𝟎𝟗 | ❝𝐂𝐇𝐀𝐌𝐏𝐀𝐆𝐍𝐄 𝐏𝐑𝐎𝐁𝐋𝐄𝐌𝐒❞

486 42 25
                                    

Szatyn, nieobecnym wzrokiem, przyglądał się brunetce, która leżąc na dwóch siedzeniach samolotowych, w spokoju, pozwoliła sobie na moment przymknąć oczy. Jej klatka piersiowa, unosiła się równomiernie, a pojedyncze rany, jako iż płynęła w niej jotuńska krew, dosyć prędko się zasklepiły. I na pierwszy rzut oka, nie było widać, żeby coś było nie tak. Nic, nie pozostawiło śladu po tym, co miejsce miało zaledwie kilka godzin wcześniej. Nikt, niczego nie podejrzewał. Nikt, o niczym nie wiedział.

Poza Druigiem, który nerwowo uderzając palcami o oparcie fotela, pogrążony był we własnych myślach, ani myśląc, by odwrócić wzroku od śpiącej Skadi.

Ale nie tylko on, zdecydował się zaszyć w zakamarkach własnego umysłu. Każdy z osobna, siedział z wzrokiem, tępo utkwionym przed siebie, rozmyślając nad wydarzeniami ostatnich godzin.

Thena, pogrążyła się w żałobie, ale i chęci zemsty. Ikaris, jak zwykle zresztą nie odzywający się ani słowem, siedział w kącie, wyglądając jakby myślał nad jakimś planem. Sersi, wspólnie z Phastosem, który do nich dołączył, starała się wymyślić, w jaki sposób, mogliby uratować Ziemię przed Narodzinami. A kiedy Sprite, jak to ona, ukradkiem starała się przyjrzeć Ikarisowi, Kingo z Karunem, toczyli zaciętą dyskusję nad ich dokumentem.

Każdy z osobna, starał się żyć tak, jakby nic się nie wydarzyło. Starając się zapomnieć o startach, jakich doświadczyli, by w ostatecznej bitwie, móc pomścić poległych przyjaciół. Ale mimo tego, byli w stanie odczuć, że coś się zmieniło. Atmosfera, drastycznie uległa zmianie i nieważne, jak usilnie staraliby się to zignorować, nie byli w stanie od tego uciec.

Słysząc, że już za moment mieli lądować w Iraku, Druig kilkukrotnie zamrugał, jakby w ten sposób, wybudzając się z transu. Ciężko westchnął, po czym nachylił się do przodu, delikatnie, szturchając Skadi w ramię, na co kobieta, jęknęła z irytacją.

— Co... co jest? — spytała, starając się przewrócić na drugi bok, ale że leżała na siedzeniach, była w stanie jedynie przewrócić się na plecy.

— Za chwilę lądujemy. Pomyślałem, że już czas cię obudzić. — mruknął szatyn, lekko się uśmiechając, gdy cofnął kilka kosmków z jej twarzy, by następnie, położyć dłoń na jej, nieznacznie, zaróżowionym policzku.

— Oh, okey. Dzięki. — wymamrotała, wtulając się w dłoń mężczyzny, kiedy jeszcze na moment, zdecydowała się przymknąć oczy.

I nie wiedzieć czemu, uśmiech Druiga, jedynie przybrał na sile. Przez te wszystkie lata, mimo że otoczony był masą ludzi, nie mógł wyzbyć się z samotności. Dzień w dzień, budził się z uczuciem pustki, którego nic, ani nikt, nie było w stanie zastąpić. A teraz, gdy w końcu, Skadi wróciła, jego myśli krążyły jedynie wokół tego, ile rzeczy mogą teraz zrobić. Że to, co ominęło ich przez te parę stuleci, jednak mogło się spełnić. Że mimo wszystko, otrzymali drugą szansę, której tym razem, za żadną cenę, nie mogli zaprzepaścić.

Kiedy samolot wylądował, wszyscy, dosyć prędko wyszli na zewnątrz, gdzie Skadi, jak to już zazwyczaj bywało, chwyciła Druiga pod rękę. W ten sposób, przebyli całą drogę piechotą, by w końcu, móc dotrzeć do celu, gdzie póki co, odbywały się wykopaliska. Jednak dosyć prędko, pozbyli się tamtejszych archeologów. Dzięki mocom Sprite, wszyscy stali się niewidzialni, przez co mogli podejść bliżej, by Druig, przejął nad nimi kontrolę.

Archeolodzy, przerwali swoich czynności, dosyć szybko zmierzając w stronę aut, by po chwili, móc odjechać, oddalając się w bardziej bezpieczne tereny. Sami Eternalsi nie wiedzieli, czego mogli się spodziewać. Czy przypadkiem, w okolicy nie kręcił się żaden mściwy Dewiant.

𝗺𝘆 𝘁𝗲𝗮𝗿𝘀 𝗿𝗶𝗰𝗼𝗰𝗵𝗲𝘁        𝗗𝗥𝗨𝗜𝗚 ✓Where stories live. Discover now