Rozdział 12

387 22 9
                                    

- Stella! Stella! - zawołała Morgan, biegnąc w moją stronę. Spojrzałam na nią, przytulając do swojej piersi poduszkę, która leżała na kanapie w salonie. - Pobawisz się ze mną? - spytała, opierając się o moją nogę. Jej oczy lśniły, tańczyły w nich iskierki.

- Morgan, nie mam ochoty. Może kiedy indziej, dobrze? - odparłam, odsuwając ją nieco od siebie. Nie miałam ochoty na nic już od kilku dni, ciągle siedziałam albo w pokoju, albo na tarasie, albo w salonie, wpatrując się w czarny ekran telewizora. Ciągle miałam wyrzuty sumienia, że dałam mu umrzeć, ciągle nawiedzały mnie wspomnienia z nim.

- Ale ja chcę pobawić się z tobą teraz! No chodź! Proszę. - powiedziała głośno, jakby to miało mnie zachęcić do zabawy z nią. To jednak nie pomogło, a jeszcze bardziej zepsuło mi humor.

- Mała, proszę, przestań. Nie chcę się bawić. - powiedziałam nieco szorstko, bo niemal od razu się ode mnie odsunęła z ciut smutną miną. - Nic nie chcę. - dodałam już znacznie ciszej, przytulając do siebie bardziej poduszkę.

Morgan w końcu odeszła. Głowę miała spuszczoną, zabawka, którą ze sobą miała, jechała po ziemi. Wreszcie dziewczynka zniknęła mi z pola widzenia, a ja schowałam głowę w poduszkę, czując ogromne wyrzuty sumienia, że ją spławiłam. Nie zamierzałam ranić bliskich mi osób, ale nie potrafiłam też dłużej udawać, że wszystko jest dobrze, skoro tak nie było już od ponad dwóch tygodni.

- Nie powinnaś zadręczać się jego śmiercią.

- I mówi to ktoś, kto wcale go nie kochał. - warknęłam, gdy tylko usłyszałam te słowa. Prędko oprzytomniałam i spojrzałam ze skruchą na Pepper, która usiadła tuż obok mnie. - Przepraszam. Nie panuję ostatnio nad sobą. - mruknęłam cicho, za wszelką cenę starając się unikać jej wzroku.

- Wiem, bo rozwaliłaś ostatnio lustro i musiałam kupić nowe. - odparła, a na jej twarzy błąkał się delikatny uśmiech. Nim się obejrzałam, blondynka objęła mnie ramieniem. - Musisz odpocząć, skarbie. Choć chwilę zająć myśli czymś innym.

- Niby tak. Ale jak mam zapomnieć obraz, kiedy umierał? Byłam tam, widziałam to wszystko. Walczyłam z Thanosem dwa razy. Tego nie da się zapomnieć ot tak.

- Ja naprawdę to rozumiem, Stella. Choć nie wiem, co się wtedy wydarzyło i nie chcę wiedzieć, wiem, że jest ci ciężko. Widzę to po twoim zachowaniu ostatnio. Przez cały czas chodzisz struta, bez uśmiechu, bez tego swojego wcześniejszego entuzjazmu. - powiedziała Pepper, patrząc mi prosto w oczy. Serce ścisnęło się, a w oczach pojawiły się łzy. Nie byłam już tą dawną, uśmiechniętą Stellą i zdawałam sobie z tego sprawę.

- Jak mam się uśmiechać, co? Nie potrafię po tym wszystkim. - wyszeptałam, starając się, by mój głos nie drżał. Ale byłam słaba psychicznie i wiedziałam, że tego nie powstrzymam. - Straciłam jedyną bliską dla siebie osobę. Kogoś, kto był ze mną od urodzenia, kto mnie wychował. Kogoś, kogo kochałam, nawet pomimo kłótni. - oznajmiłam, łapiąc się za serce. Czułam, jak szybko biło, czułam ten przeszywający ból, który nie znikał od kilku dni. - Kochałam go.

- Kochanie... - zaczęła blondynka, jednak nie dałam jej dojść do słowa. Z resztą wiedziałam, że i tak nic więcej by nie dodała.

- Nie wytrzymuję już psychicznie, Pepper. To mnie dobija. To wszystko mnie po prostu dobija.

Zamilkłam na moment, próbując się uspokoić. Wytarłam oczy, unormowałam nieco oddech, ale nawet to mi jakoś nie pomogło. Nic nie mogło mi wtedy pomóc.

- I jeszcze spławiłam Morgan. Nienawidzę się za to strasznie. Nic mi nie zrobiła, a ja...

Zakryłam twarz poduszką, czując, że już dłużej nie wytrzymam. Z każdym dniem stawałam się wrakiem człowieka, kimś, kim nigdy nie byłam. Nie czułam się tak nawet wtedy, gdy Gaia próbowała rozpowiedzieć na mój temat nieprzyjemne plotki, których nikt na szczęście nie usłyszał, dzięki Biance.

- Morgan na pewno nie ma do ciebie o to żalu. Mówiłam jej, że cierpisz, ale to jeszcze dziecko, nie rozumie wielu rzeczy. - oznajmiła Pepper, odciągając poduszkę od mojej twarzy. Położyła ją sobie na udach, a moją twarz skierowała na swoją. - Ale wiem, jak możesz to naprawić. - dodała, uśmiechając się delikatnie.

- Mam do niej pójść, tak? I się z nią pobawić? - spytałam dla upewnienia, choć to było oczywiste. Musiałam jakoś odkupić swoje winy i przeprosić Morgan za to, że nie chciałam się z nią bawić. Była mała, ja też kiedyś byłam. Pamiętałam, że niejednokrotnie zaciągnęłam dorosłego mężczyznę, między innymi tatę, czy Happy'ego, do zabawy.

- Zapomnisz choć na chwilę. To może pomóc, Stella. - oznajmiła, głaszcząc mnie po ramieniu. Nabrałam nieco powietrza do płuc i wypuściłam je powoli, uspokajając się.

- Dziękuję, Pepper. Naprawdę, jesteś kochana.

Przytuliłam się do kobiety, tak po prostu. Potrzebowałam wtedy bliskości, jak niczego innego, a ona była najodpowiedniejszą opcją w tamtej chwili. No i była jedyną osobą w domu, prócz mnie.

- Idź do niej, skarbie.

Wstałam z kanapy, przejechałam palcami przez włosy i spojrzałam na Pepper ostatni raz. Zaraz ruszyłam w stronę podwórka, gdzie przez cały czas bawiła się Morgan.

Stanęłam na tarasie i spojrzałam na nią. Bawiła się przy jeziorze, ogrzewając się w słońcu. Uśmiechnęłam się pod nosem, była urocza i niewinna. Nie chciałam robić jej przykrości.

- Morgan?! - zawołałam, unosząc dłoń do góry. Pomachałam jej, gdy tylko na mnie spojrzała. Nawet z daleka mogłam zauważyć, że się cieszyła moim widokiem. - W co się pobawimy? - spytałam głośno, podążając w jej stronę.

Odwróciłam się jeszcze na chwilę, by spojrzeć na stojącą w drzwiach Pepper, która uśmiechała się w moim kierunku. Odwzajemniłam jej gest i wręcz biegiem ruszyłam do czekającej na mnie Morgan.

Inna niż wszystkie 2Where stories live. Discover now