002. Spotkanie

369 12 0
                                    


~~~~

Mogą pojawiać się;

°  błędy

° nieporozumienia

° niezrozumienia

Więc, przepraszam! 🙂

~~~~

Orginalna książka należy do youbadfriend Od której dostałam zgodę na te tłumaczenie.

~~~~~~~

Pierwsze, co słyszę, to krzyki i głosy. Kiedy próbuję otworzyć oczy, natychmiast je zamykam, bo wszędzie lecą iskry. Otwierając je ponownie, moja wizja staje się mniej zamazana i widzę ludzi siedzących i stojących, wszyscy przywiązani w taki czy inny sposób, w tym mnie.

- Więźniowie Arki, posłuchajcie mnie teraz. - Usłyszałam głos mówiący. Wiem dokładnie, kogo do głos. - Dano ci drugą szansę i jako twój kanclerz mam nadzieję, że postrzegasz to nie tylko jako szansę dla siebie, ale szansę dla nas wszystkich, a nawet dla samej ludzkości. Nie mamy pojęcia, na co czeka was tam na dole. Gdyby szanse na przeżycie były większe, wysłalibyśmy innych. Szczerze mówiąc, wysyłamy was, ponieważ wasze zbrodnie uczyniły was niepotrzebnym.

– Twój tata to kutas, Wells.  - Jakiś przypadkowy dzieciak woła. Nie mogłam się zgodzić. Nienawidzę tego człowieka z palącą pasją. Zmusił mnie do pozostania w ukryciu przez 14 lat; zabił mojego ojca, zamknął brata. Kiedy mówię ci, że zrujnował mi życie, mam to na myśli.

Nawet nie zawracam sobie głowy słuchaniem ostatniego fragmentu tego przemówienia. Tylko moje szczęście, kontynuuje.

- Miejsce zrzutu zostało starannie wybrane. Przed ostatnią wojną Mount Weather była bazą wojskową zbudowaną w górach. Miała być zaopatrzona w wystarczającą ilość niepsujących się produktów, by pomieścić 300 osób. - Odwracam głowę od ekranu i widzę innego dzieciaka w czapce, unoszącego się w Dropship. Ludzie zaczynają wiwatować, śmiać i mówić - Idź, Finn.

Kończy się obok Wellsa i tej samej blondynki, którą wcześniej widziałam, jak została postrzelona z uśpieniem. Mówi do nich, ale nie słyszę, co mówi.

Coś potem szarpie wszystkich dookoła, a trzech chłopców, którzy unosili się w powietrzu wpadło na ścianę. Jeden z nich uderza w kilka rur i, nie wiem, może zaczyna wydobywać się para. Blondynka następnie krzyczy na Finna. - Finn, wszystko w porządku? - Pyta, gdy coraz więcej iskier zaczyna lecieć wszędzie.

Wszyscy zaczynają gwałtownie się trząść. Z tego, co wiem, rakiety jeszcze nie wystrzeliły, abyśmy nie zderzyli się z ziemią. Cóż, to nie jest dobre.

- Dobrze, dobrze. - Mamroczę do siebie. Ta rakieta potrzebuje tylko czasu, aby się uruchomić. Albo to, albo zderzymy się z Ziemią i wszyscy zginą. - Chodź na statek, proszę pracuj. Błagam. - Ciągle mamroczę.

Czuję ogień rakiety. To dobrze. Dopiero wtedy, kilka sekund później, lądujemy z najgłośniejszym łomotem, jaki kiedykolwiek słyszałam, a ja wciąż żyję.

Jest zupełnie cicho i właściwie coś słyszę; to właśnie nie słyszę szumu maszyny. Kilka sekund później dzieciak o ciemnych włosach, który był przywiązany do ściany, mówi dokładnie to, o czym myślałam. - Słuchajcie. Żadnego buczenia maszyn. - Informuje wszystkich.

Dzieciak po lewej, który ma na głowie gogle, mówi ktoś, kogo rozpoznaję. - Woah. To pierwszy.

To jest cisza i spokój. Mogłabym się do tego przyzwyczaić.

SAVIORS || BELLAMY BLAKE || (PL)Where stories live. Discover now