23.

1.3K 149 122
                                    

Harry wpadł do kuchni, nie wiedząc już nawet, który to raz ich niuchacz zdołał uciec. Zwierzątko nieciężko było jednak zauważyć - uwiesiło się na jednej z szuflad, usiłując się dostać do jej najwyższej i jedynej, która nadal posiadała jakąś zawartość, części.

- Słuchaj, Potter jest tam - zwrócił się do stojącego za nim Dracona, wskazując końcem różdżki odpowiedni kierunek. - Spróbuję użyć zaklęcia, a ty postaraj się go złapać - poprosił, a kiedy blondyn skinął głową, odszedł kilka kroków i szepnął: - Accio.

Niuchacz, mimo usilnych starań, nie utrzymał się przy kieliszku, który w następnej sekundzie z głośnym brzękiem rozbił się o podłogę, podczas gdy zwierzątko uniosło się w powietrze. Sprawnie wykręciło się od dłoni Dracona i wylądowało na oparciu krzesła, skąd szybko zeskoczyło. I tyle je widzieli.

Harry rzucił się za nim, bo, na Merlina, miał ciekawsze zajęcia niż wysypywanie swojego mieszkania z kieszeni niuchaczy.

Ale równie szybko ramię Malfoya objęło go w pasie, a obaj obrócili się wokół własnej osi, zanim Harry złapał równowagę po nagłym zatrzymaniu się.

- Co ty wyprawiasz? - zapytał, zupełnie nie rozumiejąc zachowania Dracona.

- Kazałeś mi złapać Pottera - odparł blondyn, unosząc delikatnie kąciki warg.

- Draco, to nie... - zaczął Harry, zanim ogarnął go niekontrolowany śmiech.

Czując wokół siebie ramiona blondyna i właściwe nie mając innego wyjścia, sam objął jego szyję, chowając w niej twarz. A Malfoy usilnie zaciskał wargi, żeby przypadkiem nie zagłuszyć pierwszego szczerego śmiechu Pottera.

Dla takich chwil warto było czekać.

Ale poddał się, kiedy pozornie uspokojony Harry podniósł na niego tak komiczne spojrzenie, że na chwilę przestało go interesować, jak głupio wyglądają z boku.

- Draco, puść mnie - poprosił przez śmiech Harry, ale oprócz tego nie zrobił nic, żeby faktycznie tak się stało. - Draco.

- Jak sobie życzysz - usłyszał w odpowiedzi, zanim blondyn cofnął dłonie. Jak Draco mógł się domyślić, kolana Harry'ego odmówiły posłuszeństwa, więc przy jego lekkiej asekuracji upadł na podłogę, a Malfoy przyklęknął tuż obok.

Uspokoiwszy się, choć nadal z głupim uśmiechem na ustach, okularnik oparł czoło o to Dracona. Mógłby przysiąc, że dawno nie czuł się tak dobrze. Nie tylko on.

- Kocham cię, Malfoy - mruknął cicho, zanurzając dłoń w platynowych włosach.

I nie trzeba było niczego więcej, żeby wiedzieć, że zupełnie przepadł.

Bo zatracanie się w kolejnych pocałunkach na kuchennej podłodze było... w idealny sposób nieidealne.

- Ja też, Potter. Ja też.

****

Nie minęło nawet kilka minut, odkąd małego złodzieja w końcu udało się złapać, gdy kominek błysnął zielenią, a na podłogę opadł ubrudzony popiołem pergamin. Harry szybko go podniósł, podejrzewając, że to może być coś ważnego, jeśli ktoś zamiast sowy wybrał o wiele szybszą sieć Fiuu. Draco spojrzał na karteczkę ponad jego ramieniem, gdy czarnowłosy usiłował wyróżnić tekst spośród szarych plam kurzu.

- Co to jest?

- Wiadomość... od Hermiony - stwierdził po krótkim zastanowieniu Harry, dostrzegając starannie zapisane litery. - To jej pismo.

Harry, naprawdę Cię przepraszam. Colin się wygadał.

Rzucił nieco spanikowane spojrzenie blondynowi, ale on nie wydawał się rozumieć wiele więcej. Chociaż, z drugiej strony, co tu było do rozumienia? Treść tego listu była aż nazbyt jednoznaczna.

Eridanus || drarryWhere stories live. Discover now