ROZDZIAŁ II

88 8 0
                                    

Zapominając zgrać wieczorem zdjęć, na kartę pamięci, Will wziął do szkoły aparat. Nie bardzo uśmiechało mu się włóczenie po korytarzu, pełnym złośliwych kolesi z takim sprzętem, ale nie chciał odmawiać Billie. Bo dlaczego miałby to robić, skoro go o to poprosiła, a nie sprawiało to ogromnego problemu. Przed wyjściem z domu, nie miał czasu przejrzeć zdjęć jeszcze raz, więc aż do długiej przerwy, zastanawiał się, co chce na nich znaleźć Billie. Czekał na nią w umówionym miejscu, ze słuchawkami na uszach. Był przekonany, że dziewczyna niebawem wyjdzie ze szkoły, więc odrobinę się przestraszył, gdy z nienacka usiadła obok niego na ławce.

– Widzę, że mnie nie olałeś – powiedziała z nutą zdziwienia, gdy wyciągał słuchawki z uszu.

– Dlaczego miałbym to zrobić? – zmarszczył brwi, a jego prawy kącik ust uniósł się lekko, wyżej niż lewy. Angie lubiła nazywać to krzywym uśmiechem. Według niej był uroczy, ale jemu zawsze przeszkadzało, że wygląda niesymetrycznie.

– Wiesz, ludzie tacy są, no nie? – zaczęła, zrzucając swój czarny plecak na ziemię, po czym wyciągnęła ręce na stole. – Obiecują cokolwiek, byle mieć święty spokój, a jak przychodzi, co do czego, wymawiają się słabą pamięcią – wyjaśniła. Will zauważył w tym odrobinę prawdy. Wyjął aparat z plecaka, włączył go i przekazał w ręce dziewczyny. Zdziwiło go, że paznokcie na jej chudych palcach, były krótkie oraz niepomalowane. Billie najwyraźniej nie była tym przejęta, przeskakując z jednego zdjęcia na drugie. Twarz miała skupioną, a usta lekko rozchylone. Will nachylił się delikatnie, gdy ciekawość wygrała i musiał spojrzeć na ekran. Po prostu zastanawiało go, co kogoś takiego jak Billie obchodzą zdjęcia z wyborów cheerleaderek.

– Dlaczego nie robisz zdjęć szkolnym sprzętem? – spytała, po krótkiej chwili ciszy, klikając na konsolecie w przód i tył, powiększając niektóre fotografie. Will tak bardzo przyzwyczaił się do milczenia przez ostatnie tygodnie, że dziwnie czuł się, tak po prostu rozmawiając z kimś obcym.

– Wolę działać na swoim – przyznał, wzruszając ramionami. – To tak jak z rowerami, dlaczego każdy woli mieć swój, zamiast wypożyczać?

– Bo to wygodniejsze – odparła, wytężając wzrok, by dojrzeć na ekranie coś, czego on nie mógł zauważyć. Pokręciła głową z lekkim rozczarowaniem.

– Są za małe, nic nie zobaczę... – jęknęła, bawiąc się obiektywem. Chłopak chciał zwrócić jej uwagę, żeby tego nie robiła, ale w końcu sama przestała.

– Mogę ci je przesłać na maila – zaproponował, choć wiedział, że jeśli to zrobi, prawdopodobnie nie dowie się, czego szukała...

– Nie – przerwała mu od razu. – Już i tak za długo czekam. Muszę zobaczyć je teraz. Chodź ze mną do sali informatycznej. Podłączymy go i przejrzę zdjęcia na monitorze – wymyśliła, podając mu sprzęt. Zawahał się lekko.

– Za chwilę zaczyna się historia – oznajmił niepewnie, woląc nie podpadać nauczycielom jeszcze bardziej. Cała ta sytuacja mająca miejsce początkiem września, odbiła się na jego ocenach. Przez chwilę rozważał, czy po prostu nie pożyczyć jej aparatu, ale nie ufał jej chyba do tego stopnia. Fotografia była jedyną niezmienną częścią jego życia, a lustrzanka była ostatnim prezentem od rodziców jaki dostał.

– Nie mów mi, że się cykasz, Jones – przekrzywiła głowę, patrząc na niego wyzywająco. Prowokacja nigdy na niego nie działała, ale w oczach Billie był błysk, sprawiający, że chciał coś udowodnić. – Obiecuję, że tylko lekko się spóźnisz – uniosła ręce do góry, w obronnym geście.

Wtedy zauważyli, że ktoś idzie w ich stronę. Williamowi pętla zacisnęła się na gardle. Wiedział, że Ruthy idzie właśnie do nich, bo za nimi nie było nikogo. Billie też musiała wiedzieć, co jest na rzeczy... Cała szkoła wiedziała. Chłopak uśmiechnął się do nich promiennie.

REPAINT THE ROSES Место, где живут истории. Откройте их для себя