28.

337 35 34
                                    

Ja przypominam, że do końca miesiąca działa taka ankieta, o tu

https://forms.gle/kDbp5unefWgvD6gt5




Dłoń Harry'ego powędrowała w dół brzucha. Nie robił tego tak długo, że chyba nawet zapomniał jak się za to zabrać. Może był trochę uzależniony, ale naprawdę kilka dni, to już dla niego sporo czasu. Owinął palce wokół coraz bardziej twardniejącego penisa i odchylił głowę, opierając ją na krawędzi wanny. Gdyby tylko był tutaj Louis, chętnie pokazałby mu, że i bez niego radzi sobie w każdej sytuacji. Nie potrzebował go ani teraz, ani nigdy więcej. Dał sobie kilka pociągnięć, aż jego penis zrobił się całkowicie twardy, po czym stwierdził, że przecież może zabawić się jeszcze lepiej. Powoli zaczął się rozciągać, zaczynając najpierw od jednego i szybko dokładając drugiego palca. Brakowało mu tutaj paru rzeczy, przede wszystkim jakiegoś porządnego faceta, na którego penisie mógłby się ujeżdżać, ale od czego miał własne palce, da radę. Zmienił pozycję, żeby było mu wygodniej i zaczął się jeszcze bardziej rozciągać, a praktycznie chwilę później już ujeżdżał własne palce, starając się dać sobie jak najwięcej przyjemności i pozwalając wodzie wylewać się co jakiś czas za wannę. 

I nieważne, że przez cały ten czas myślał o szatynie, ale robił to tylko dlatego, że Louis był naprawdę dobry w łóżku, temu nie dało się zaprzeczyć. W końcu doszedł mocno, po czym od razu oparł głowę o krawędź wanny, starając się wyrównać oddech. Był wykończony, bolały go mięśnie, ale potrzebował tego. Dał sobie jeszcze kilka minut na uspokojenie i całkowite dojście do siebie, a następnie wyszedł z wanny, owijając się od razu jednym z puchatych hotelowych ręczników, a drugi rzucając na podłogę, żeby zetrzeć stamtąd wodę. Posprzątał z grubsza, po czym narzucił na siebie szlafrok i wyszedł z łazienki, gdzie w salonie od razu sprawdził godzinę, żeby zorientować się, ile jeszcze miał czasu i ruszył do sypialni, gdzie powoli ubrał na siebie to wszystko, co przygotował już wczoraj z Liamem, po czym obwiesił się całym sprzętem Nialla, który na szczęście był tak mały, że praktycznie niewidoczny. 

– Słyszysz mnie, Nini? – zapytał. 

– Bardzo dobrze, H – odpowiedział mu Liam, którego cichy głos usłyszał w uchu.

– W takim razie czekam na Yaira – powiedział brunet i usiadł na kanapie. 

Włączył jakiś film dla zabicia czasu, ale nie potrafił się na nim skupić. Szczerze powiedziawszy, był przerażony tym, co miało się wydarzyć, a strach pogłębiał fakt, że to wszystko zależało od niego i każdy jego najmniejszy ruch mógł przynieść klęskę. 

O mało nie zszedł na zawał, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Wydawało mu się, że przysnął na chwilę, ale nie dziwił się sobie po nocy, jaką zafundował im Niall. Wstał z kanapy i poszedł otworzyć, a za drzwiami zastał nikogo innego, jak tylko Yaira, którego się spodziewał. 

– Dzień dobry, stokrotko – przywitał się tamten. – Gotowy? 

– Tak – potwierdził Harry. – Chyba nawet trochę się zdrzemnąłem, poczekaj, wezmę rzeczy i już idziemy. 

Wrócił do środka, zabrał ze sobą telefon i kilka innych drobiazgów, pakując je do torebki, po czym wyszedł i razem z Yairem ruszyli na parking, gdzie czekał już na nich samochód, a raczej limuzyna, na której widok Harry był lekko zdziwiony. 

– Stwierdziłem, że oboje może zechcemy wypić jakiegoś drinka – powiedział tamten, jakby wyczuwał, że Harry chce o to zapytać, po czym otworzył mu drzwi i młodszy wsiadł do środka. 

– Więc najpierw do Carli? – zapytał, kiedy mężczyzna dołączył do niego. 

– Tak, ale nie zabawimy tam długo. 

Harry przytaknął tylko, po czym zmienił temat na bardziej neutralny, starając się wypytać Yaira co takiego przygotował na wieczór, ale mężczyzna nie chciał dać mu się podejść, chociaż Harry próbował i flirtował z nim na wszystkie sposoby. Yair nie puścił pary z ust przez całą drogę, a kiedy w końcu dotarli na miejsce, Harry zupełnie o tym zapomniał. Wysiadł z auta, kiedy jakiś mężczyzna otworzył mu drzwi i nawet nie zdążył rozejrzeć się dookoła, bo od razu wpadł w ramiona Carli.

