Rozdział 23

317 12 1
                                    

Spojrzałam na wodę w jednym z kanałów. Mogłoby się wydawać, że nic się nie działo, ale miałam dziwne przeczucie. Coś podpowiadało mi, że to nie będzie zwykły dzień, że wydarzy się coś, przez co znów będziemy musieli walczyć.

- Widzisz to samo, co ja? - spytałam, kucając nieco przy brzegu. Dotknęłam opuszkami palców wody, a te momentalnie pokryły moją dłoń, lecz równie szybko wróciły do kanału, do swojego pierwotnego stanu. - To trochę podejrzane, nie uważasz? Woda nie powinna...

- O czym myślisz? - odezwał się Peter, więc wstałam, by być z nim na równi. Odwróciłam się do niego, ale kątem oka wciąż starałam się patrzeć na wodę. Nie podobało mi się to, co się tu właśnie działo.

- Żywiołaki. Fury mi o nich mówił.

- Co? - spytał zdziwiony, marszcząc brwi. Nim jednak zdążyłabym odpowiedzieć, on kontynuował dalej. - Fury też do ciebie dzwonił?

- Nie dzwonił, znalazł mnie, przypadkiem, ale jednak. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, po czym odwróciłam się w stronę kanału, by móc dalej obserwować wodę. Nie potrafiłam mu patrzeć w oczy, bo doskonale wiedziałam, jak zareaguje. Najpierw nie chciał mnie puścić do Europy, a teraz... - Zgodziłam się mu pomóc. - dodałam cicho, zakładając kosmyk włosów za ucho.

- Ale... Powinnaś odpocząć. Jesteś na wakacjach.

Peter odwrócił mnie przodem do siebie, a ja zmusiłam się, by spojrzeć w jego brązowe tęczówki. Widziałam w nich troskę, ale też pewnego rodzaju zawiedzenie.

- Życie bohatera chyba nigdy nie było spokojne. To zawsze kończy się w ten sposób.

Nagle szum wody nieco ucichł. Zdziwiona, spojrzałam na pływające kawałek dalej łódki, ludzie nawet nic nie podejrzewali. Ale nie dane mi było cokolwiek powiedzieć, czy jakkolwiek zareagować na tą dziwną sytuację.

Ogromny strumień wody niespodziewanie wystrzelił w górę, przez co pobliskie łódki o mało się nie przewróciły, wyrzucając swoich pasażerów za burtę. Rozległy się krzywki i wrzaski przechodniów, którzy zaczęli uciekać w popłochu. Nic im to jednak nie dało, gdyż woda zaczęła zalewać ulice, niszcząc pobliskie stoiska.

Uskoczyliśmy z Peterem w bok, gdy tuż koło nas zatrzymała się łódka z Nedem i Betty w środku. Instynkt bohatera znów się włączył, oboje natychmiast podeszliśmy do nich, by pomóc im wyjść na ląd.

- Betty, jesteś cała? - odezwał się Peter, pomagając wysiąść blondynce z łóżku.

- Ned, wszystko w porządku? - spytałam, patrząc na chłopaka, który starał się wygramolić z pływającego pojazdu. - Szybko! - zawołałam do jakichś przypadkowych przechodniów, którzy zaczęli uciekać w odpowiednią stronę.

- Nic wam nie jest? - spytał Pete, zjawiając się wraz z Betty obok mnie i Neda. Blondynka zaczęła coś krzyczeć o uciekaniu, ale już jej nie słuchałam. Każdy z nas spojrzał w tą samą stronę, gdzie zaczął się formować jeden z żywiołaków - ten z wody.

- Co to jest? - odezwał się Ned, patrząc na Petera. W jego oczach można było dostrzec strach, podobnie jak u całej reszty.

- Żywiołak. - odparłam od razu, a mimo to, że nigdy ich nie widziałam, zdawałam sobie sprawę, że to właśnie jeden z nich. A to nie wróżyło nic dobrego.

- Co z nim zrobisz? - spytał przerażony, ale nie wiedziałam, do kogo to pytanie było skierowane. Do mnie, czy do Petera. - Albo zrobicie? Co ty tu robisz, Stella?

- Jestem tu na wycieczce, tak samo jak wy. - odparłam, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Byłam na wycieczce i jednocześnie też na misji, ale o tym wiedzieć teraz nie musiał. - To nie czas na pytania, Ned.

Inna niż wszystkie 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz