10 - wiadomość [ matchablossom ]

75 20 0
                                    

     

      O północy zadzwonił telefon, a dźwięk połączenia odbijał się po pokoju, jakby chciał z niego uciec

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

      O północy zadzwonił telefon, a dźwięk połączenia odbijał się po pokoju, jakby chciał z niego uciec.

      Byli razem na zdjęciu i wcisnęli je w ramkę ze szkła, która roztrzaskała się grudniowej nocy. Te ostre kawałki leżały mu wokół stóp, a wióry wbiły się w serce i poraniły gardło. Patrzył jak wiatr zwiewa fotografię, jak on odwraca się i odchodzi, bez pożegnania. Próbował to złożyć, drżącymi dłońmi skleić okruchy, które wciąż na nowo rozsypywały się, krusząc jeszcze bardziej. Jakie to straszne, pomyślał, że wszystko jest tak kruche i niestałe.

      O północy wciąż dzwonił telefon, już zaczął się drugi sygnał, a on ani drgnął.

      I po co miałby odbierać połączenie, gdy gardło miał ściśnięte w ciasną pętlę, a dłonie trzęsły się szaleńczo? Miałby odebrać i jedyne, co zrobić, to łkać dalej, nabierać powietrza, jakby był to ostatni oddech? I miałby jeszcze ubrać w słowa ból, który nie miał słów, tylko krzyk i przeciągły pisk. I musiałby słuchać ciszy tak długo, aż połączenie się zerwie. Nie miał już siły na żaden z tych ciosów.

      O północy trzeci sygnał brzmiał jak desperacja, która zagląda przez okno i błaga, lecz on zamknął oczy.

      Kojiro, gdybyś tylko wiedział, jak to boli. Gdybyś widział jego spojrzenie, gdy mnie odrzucił, tę wzgardę, myślał zdaniami rwanymi, przestałbyś już dawno dzwonić. Choć pewnie by nie przestał, nigdy tego nie robił. Gdyby tylko przy tym był, nie powtrzymałby się przed ciosem, zdarłby sobie knykcie na jego twarzy i warczał wściekle. Dlatego właśnie go przy tym nie było — bo zawsze dzwonił i obijał im wszystkim mordy.

      Minuta po pierwszej i telefon nagle cichnie, do pokoju napływa szum duchów i pierwsza fala niepokoju.

      O ile byłoby łatwiej, gdyby go kochał, gdyby wyznał wieczór wcześniej, że to to, że to oni. Ale nie zrobił tego — pozwolił, by spotkał się z Adamem, by ten złamał mu serce. A wystarczyłoby jedno słowo, może dwa i zostałby tej nocy z nim, zamknęliby się w pokoju i wsłuchiwali w ciszę jak kiedyś. O ile byłoby łatwiej, gdyby wreszcie zakochał się w odpowiednim chłopaku, o spojrzeniu łagodnym jak tafla jeziora i z sercem na swoim miejscu. Wtedy nawet ból smakowałby miodem.

      Minęło kilka minut po pierwszej, gdy pojawiła się wiadomość głosowa. Z drżącym lękiem sięgnął po telefon.

— Kaoru. — Łatwo byłoby kochać ten głos. — Rozumiem, że nie chcesz teraz rozmawiać, ale posłuchaj.

      Przycisnął telefon mocniej do ucha.

— Jesteś najlepszym człowiekiem, jakiego znam. Wiem, że czujesz się teraz źle, ale pamiętaj, że jesteś dla mnie ważny. I nawet jeśli wydaje ci się, że nikt cię nie kocha, to nieprawda. Jest wielu ludzi, którzy cię kochają i chcą się o ciebie troszczyć.

      Zaległa chwila ciszy, ale... To nie może być koniec wiadomości. Nie, za chwilę znów słyszy jego głos.

— Na przykład ja — szepczę, jakby się wstydził tego, co czuję, jakby się bał.

      Samotna łza skapuje mu po policzku, oczy pieką niemiłosiernie, a świat jakby rozpadał się na części. Czemu... Czemu nie mógł powiedzieć tego wcześniej?

— Daj sobie czas, by poczuć się lepiej, a ja nadal będę na ciebie czekał. Zawsze będę na czekał czekał.

      Już po północy, dawno po północy, a wiadomość się urywa. Gdyby tylko nie miał serca w strzępach, nie segregował okruchów szkła, może oddzwonił by do niego i powiedział głosem, w który pobrzmiewał żal: ja też.

      Jakie to okrutne, że żegnali się grudniową nocą, by poznać się znów w nowym roku.

wybaczcie, serio, ale jeden angst musi być.....

O smaku piernika | multifandomWhere stories live. Discover now