ROZDZIAŁ IV

35 8 0
                                    

Przepchnięcie się przez tłum osłupiałych i wstrząśniętych uczniów nie należało do łatwych zadań. Wszyscy byli zesztywniali, więc nikt nie mógł przesunąć się nawet o centymetr. Dyrektor nie zakończył jeszcze mowy, starając się panować nad ogólnym poruszeniem i nikt nie pozwolił na wyjście, ale Will miał to gdzieś. Z jakiegoś powodu, wiedział, że pozostawienie Billie samej sobie, nie byłoby dobrym rozwiązaniem. Gdy w końcu udało mu się wypaść na korytarz, poczuł jak do płuc wlatuje mu powietrze, nie ogrzewane ponad setką oddechów. Rozejrzał się, a gdzieś na końcu jego pola widzenia mignęła mu drobna sylwetka Billie. Szybkim krokiem ruszył w tamtą stronę, mając nadzieję, że dzięki dłuższym nogom niż ona, zdoła ją dogonić. W pewnym momencie nawet przeszedł do truchtu, ale dziewczyna i tak zdążyła zatrzasnąć za sobą drzwi damskiej łazienki. Zatrzymał się przed nimi, zastanawiając równocześnie, jak długo może jeszcze potrwać przemówienie. Tego mu brakowało, żeby oprócz dziwaka, był nazywany zboczeńcem, po tym jak jakaś laska zobaczy go w środku. Zaryzykował jednak i otworzył drzwi, z ulgą stwierdzając, że oprócz Billie jest pusto.

– Billie, jesteś tam? – spytał, jednak zamiast odpowiedzi, usłyszał jedynie tłumiony szloch dochodzący z zamkniętej kabiny. Ostrożnie postawił kolejny krok w tamtym kierunku. – Możesz wyjść? – ciągnął, zaczynając się poważnie martwić. Nikt nie zareagował w ten sposób, co ona, ale też nikt nie był kiedyś tak blisko z Ally. Pociągnął za klamkę, ale to nic nie dało, bo akurat tutaj zamek działał. Oparł się po prostu o drzwi, nasłuchując jej urywanego oddechu. – Wiem, że ciężko ci w to uwierzyć, bo była dla ciebie ważna i nie wiem, co tam zaszło... – mówił to, co sam chciałby usłyszeć. Jemu jednak nie miał kto tego powiedzieć, bo osoby które powinny być przy nim w złych chwilach, były przyczynami jego smutku. Zdrada to nie śmierć, zdawał sobie z tego sprawę, ale rozpacz nie różni się niczym. Chciał, żeby odpowiedziała cokolwiek, bo jej milczenie go przerażało. Znał ją naprawdę krótko, ale nie była osobą lubiącą siedzieć cicho. Wiedział, że być może, była w niej nadzieja na odnowienie przyjaźni, po odnalezieniu jej, albo jakaś dziwna świadomość, że przeszłość jest bezpieczna, ale nie miała wpływu na to, co się stało.
– Nie mogłaś jej pomóc. Nie wiemy, jak to się stało, cholera... Nawet nie wiem, czy nie pogarszam sprawy – jęknął sfrustrowany. Zdjął z głowy szarą czapkę i usiadł pod drzwiami, opierając się o nie. Ręce ułożył na kolanach, myśląc jak powinien się zachować. – Jeśli chcesz być sama...– zaczął, ale w momencie mu przerwała.

– Nie – tylko tyle wykrztusiła, przez zachrypnięte gardło. Wtedy zauważył, że jej dłoń wystaje lekko pod drzwiami. Widział krótkie paznokcie, na których trzymały się resztki lakieru i gruby pierścionek na serdecznym palcu. Położył swoją rękę obok, tak żeby ją widziała. Musiała mieć jakiekolwiek wsparcie. Nie mogła zostać z tym sama. Nie wiedział, czy miała przyjaciół, ale teraz nie było żadnego obok, choć ktoś powinien być. – Miałam ją znaleźć... – wychrypiała. – Ale jak zwykle, coś poszło nie tak – dodała, łapiąc gwałtownie oddech. Zapadła między nimi cisza. Żadne się nie odzywało.

– Dowiemy się, co było powodem – zapewnił ją. – Oczywiście, jeśli ci na tym zależy – dodał, a po chwili poczuł, jak drzwi się otwierają, więc szybko wstał. Billie wyglądała, jakby starała się udawać, że nie płakała. Wytarła oczy, ale białka wokół niebieskich źrenic były podrażnione, czego nie mogła ukryć. Will odwrócił się, bo pomyślał, że może się wstydzić słabości. Niektórzy wychowywani są w przekonaniu, iż obnażanie się przed innymi z emocjami nie jest właściwe. Jemu zawsze powtarzano, że nie może dusić niczego w środku. Chociaż może gdyby nie wyznawał tej zasady, nie posłałby Tylera Brooka do szpitala, pozostając szarym uczniem.

– To głupie – rzuciła w końcu, unosząc głowę do góry. – Morderstwo i spalenie ciała? Inna opcja chyba nie wchodzi w grę, prawda? – spytała, na co mógł jedynie wzruszyć ramionami.

REPAINT THE ROSES Where stories live. Discover now