7.

2.1K 233 173
                                    

Poczucie winy i wyrzuty sumienia nie dawały Harry'emu spokoju. Chociaż do niczego właściwie nie doszło, czuł się, jakby kogoś oszukał. Albo samego siebie.

Czuł, że był mu to winien. Po tylu latach nienawiści zdecydowanie nie powinien teraz zapominać, wybierać łatwiejszego sposobu. Był pewien tylko jednego - od dzisiaj będzie omijał Dziurawy Kocioł szerokim łukiem.

Nie dane mu było zastanowić się, co powinien teraz zrobić. Następnego dnia przed południem obudziło go pukanie do drzwi - ta noc była jedną z niewielu, gdy udawało mu się zasnąć.
Gdy niemrawo dowlókł się do drzwi i uchylił je, dostrzegł przed sobą ostatnie osoby, na których towarzystwo miał teraz ochotę. George niewzruszony wyrazem twarzy Harry'ego opierał się na ramieniu Freda. Harry'emu ani trochę nie podobał się uśmiech czający się na ich ustach.

- Chłopaki, naprawdę nie mam dziś nastroju na żarty - jęknął zamiast przywitania, mając ochotę zatrzasnąć im drzwi przed nosem.

- No pewnie. Nigdy nie masz - stwierdzili jednocześnie. - Ale my za to mamy dziś urodziny.

- Och... No to... Wszystkiego najlepszego - zrezygnowany wpuścił ich do środka.

- Mówisz to z taką miną, jakbyś życzył nam śmierci - Fred udał urażonego.

- Cicho siedź, Freddie. Może uświadomisz biednego chłopaka, po co zawracamy mu głowę?

- Oczywiście. Doszły nas słuchy, że nasz braciszek miał zamiar cię odwiedzić. Troszkę zmieniły mu się plany. I oto jesteśmy na naszej pierwszej warcie - zasalutował z uśmiechem.

- Nikt nie powinien siedzieć smutny, bo życie jest stanowczo za krótkie na użalanie się nad sobą. A szczególnie w nasze urodziny - kontynuował za brata George.

- Pomińmy powód, dla którego dopiero w tym roku postanowiliśmy uratować cię przed zastąpieniem Snape'a w jego zatęchłych lochach, bo pewnie doskonale ten powód znasz. Ale wybaczymy ci to uparte twierdzenie, że nie ma cię w domu.

- Chcemy ci pomóc - stwierdził w końcu George. - Ale jeśli mamy to zrobić, musisz nam powiedzieć wszystko. I nawet nie próbuj się wykręcać, bo to jest nasze życzenie urodzinowe.

- Chcemy wiedzieć wszytko.
- Co się wydarzyło...
- W jaki sposób...
- I kiedy.

- To nie jest dobry pomysł - Harry zebrał się na odpowiedź dopiero po chwili.

- Mamy dziś urodziny. Poza tym - obaj nachylił się do niego i dokończyli szeptem - wiemy o tobie i Malfoyu.

- Co?

- Ginny się wygadała - Fred uśmiechnął się zwycięsko.

- I... Nie wiem, nie chcecie mnie zabić?

- Och, chcieliśmy - George machnął ręką. - Ale krótko. Poza tym od początku podejrzewaliśmy, co się święci. Tak, jak mówiliśmy, naszym życiowym celem jest rozweselanie wszystkich wokół. A teraz padło na ciebie, bo ostatnio wyrabiasz normę rozpaczy za pięciu Ronów, kiedy nie dostanie na obiad swoich ukochanych pasztecików dyniowych.

- Nie odpuścicie? - westchnął zrezygnowany.

- Nigdy nie odpuszczamy - stwierdzili jednocześnie.

Zaczynając na śmierci Dumbledore'a, kończąc na Bitwie o Hogwart - powiedział zdecydowanie więcej niż zamierzał. Oszczędził sobie niektórych szczegółów, ale miał nadzieję, że bliźniacy przez jego rozedrgany głos nie zrozumieli fragmentów, podczas których jakby zapomniał, że nie był sam. Ich min raczej nie zapomni do końca życia - nie miał pojęcia, co sobie wyobrażali, ale nie wyglądali na zbyt zaskoczonych, uśmiechając się pokrzepiająco.
Otwierał kilka razy usta, zanim zdecydował się powiedzieć im o Ollivanderze i jego notatkach. Musiał się komuś wygadać, a jakichkolwiek konsekwencji nie brał pod uwagę. Na wzmiankę o jego ostatniej wizycie w Dziurawym Kotle i Melanie, bliźniacy wyglądali, jakby ktoś mocno im przyłożył, przez co Harry sam poczuł się źle z własnym zachowaniem.

Eridanus || drarryWhere stories live. Discover now