26.

1.4K 131 31
                                    

Nocny mrok otulał całą ulicę Grimmauld Place i jej pogrążonych we śnie mieszkańców. Nie inaczej było w przypadku domu z dwunastym numerem, gdzie Harry i Draco po dość udanym, nawet jeśli w głównej mierze spędzonym u rodziców blondyna, dniu już kilka godzin temu zasnęli z uśmiechem na ustach.

Malfoy syknął jednak z bólu, gdy poczuł ostry ból w okolicach nadgarstka. Skrzywił się mocno tak, jak paznokcie Harry'ego nagle wbiły się w jego skórę, później z pewnością pozostawiając po sobie wyraźne ślady. Zaspany, ale zirytowany odwrócił się w stronę okularnika, żeby dobitnie mu uświadomić, że nie był cholerną poduszką i w przeciwieństwie do tej góry puchu czuł, kiedy próbowano złamać mu rękę. Wyrwanie się z mocnego uścisku silnie napiętych mięśni Harry'ego okazało się jednak wcale nie takie proste.

- Potter? - zapytał cicho, odgarniając czarne loki z jego czoła. Wstrzymał na chwilę powietrze, gdy poczuł, jak zimne było.

Harry wyszeptał coś niezrozumiałego, materac ugiął się, gdy czarnowłosy drgnął, a jego odsłonięta klatka piersiowa uniosła się nagle i równie szybko opadła, jakby chłopak nie mógł złapać oddechu. Zduszony krzyk wydarł się z jego gardła, niemal przyprawiając przerażonego Dracona o atak serca.

Blondyn mógł patrzeć tylko na coraz mocniej zaciskane powieki Harry'ego, którego nie mógł obudzić, choćby nie wiadomo jak głośno powtarzał jego nazwisko.

Może on wcale nie śnił.

Draco nigdy nie zapomniał o tej próbie, udanej próbie, użycia na Harrym Legilimencji kilka tygodni temu. Ale może nie powinien był go słuchać i podobnie jak Potter to zlekceważyć.

Słyszał, jak szybko biło serce Harry'ego, ale nie był w stanie zrobić nic, prócz przytrzymywania go przy sobie i cichego wmawiana im obu, że on sobie poradzi. Głos drżał mu jednak tak, jak całe ciało Pottera.

- Potter - szepnął bezsilnie. - Harry, proszę.

Minęło kolejnych kilka, ciągnących się wieczność sekund, kiedy okularnik na szept zareagował jak na najgłośniejszy krzyk. Potrząsnął głową i gwałtownie rozchylił powieki, ukazując pustkę pięknych zielonych oczu. Poderwał się do siadu i na jego twarzy odbiło się wyczerpanie tak szybko, jak napotkał zdenerwowane spojrzenie Dracona. Blondyn w milczeniu pocałował kącik jego ust, gdy Harry nadal mocno zaciskał zęby.

- Jak się czujesz?

Głowa okularnika niemal nieprzytomnie opadła na ramię Malfoya. Był wykończony tym, co się stało, trochę jak po kilku godzinach lekcji Oklumencji ze Snapem. I właściwie przez nie do końca trzeźwe myślenie przez krótką sekundę był pewien, że zasypiał właśnie w gryfońskim Pokoju Wspólnym na ramieniu Rona czy Hermiony.

- Słabo. To Legilimencja, znowu - mruknął cicho w odpowiedzi. - Przepraszam, że cię obudziłem, ale nie chcę o tym rozmawiać. Nie teraz - poprosił, uprzedzając wszystkie pytania Dracona. Ciasno otaczające go ramiona wcale nie sprzyjały jakimkolwiek chęciom do utrzymania świadomości i brnięcia w rozmowy i zachęcały raczej do jak najszybszego zapadnięcia w sen, który był w tej chwili jego największym marzeniem i jednocześnie koszmarem.

Draco odetchnął głęboko, żeby się uspokoić. Nie mógł przecież dopuścić, żeby taka sytuacja się powtórzyła i może miał już w głowie mały plan, jeśli można to tak nazwać. Pogładził dłonią jego plecy, kiedy poczuł, że jego oddech również staje się równy i spokojny.

- Rano?

- Rano - Harry pokiwał głową, zanim opadł na poduszki.

Kilka razy zamknął i otworzył oczy. Zmęczenie czyniło jego powieki okropnie ciężkimi, ale strach przed ponownym wtargnięciem do jego głowy zakazywał je zamykać.
Draco milczał chwilę, spoglądając na niego z góry bez większego wyrazu, żeby dokładnie poukładać sobie w głowie wszystko, co chciał powiedzieć. Potem jednak również położył się na miękkim materacu, obejmując Harry'ego ramionami. Okularnik poczuł się trochę, jakby ktoś nagle wzniósł wokół niego wysoką twierdzę, której zupełnie nic nie było w stanie zagrozić - bezpiecznie, co mimo wszystko wcale nie znaczy, że spokojnie. Przysunął się bliżej i chociaż widok zasłaniał mu materiał szarej koszulki, wciąż nie zamykał oczu. Przynajmniej dopóki nie usłyszał spokojnego tonu Dracona.

Eridanus || drarryWhere stories live. Discover now