#10 Mama

28 3 10
                                    

- Och - wydukał czarnowłosy, po tym jak w biegu wpadł na Kahlen, Akheta i Dinga. Nie spodziewał się ich poza norą Almiraja, tak samo jak oni jego tutaj.

Chłopiec bał się nawet, że mogli nie przeżyć nocy w tej norze. Gdyby wiedział, że bez problemu wyjdą, nie biegałby przez całą noc, by znaleźć pomoc. Im podobnie od razu ulżyło na jego widok. Nie potrzebnie się martwili, że coś mogło mu się stać samemu w dżungli. Orson jak zwykle udowodnił swoim starszym znajomym, że potrafił sam się sobą zająć. Zanim spotkał żywioły Eteru, był przecież samotnym wędrowca, mimo młodego wieku.

Obok chłopca stała jakaś kobieta, była prawie tego samego wzrostu co on, czyli musiała mieć poniżej 160 cm wzrostu. Miała na sobie białą koszulę z podwiniętymi rękawami i przez nie było widać bez problemu jej umięśnione ramiona pokryte rudym futrem. Do tego miała na sobie ciemne, luźne spodnie z wysokim stanem. Kobieta była rasy furry, czyli miała zwierzęcą charakterystykę rudego królika, jednocześnie nadal będąc humanoidalną.

Nikomu nie umknął fakt, że wzrok kobiety był skupiony jedynie na Dingu. Przyglądała mu się dziwnie. Nie spuszczała go choć na chwilę ze wzroku. Oczywiście młody mężczyzna zignorował kobietę, zachowując się jak gdyby nigdy nic, jakby nie zauważył tego i jej.

- Orson, nic ci się nie stało? Jesteś cały? - zapytał od razu Akhet. Oczywiście chłopiec wyglądał na całego i Akhet mógł się założyć, że nic mu się nie stało podczas chodzenia samemu po dżungli, ale musiał się upewnić dla dobrego sumienia. Miał też nadzieję, że przy okazji powie im kim jest kobieta, z którą przyszedł.

- Nic - odpowiedział krótko chłopiec.

Nie ciągnęli dłużej rozmowy, a nawet gdyby chcieli, to nieznana kobieta otworzyła usta.

- Ding! Czemu nie mówiłeś, że to ty? Prawie cię nie rozpoznałam. Obciąłeś włosy? Kiedyś miałeś o wiele dłuższe. Na dodatek jesteś teraz taki wysoki! Niepotrzebnie się bałam, że będziesz miał wzrost po mnie... Ach, nieważne, choć się przytul! - Nagle podeszła do niego i mocno przytuliła w pasie. Ding nie odwzajemnił wcale jej uścisku i trwało to długo zanim go puściła. - Co ty tutaj robisz? Gdzie Appy? O nie, nie mów mi, że coś się jej stało...

- Nic jej nie jest - odpowiedział i zdezorientował wszystkich swoim chłodnym zdaniem. W czterech słowach było można wyczytać wiele negatywnych uczuć, ale głównie niechęć. Tryton położył dłonie na ramionach kobiety i odsunął ją robiąc między ich dwójką dystans. Zachowywał się wbrew temu jakiego znali go jego znajomi. Rzadko się z nim widywali, ale czy naprawdę był taki nieprzyjazny?

- To twoja mama? - zapytał się Akhet patrząc się niepewnie na Dinga. Rozszyfrował to z tego co mówiła kobieta i oczywiście chciał być przyjazny, jednocześnie chcąc dokładniej zrozumieć całą tę sytuację. Co to była za atmosfera?

- Tak, to moja rodzicielka. Bailey - przedstawił ją.

- Ahoy, nigdy nie poznałam przyjaciół mojego syna, więc bardzo miło mi was poznać.

- To moi znajomi, żywioły Eteru. To jest Kahlen i Akhet, a Orsona już znasz. Pracują z moim chłopakiem i z Appy, więc im trochę pomagam w misji.

- Masz chłopaka i jeszcze go nie poznałam?!

- Nie widzę powodu, by ciebie poznawał, i tak nie wiedziałem, że tutaj będziesz. - Posłał jej lodowate spojrzenie, które sprawiło, że nawet towarzysze poczuli gęsią skórkę. Wydawało się to być wcześniej dziwne, że Ding tak się różni swoim zachowaniem od trytonów, ale im dłużej rozmawiał ze swoją matką, tym więcej podobieństw widziała Kahlen między nim a trytonami. Potrafił być przerażający, jeżeli chciał, więc czemu miał by być lojalny? Równie dobrze, może udawać przed nimi kogoś kim wcale nie jest i dopiero teraz pokazywać swoją prawdziwą stronę.

Serce Eteru "Wojna o serce" Część 2Where stories live. Discover now