33. Dotyk szczęścia.

Start from the beginning
                                    

      To już nie pierwszy raz, gdy widziałem ją w tym wydaniu. Jej oddech stawał się płytszy, a palce mocniej zaciskały się to na siedzeniu, to na pasie bezpieczeństwa zawsze, gdy dodawałem gazu. Nie mówię, że każdy głupi by to zaobserwował. Ja to zauważałem, bo uważnie się jej przyglądałem. Nawet wtedy, kiedy wydawało jej się, że tego nie robię. I coś podpowiadało mi, że jakieś zdarzenie z przeszłości związane z samochodami zostawiło ślad na jej psychice i przejawiało się właśnie w takim zachowaniu. Nie zrażało mnie to ani nie zmuszało do wyciągnięcia prawdy od Destiny. Uznawałem, że jeśli kiedykolwiek poczuje, że powinienem to wiedzieć, sama mi powie. Nigdy w życiu bym na nią nie naciskał.

      Gdy blondynka zdała sobie sprawę, że widziałem, w jakim stanie była, odwróciła głowę w przeciwną stronę, jakby się tego wstydziła. Westchnąłem pod nosem i utkwiłem wzrok w jezdni, cały czas rozmyślając, co zrobić, by ją uspokoić. Zdjąłem rękę z jej ciała, ale nie umieściłem jej na drążku do zmiany biegów. Po omacku odnalazłem zaciśniętą piąstkę należącą do jasnookiej i zamknąłem ją w swojej dłoni, kciukiem gładząc skórę dziewczyny.

      — Weź oddech, Desie — mruknąłem, drugą ręką manewrując kierownicą. Nie puszczałem jej dłoni, ale też nie patrzyłem w stronę osiemnastolatki, aby dać jej przestrzeń i poczucie komfortu. Nie zamierzałem jej oceniać. — Już po wszystkim. Nie dałbym cię skrzywdzić. Jesteś bezpieczna.

      Opierała się spojrzeniu na mnie. Kątem oka widziałem rozchylone w zdziwieniu wargi i to, że cały czas spoglądała w okno. Chryste, czasem była taka trudna. Bywały dni, że miałem ochotę złapać ją za ramiona i zacząć nią trząść aż do skutku. Bo domyślałem się, co mogła odczuwać. Jej systemem obronnym było po prostu unikanie emocji. Chciała pokazywać się innym jako niezniszczalna, obojętna nastolatka, która przejmuje się tylko sobą. Cóż, to już nawet nie było pokazywanie się innym w tej wersji. Ona wmawiała nawet sobie, że taka była. Może na początku naszej znajomości to łyknąłem, ale nie teraz. Nie, kiedy widziałem ją płaczącą na mój widok, markotną z powodu relacji z mamą, czy zestresowaną przed przesłuchaniem do zespołu tanecznego. Ona czuła nie tylko powierzchownie, ale też bardziej intensywnie, choć głęboko wierzyła, że tak nie było. Mimo że była wręcz przekonana o tym, że nie potrafiła czuć, wiedziałem, że wewnątrz niej wciąż kryły się emocje.

      A skoro Destiny twierdziła, że nie umie czuć, moim zadaniem było ponownie ją tego nauczyć.

      Milczała do momentu, w którym zaparkowałem pod areną, na której odbywały się mistrzostwa. Powoli wysiedliśmy z samochodu, a ja podszedłem do bagażnika, by przejąć jej torbę. Szliśmy ramię w ramię, mijając wewnątrz budynku całe mnóstwo ludzi, jedni zapewne pracowali przy organizacji całego wyrażenia, inni byli tancerzami. Zerknąłem kątem oka na Desie. Po dziewczynie z samochodu nie było już śladu. Miała ten swój cwany, wręcz obojętny wyraz twarzy i pewnym chodem przemierzała każdy kolejny metr. Zdradzały ją oczy. Nie musiałem patrzeć w nie dokładnie, by zauważyć, jak bardzo fascynowała ją ta sytuacja. Jeśli ktoś powie mi kiedyś, że Dallas nie miała duszy tancerki to pokażę mu, jak blondynka zachowuje się w takich okolicznościach. Od razu widać, że jest wręcz głodna tego miejsca, atmosfery, występu i rywalizacji. Ona jest po prostu głodna tańca.

      Przystanęliśmy pod jednym ze stoisk, przy którym odbywała się rejestracja. Destiny zamieniła parę słów z osobą z obsługi, po czym wyjęła z kieszeni telefon. W milczeniu przyglądałem jej się, gdy pochłaniała wzrokiem literki wyświetlone na ekranie. Jej neutralność nagle zmieniła się w konsternację, a po chwili w bezsilność. Ściągnęła brwi, krzywiąc się z niezadowoleniem. Wyrzuciła z siebie niemal bezdźwięczne przekleństwo, po czym prychnęła pod nosem, wywijając dolną wargę. Gdy to robiła, wyglądała niewinnie i... ładnie. Tak ładnie jak w każdej innej sytuacji.

TWO SHINING HEARTS | RISK #1 Where stories live. Discover now