Rozdział 2

7 0 0
                                    

     Patryka każdej nocy nękał ten sam sen. Chłopak zdążył się przyzwyczaić, że pozostanie z nim na zawsze i na jawie nie myślał tak często o tamtym dniu. Przypominał sobie z niego jedynie tyle, że zauważył statek kosmiczny, jadąc rowerem do szkoły. Zawrócił i ruszył, jak najszybciej mógł, jednak gdy już prawie dotarł na miejsce, jego pojazd był w rozsypce. Resztę drogi przebył pieszo. Na miejscu zastał Radosława i Daniela. Zastanawiał się, czy dołączy do nich ktoś jeszcze. Nie mógł zaprzeczyć, że to było okropne, jednak w jakiś sposób jazda rowerem w połączeniu z adrenaliną sprawiły, że nie czuł się tak wyczerpany jak reszta jego przyjaciół i kolegów. Jego prawdziwym zmartwieniem było to, co tego dnia zdarzyło się wcześniej. Coś co nie miało nic wspólnego z inwazją. Całość przedstawiała się nieco inaczej.

     Obudziły go krzyki. Rodzice kłócili się nieraz, więc nie było to dla niego nowością. Dochodziło do bójek, a właściwie zwykłych rękoczynów ze strony ojca. Zdarzały się właśnie rano i jego matka musiała potem iść do łazienki i nakładać puder na miejsca, gdzie zostały ślady po tym, co zrobił. Spędzała tak pół godziny i wsiadając do samochodu odjeżdżała z piskiem opon, nie chcąc spóźnić się do pracy. Czasem Patryk zastanawiał się jak to możliwe, że jeszcze nie miała wypadku.

      W pierwszej chwili nie przejął się tym, co słyszał. Ot, kłótnia, nic niezwykłego. Im jednak dłużej się przysłuchiwał, tym bardziej był pewien, że nie jest to typowa wymiana słów. Jego matka krzyczała tylko z początku, potem z każdą chwilą cichła. Wytłumaczenie było jedno. Ojciec właśnie zabijał jego matkę. Chciał pobiec ją ratować, ale coś go powstrzymywało. Tym czymś było tchórzostwo. Bał się, że ojciec i jemu zrobi krzywdę. Został w pokoju i milczał, czekając na dalszy rozwój sytuacji. Cały czas nazywał siebie tchórzem, ale nie robił nic. W końcu odgłosy z pokoju rodziców ucichły. Miał już pewność, że jego matka nie żyje. Po chwili wyjrzał przez okno i zobaczył ojca kopiącego w ogródku. Obok niego leżało coś zawiniętego w pościel. Nie miał wątpliwości, że tym czymś jest jego pozbawiona życia matka. Leżała tam bezradna, nawet bardziej niż on. Nie miała pojęcia, że jej syn z mieszaniną strachu, rozpaczy i fascynacji patrzy na to, jak jej oprawca szykuje jej pogrzeb. To było najgorsze – płakał, a jednak nie potrafił ukryć, nawet sam przed sobą podniecenia tym, co widział.

      W końcu nie wytrzymał. Wrócił do łóżka, przykrył się cały i zaczął płakać. Mógł liczyć jedynie na to, że uspokoi się, zanim ojciec wróci. Nie wiedział, jak ma się zachować, co powiedzieć. Spytać, gdzie jest mama? I tak nie usłyszałby prawdy i nic by z tym nie zrobił. Najlepiej było się po prostu ubrać i obserwować dalej. Gdy zobaczy, że „pogrzeb" dobiega końca, zejdzie na dół. Udawanie, że nic się nie stało, przychodziło mu z łatwością. Spokojnie zjedzą śniadanie, może nawet utną sobie z „tatuśkiem" miłą pogawędkę. Jeśli zaszłaby potrzeba, wiedział, jak się bronić.

      Ach tak? To czemu nie broniłeś matki?

      Nie wiedział, ale rozumiał doskonale, że zadręczanie się w niczym nie pomoże. Stało się i już. Jeszcze przyjdzie czas na żałobę. Teraz ciekawiło go najbardziej, jaką bajeczkę sprzeda mu ojciec. Miał nadzieję, że dopóki nie nabierze podejrzeń, iż poznał prawdę, nie zrobi mu krzywdy.

      Na parę minut po tym, jak już zrobił sobie śniadanie, ojciec wszedł do jadalni. Coś powiedziało chłopakowi, że lepiej będzie, jeśli odezwie się pierwszy. Spojrzał w oczy mordercy i powiedział „Dzień dobry", na co dostał taką samą odpowiedź. Chciał zapytać, czy mam pojechała już do pracy, ale nie zdążył, gdyż ojciec go uprzedził, mówiąc właśnie to.

     Tak, draniu, akurat pojechała do pracy.

     Nie odezwawszy się więcej, Wrona Senior wstał i wyszedł. Po chwili dał się słyszeć niepokojący dźwięk. Nieznany i z jakiegoś powodu nie zwiastujący niczego dobrego. Wbrew zdrowemu rozsądkowi Patryk wyszedł na ganek i ujrzał, jak promień lasera wystrzeliwuje z czegoś, czego nie był w stanie zobaczyć. Choć nie powinien, podbiegł bliżej. Zadarł głowę do góry i zobaczył wielki statek kosmiczny, który wziął na cel jego ojca. Rozproszył go w jednej chwili. Nie żeby Patrykowi było go żal, ale przed chwilą był on ostatnią bliską mu osobą. Bliską mimo tego, co zrobił.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 04, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Ostatnie dzieci Ziemi [ZAWIESZONE Z POWODU WOJNY]Where stories live. Discover now