Rozdział 20

350 18 7
                                    

- Nie wierzę, że to robię. - mruknęłam, pakując szybko ubrania z powrotem do walizki. Pokręciłam głową sama do siebie, starając się zamknąć jakoś swój bagaż, co nie było wcale takie proste. - W co ty się pakujesz, dziewczyno? Miałaś chyba odpocząć.

Usiadłam na walizce i westchnęłam cicho. Wyciągnęłam telefon z kieszeni, walcząc sama ze sobą, czy aby na pewno zadzwonić. Chciałam pomóc, nie mówiłam, że nie. Ale czy znów chciałam pakować się w walkę ze złem? Czy znów chciałam walczyć?

Czy byłam w ogóle gotowa?

Wybrałam odpowiedni numer i włączyłam głośnomówiący, stukając nogą o podłogę, żeby mężczyzna natychmiast odebrał. Miał szczęście, że nie musiałam długo czekać.

- Fury?

- Stark. - powiedział poważnym głosem. Miałam świadomość, że pewne tylko czekał na moją odpowiedź z niecierpliwością. - Jaką decyzję podjęłaś? - spytał zniecierpliwiony. Wywróciłam oczami na jego ton, starając się tym nie przejmować. Już i tak się zgodziłam, więc nie było już odwrotu.

- Masz szczęście, że mam dobre serce. - odparłam od razu i mogłabym przysiąc, że ten przeklęty pirat uśmiechnął się na moją odpowiedź. - Przyjedź. Albo daj mi adres. - dodałam natychmiast, chcąc mieć już to za sobą. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy. Przynajmniej taką miałam nadzieję.

- Konkretnie. - powiedział ze śmiechem Fury, ale zignorowałam to. Nie miałam ochoty się śmiać, czy żartować. - Czekaj przed budynkiem za pół godziny. - dodał od razu, wracając do swojego wcześniejszego tonu.

Nim zdążyłam się zorientować, mężczyzna zakończył połączenie, a ja zakryłam twarz rękoma, starając przyswoić do siebie wiadomość, że niedługo znów będzie czekać mnie walka z jakimś potworem, złoczyńcą, czy kosmitą.

- Jezusie święty! Co ja robię ze swoim życiem?

~*~

Fury nie owijał w bawełnę, od razu opowiedział mi wszystko i wdrożył w całą sytuację. A ja słuchałam go, coraz bardziej żałując, że tamtego dnia do nich podeszłam, że do niego zadzwoniłam. Mogłam odpuścić, odpocząć, a co robię? Znów wplątuję się w walkę ze złem.

- Czyli mam walczyć z jakimiś żywiołakami? To obłęd. - powiedziałam, kiedy skończył mi wszystko tłumaczyć. Oparłam się wygodniej o oparcie fotela w jego aucie, wpatrując się w drogę. Już od jakiegoś czasu byliśmy w Niemczech.

- Jesteś jedyną osobą, którą znam i która kontroluje ogień i wodę. Ta misja jest idealna dla ciebie. - oznajmił, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Ale nie mogłam się z tym nie zgodzić. Też znałam tylko jedną osobę, która kontrolowała ogień i wodę, w dodatku latała i ratowała ludzi.

Tą osobą byłam w końcu ja.

- Tak, tak, schlebiaj mi dalej, a popadnę w narcyzm. - odpowiedziałam, odwracając się na moment w bok, by spojrzeć na mijany krajobraz. - Nie wiem, czy dam radę. Fakt, walczyłam z Thanosem, ale żywiołaki?

- Stark... - zaczął, jednak nie dałam mu dokończyć. Nie lubiłam, kiedy ktoś mówił do mnie po nazwisku. To wciąż nie pomagało mi zapomnieć, z resztą przez lata nie słyszałam tego nazwiska w szkole, co w sumie było dla mnie dobre. Nikt mnie nie atakował przynajmniej, nie pytał, nie nachodził.

- Stella. Jestem Stella, Fury. Mów do mnie po imieniu, a nie walisz po nazwisku. - warknęłam, mierząc go wzrokiem. Spojrzał na mnie z uniesioną brwią, co dało mi jasno do zrozumienia, że zbytnio się tym nie przejął.

Inna niż wszystkie 2Where stories live. Discover now