𝟎𝟖 | ❝𝐓𝐇𝐄 𝐋𝐈𝐍𝐄 𝐁𝐄𝐓𝐖𝐄𝐄𝐍 𝐋𝐈𝐅𝐄 𝐀𝐍𝐃 𝐃𝐄𝐀𝐓𝐇❞

517 41 31
                                    

Kiedy tylko dolecieli do Chicago, Ikaris wspólnie z Sersi, niemal natychmiast, wybrali się na poszukiwania Phastosa. Za to pozostali, mieli czekać w samolocie. Kingo, wraz z Karunem, zaprzestali kręcenia swojego dokumentu, by wspólnie ze Sprite, mieć oko na Thenę. Natomiast Druig, niemal co chwilę, kursował do lodówki, wyjadając całą jej zawartość, podczas gdy Skadi, wzrok miała utkwiony w ekranie laptopa, starając się znaleźć potrzebne jej informacje.

Każdy artykuł, każde hasło, wyświetlające się pod terminem "doktor Meredith Bane", póki co, okazywało się pomyłką. Najwyraźniej, Morrigan, poszła w bardzo neutralne i typowe nazwisko. Na pewno, poszukiwania poszłyby jej o wiele łatwiej, gdyby jakoś mogła skontaktować się z Xialing i zadać jej parę pytań. Jednak, przecież to nie tak, że numer organizacji terrorystycznej, będzie sobie widnieć w sieci, jak gdyby nigdy nic.

Przecierając oczy, oparła ręce przed laptopem, kładąc na nich podbródek. Siedziała i myślała co dalej, przez co nawet nie zauważyła Druiga, który z paczką prażonych orzechów w ręce, usiadł obok niej.

— Powiedz mi, moja droga, czego tam tak uparcie szukasz? — spytał, kierując otwartą paczkę w jej stronę, jednak brunetka, pokręciła głową, że nie ma ochoty.

— Nic tylko... — i nagle, wpadła na pomysł. Przysunęła laptopa bliżej siebie, wpisując w wyszukiwarkę hasło, z nadzieją, że może coś jej to da. Wyświetliło się kilka linków, jednak ją bardziej interesowała grafika. Najechała na nią kursorem, po czym kliknęła i niemal natychmiast, wyświetliła jej się masa zdjęć, przedstawiających rudowłosą. — Mam cię. — szepnęła z uśmiechem, jednak szybko wróciła do rzeczywistości, słysząc jak Druig zaczął się krztusić.

Prędko zaczęła klepać go po plecach i kiedy już umiał normalnie oddychać, szeroko otworzył oczy, wskazując na ekran urządzenia.

— Czy to jest... — nie zdołał dokończyć, gdyż Skadi zasłoniła mu usta dłonią, nachylając się do jego ucha.

— Ciszej. Nikt nie może wiedzieć. — syknęła, patrząc w stronę drugiej części samolotu, gdzie siedzieli pozostali. Prędko, spojrzała z powrotem na szatyna, który pokiwał głową na znak, że nie odezwie się ani słowem.

Skadi, zabrała swoją rękę, by móc wrócić do swojej małej misji. Nacisnęła na jedno z pierwszych zdjęć, które zaprowadziło ją na jakiś portal medyczny, skąd, dosyć prędko, udało jej się znaleźć numer kobiety. Chwyciła jakąś kartkę i długopis, leżące w pobliżu, zapisując na niej ciąg cyfr. Jeszcze trochę pogrzebała, dzięki czemu, udało jej się odkryć, że doktor Meredith Bane, prowadziła również wizyty domowe. Jak się okazało, tutaj, w Chicago.

Brunetka, zapisała sobie również adres, w mapach, sprawdzając trasę, która wskazywała, że dom rudowłosej, znajdował się zaledwie godzinę drogi stąd. I Laufeydottir, niemal natychmiast, wpadła na plan, co robić dalej.

Wstała z fotela i chwytając swoją kurtkę, spojrzała na Druiga.

— Przejdziemy się? — spytała, niby bez powodu, lecz znacząco uniosła brew do góry.

— Jasne. Jasne, oczywiście. — odrzekł mężczyzna, dosyć prędko łapiąc aluzję. Podniósł się do pionu i upychając orzechy w kieszeń swojej skórzanej kurtki, wspólnie ze Skadi, wyszli z samolotu. Przeszli kawałek, idąc w kierunku lasu i gdy byli dostatecznie daleko, Druig odwrócił się w kierunku brunetki, ze zmarszczonymi brwiami. — Wyjaśnisz mi, co się dzieje?

𝗺𝘆 𝘁𝗲𝗮𝗿𝘀 𝗿𝗶𝗰𝗼𝗰𝗵𝗲𝘁        𝗗𝗥𝗨𝗜𝗚 ✓Where stories live. Discover now