#8 W namiocie Króla Hisaina

26 2 6
                                    

Jackson przystanął przed namiotem i zatrzymał na nim swój pusty. Próbował odnaleźć w sobie motywację, by wejść do środka, miał jej już coraz mniej. Każdego dnia był ciągnięty głębiej, ku ciemności, od której nie widział odwrotu. Miał coraz mniejszą ochotę na spotkania z Hisainem... A to wszystko przez króla. Wcześniej, przed tym wszystkim, miał wszystko czego potrzebował, by wieść szczęśliwe życia. W wiosce otaczali go przyjaciele, rodzina i miał chłopaka, którego kochał i to mu właśnie wystarczało. Ale dla niego odwrócił się od wszystkich innych, którzy byli ważni w jego życiu, a co najważniejsze, od kobiety, która była dla niego jak druga matka, Mory. Jedyne co mógł teraz robić, to przybierać dobrą minę do złej gry. Być w roli, która na oko nigdy się nie zakończy.

W końcu wszedł do środka i od razu jego wzrok natrafił na złote oczy jego chłopaka... albo też króla.

- Jackson, jaka to miła niespodzianka. - Uśmiechnął się do niego król.

- Jestem tu dla Hisaina - westchnął pomału podchodząc bliżej.

- No weź, nawet nie wiesz jak dawno z nikim nie rozmawiałem, a ty zawsze tylko: Hisain, Hisain, Hisain. Daj mi się wygadać - powiedział patrząc prosto w szmaragdowe oczy panterołaka. - Ostatnio rozmawiałem z jakimiś istotami przed królową Em. Wtedy nieźle opanowałem to miejsce, ale taka mała paskuda, głupia Stax zwołała wszystkie smoki i mnie stąd wyrzucili. Wtedy się dowiedziałem jak Eter się dzieli swoją mocą, po raz pierwszy odkryłem że nie żyje. Odwiedzałem ich tak często, a oni byli martwi przez te wszystkie lata! Nienawidzę ich za to, że umarli, by dzielić się swoją mocą z mieszkańcami tego świata. Jeżeli chcieli umrzeć mogli mi oddać swoją moc. Ale jak zrobili, tak zrobili, teraz niech sobie Eter patrzy jak odbieram im wszystko co stworzyli.

- Nie jestem tu, by słuchać o twoich traumach - odparł niewzruszony Jackson, zmęczony słuchaniem króla. - Jestem tu dla Hisaina, nie dla ciebie.

- Hisain, Hisain, Hisain... Nie masz własnego życia? Bo zawsze gdy tu jesteś, to jest to jedyne co słyszę.

- Ty gadasz zawsze o Eterze - zauważył Jackson. - A teraz, przywróć Hisaina.

- Nie mam ochoty.

- Powiedziałem, żebyś przywrócił Hisaina. - Ciemnowłosy wyciągnął miecz i zanim król zauważył chłopak stał przed nim przykładając mu nóż do jego bladej szyi. Przez chwilę król z wypisanym szokiem na twarzy patrzył na srebro, ale trwało to mniej niż kilka sekund, zanim się uśmiechnął.

- Co robisz? Chcesz przestraszyć Hisaina widokiem ciebie przykładającym mu miecz do szyi? Czy masz może zamiar mnie zabić, swojego chłopaka? - zaśmiał się. - Jeżeli zabijesz mnie, to zabijesz i jego.

Jackson przez chwilę patrzył w złote oczy Króla, który pewny siebie uśmiechał mu się prosto w jego twarz. Szesnastolatek cofnął się o krok i schował miecz z powrotem do swojego futerału. Spokojnie odwrócił wzrok próbując opanować emocje. Chwilowo cały był w nerwach przed osobą, przed którą nie powinien. Już nawet nie rozpoznawał samego siebie, przez negatywne uczucie i myśli które miał.

- Jackson! Jesteś - usłyszał panterołak i od razu szmaragdowe oczy spojrzały na radosną twarz przed sobą. - Choć usiądź obok, jest miejsce.

Ze lekkim uśmiechem przewrócił oczami i usiadł obok niego jak przed chwilą Hisain mu zaproponował. Gdy usiadł, biało włosy od razu położył głowę na ramieniu chłopaka i bez wahania złapał go za dłoń.

- Nie mogę się doczekać aż to się skończy i będziemy mogli spędzić wieczność momentów takich jak te - odparł złotooki. - Nudzi mi się gdy ciebie przy mnie nie ma. Siedzę sam i czekam aż przyjdziesz, co czasami wydaje się trwać całe wieki. Dlatego bardzo za tobą tęsknię.

Serce Eteru "Wojna o serce" Część 2Where stories live. Discover now