwym tematem.

- Hej! - Bellamy woła za mną.

Zatrzymuję się i odwracam twarzą do niego. - Teraz, czego chcesz? – Pytam stanowczo. Wells po prostu przechodzi obok nas.

- Murphy. - Bellamy zwraca się do Johna. - Idź naprzód, zaraz tam będziemy. -  O mój Boże. Czy ten chłopak może mnie zostawić w spokoju?

SAVIORS || BELLAMY BLAKE || (PL)Where stories live. Discover now