PROLOG

247 21 2
                                    

Społeczeństwo przeważnie dzieli się na dwie grupy. Zdecydowana większość, to zwykli, szarzy obywatele, chcący jedynie szczęśliwie przeżyć swoje dni. Niestety świat kręci się wokół tych drugich. To przez nich, ci Bogu ducha winni muszą, od czasu do czasu wychodzić ze swojej bezpiecznej strefy oraz odgrywać role, których być może nie wybraliby, gdyby dostali taką możliwość. Otaczają nas ludzie, pragnący mieć pod kontrolą nie tylko swoje życie, ale i wszystkich innych. W każdym towarzystwie znajdzie się tego przykład. Nie ma wyjątków.

Liceum Thornapple Kellogg High również posiadało dyrygentów. Zmieniali się, bratając ze sobą na wzajem i przekazując batutę, jeden rocznik drugiemu, aż zatrzymała się w dłoniach Ally Johnson i Heather Blake. Okrzyknięte przez tłum dobrą i złą królową na podstawie osobowości, pomimo szczerej niechęci do siebie nawzajem, władały szkołą. Will lubił wyobrażać sobie, że Ally o jasnych włosach jest Białą Któlową, a Heather – Królową Kier. On w tym całym przedstawieniu nie mógł grać, chociażby Królika, ale przyzwyczaił się już do obserwowania wszystkiego z boku. Tak samo jak wszyscy, wiedział, że szkoła jest za mała, by pomieścić dwa tak zadziorne, żądne władzy charaktery. Ba, nawet całe Middeville mogło okazać się zbyt ciasne. Dlatego napięcie rosło, z każdą chwilą, gdy trener Jude otwierała kopertę z wynikami głosowania.

Tłum z podnieceniem obserwował nauczycielkę, ostrożnie rozkładającą kartkę na scenie. Will westchnął, przykładając lustrzankę do twarzy, by zrobić kolejne zdjęcie do szkolnej gazetki. Nie uśmiechało mu się zostanie fotoreporterem. Wolał tworzyć raczej artystyczne fotografie, niżeli zdjęcia ze szkolnych imprez, ale Profesor Ride nie pozostawił mu wyboru. Twierdził, że to pomoże mu skupić się na czymś innym, niż przykrych wydarzeniach. Chłopak zaufał mu do tego stopnia, że zgarniając sprzęt z szafki, prosto po lekcjach, ruszył na aule, by usłyszeć, kto zostanie tegoroczną kapitanką cheerleaderek. Jeżeli jest coś, co interesowało go mniej niż sam cheerleading, była to właśnie informacja, która Królowa zgarnie posadę tym razem.

Rok temu była to Ally, na którą głosowała każda trenująca gimnastykę dziewczyna, bez zapędów masochistycznych. Tym razem, wyborcy mogli bardziej obawiać się zemsty ze strony Heather, niż dobroci panny Johnson, więc szanse się wyrównywały. Will ujął moment, w którym Pani Jude otwierała usta, by ogłosić wynik. Zmarszczył brwi, czekając, aż wydobędzie się z nich jakiekolwiek brzmienie.

– W tym roku, kapitanką drużyny naszych cheerleaderek – wzięła wdech, a chłopak miał wrażenie, że ktoś z tłumu zaraz zemdleje z emocji. – Nadal będzie Ally Johnson – na jej twarzy odmalowała się niemal niezauważana ulga. Ally z uśmiechem wyszła do przodu, machając do uczniów i poprawiając delikatne, jasne loki. Jej twarz przywodziła na myśl wiosenny poranek – rozpromieniona, z delikatnymi rysami, zadartym nosem i dodającymi uroku wypiekami. Uśmiechem potrafiła zjednać sobie każdego. Jednak Heather także była niezaprzeczalnie piękna. W przeciwnym razie nie byłaby Królową. Jednak jej urodę można było porównać do szronu na oknie. Piękny, ale zimny. Dziewczyna miała bardzo okazałe kości policzkowe oraz mocne, ciemne brwi, dodające wyrazu. Czarne włosy spływały prosto wzdłuż jej ramion, plącząc się lekko, gdy wstała, by również zaklaskać rywalce. – Wice kapitanem będzie Heather Blake – dodała pani Jude, gdy ta już stanęła obok Ally. Nikt nie zwracał uwagi na pozostałe kandydatki do tego stanowiska, więc Jughead podszedł bliżej, żeby pstryknąć im zdjęcie. Skoro już musiał tu być, nie zamierzał przyczyniać się do niezasłużonej sławy tych dwóch dziewczyn, pomijając te mniej wyraziste kandydatki, co zrobiłby, każdy inny na jego miejscu. Obserwował jak Ally chwyta mikrofon w drobne, opalone dłonie, a trenerka zakłada jej na remie opaskę kapitana.

– To dla mnie ogromny zaszczyt móc przez kolejny rok prowadzić nasze piękne dziewczyny do zwycięstwa – zwróciła się do reszty cheerleaderek, piszczących pod sceną oraz całej sali wypełnionej uczniami. Wszyscy śledzili ją wzrokiem, jak zaczarowani. – Co mogę powiedzieć więcej... – wzruszyła ramionami, z tak idealnie wypracowaną skromnością, że mogłaby przekonać o jej prawdziwości każdego. – Do boju Trojanie! – po raz kolejny rozległy się wiwaty, a Królowe przytulił się, szepcząc słowa gratulacji. Kolejne zdjęcia do kroniki, na których musiała być Ally i Heather.

Will marzył o tym, żeby wrócić do domu i odpocząć od tego cyrku, jednak nie było mu to pisane, póki nie zgłosi się do Ride'a. Zamiast tego, opierał się o framugę drzwi, obserwując jak grupa pięknych, fałszywych dziewcząt ściska się z członkami drużyny footballowej. Zastanawiał się, jak to jest, że wszyscy chcieliby być nimi i dlaczego? Po co ktokolwiek mógłby chcieć, żyć w tej kolorowej bańce? Ally Johnson spojrzała w jego kierunku, uśmiechając się. Rozumiał dlaczego każdy ją kochał. Udawała, że nie czuje się kimś więcej niż oni. Zbyt życzliwa na przewodniczącą szkoły i zbyt delikatna, by komuś zaszkodzić. Sprawiała, że ludzie wokół niej, czuli się wyjątkowi. On sam nigdy nie wiedział, czy to prawdziwa ona, czy jedynie maska. Miał się już nie dowiedzieć. Nie spodziewał się jednak, że kilka dni po tym wydarzeniu, Ally Johnson zniknie bez śladu.

———————————————————
Cześć kochani,

Postanowiłam zamieścić tu moje stare opowiadanie, którego dotąd nie publikowałam, żeby coś tutaj wpadało podczas gdy piszę nowe rozdziały Słowem Stworzonych 😁

Mam nadzieję, że Wam się spodoba

Bawcie się dobrze!

REPAINT THE ROSES Where stories live. Discover now