– Harry, mój drogi – zaszczebiotała, przytulając go, po czym odsunęła się i przyjrzała mu uważnie, ciągle trzymając go na wyciągnięcie rąk. – Wyglądasz obłędnie.

– Nie lepiej, jak ty – odpowiedział Harry, na co zaśmiała się sztucznie, przywitała jeszcze z Yairem i owinęła dłoń wokół jego pasa, prowadząc go w tłum.

Yair szedł z jej drugiej strony, a przed nimi i za nimi sunęły stada ochroniarzy. Carla oczywiście ubrana była w długą, zwiewną suknię, która już chyba nie robiła na Harrym wrażenia, bo wyglądało na to, że ta kobieta po prostu ubierała się tak na co dzień. Kiedy jednak szła, tłum bawiących się ludzi rozstępował się przed nią jak przed jakąś królową i on był naprawdę zdziwiony, że jeszcze nie kłaniali się w pas. Ale patrzyli, patrzyli i zastanawiali się, kim jest ta kobieta, chociaż wielu pewnie domyślało się, że mogła być tu kimś w stylu organizatorki czy właścicielki. W każdym razie Harry mógł się wreszcie rozejrzeć i zorientować. Byli w czymś, co chyba najbardziej przypominało mu rzymskie Koloseum, ale akustyka była tutaj świetna, temu nie mógł zaprzeczyć. Zatrzymali się po drodze kilka razy, żeby Carla przywitała się z jakimiś nieznanymi mu ludźmi i przedstawiła jego i Yaira, głównie jego, bo Yaira kilka osób kojarzyło, aż w końcu dotarli do jakiejś loży znajdującej się na balkonie, czy piętrze, Harry nie wiedział dokładnie jak to nazwać, gdzie czekało na nich kilku innych ludzi. Carla również przywitała się z nimi, po czym przedstawiła towarzyszących jej mężczyzn, a zaraz po tym wręczono im po kieliszku szampana i rozsiedli się na kanapach.

– Podoba ci się? – zapytał Yair, zajmując miejsce obok Harry’ego, który od razu wpatrzył się w grający na scenie zespół.

– Nie znam ich, ale fajnie grają – odpowiedział, odruchowo upijając mały łyk ze swojego kieliszka.

Oby szampan nie był zatruty.

– Ja tym bardziej, to już nie moje czasy  – zaśmiał się Yair, na co Harry również zaśmiał się cicho. Oboje wcale nie byli tacy starzy, a jednak już mieli spore braki. – Nie masz bransoletki – dodał mężczyzna, kładąc dłoń na dłoni Harry’ego i przez moment młodszy spiął się.

– Zapomniałem o niej, nie jestem przyzwyczajony do noszenia biżuterii – odpowiedział, wymyślając to na poczekaniu.

Yair pokiwał głową.

– Chyba trzeba to zmienić, zasługujesz na tony takich błyskotek.

Harry posłał mu na to mały uśmiech, po czym przytulił się do mężczyzny, pozwalając owinąć mu dłoń wokół swoich ramion. Czuł się naprawdę źle, że jednak pogrywał uczuciami Yaira, ale może mu wybaczy, kiedy będzie już po wszystkim i zrozumie, że musiał to zrobić. Nie odezwał się już, za to skupił się na obserwowaniu Carli, która właśnie śmiała się z czegoś, a po chwili skinęła na jednego ze swoich ochroniarzy, który podszedł i postawił na stoliku jakiś pakunek. Nie, żeby Harry’ego od razu to zaciekawiło, ale to coś było na szczęście zbyt małe na szachy. Mężczyzna, który rozmawiał z Carlą otworzył je i właśnie wtedy Harry zobaczył, co było w środku. Kolia, którą sam wcześniej oglądał. Mężczyzna przyglądał się jej przez chwilę, po czym skinął głową, a Carla uśmiechnęła się do niego. W tym hałasie Harry nie miał pojęcia, co mówią, ale wyglądało na to, że właśnie ubili interes.

Po nim przyszedł ktoś inny, a potem jeszcze jeden. Z każdym z nich Carla rozmawiała, popijała szampana, a potem pokazywała zawartość tajemniczych pudełek. Później mężczyźni zabierali je, wymieniając na walizki pełne pieniędzy i znikali. Na szczęście, tak jak mówił Yair, żadna z tych rzeczy nie była szachami i Harry miał nadzieję, że będzie tak dalej.

– Zbieramy się, kwiatuszku? – usłyszał głos Yaira tuż przy uchu, kiedy byli już tutaj może ze dwie godziny, w ciągu których Harry starał się nie spuszczać Carli z oka, jednocześnie udając, że bardziej interesuje go to, co działo się na scenie.

Spojrzał na mężczyznę i uśmiechnął się do niego.

– Tak – potwierdził. –  Myślę, że już najwyższy czas.

Partners in crime. Back to workWhere stories live. Discover now