Live fast, die young...
Nieważne przy czym stoisz, ale jak tym jeździsz 🙃
Niall nie zgodził się na wyjście mimo usilnych próśb Liama, więc teraz Payne siedział z Malikiem sam, kiedy ten robił mu małą wycieczkę przez Londyn tak, jak obiecał. Żałował, że blondyna nie było z nimi, ale nic nie skutkowało, wręcz przeciwnie, skończyło się na tym, że jeśli wyjdą, mają już nie wracać do hotelu, a do tego Niall oznajmił, że jeśli coś się stanie, to on nie będzie wyciągał ich z kłopotów. Ale Liam chciał jechać, zwłaszcza że, wstyd się przyznać, jak na syna słynnych prawników, nigdy nie był w Londynie. Owszem, kilka miejsc odwiedził, ale jakoś nigdy nie miał okazji być tutaj. Miał nadzieję, że Horan jakoś się udobrucha, kiedy wrócą, chociaż na razie Zayn jechał bardzo spokojnie.
– Obiecałeś mi najlepszą jazdę w życiu – przypomniał mu Liam, na co Malik zaśmiał się krótko i położył dłoń na jego udzie.
– Wytrzymaj jeszcze trochę, niedługo będziemy na miejscu – odpowiedział mulat.
Liam zmarszczył brwi zdezorientowany.
– Gdzie jedziemy? – zapytał, ale nie otrzymał odpowiedzi.
Zayn miał plan, małą niespodziankę i liczył, że to miejsce nadal istniało, może nawet było tam jeszcze kilka osób, które kiedyś znał. Może nawet przywitają go jak swojego, jak za starych dobrych czasów.
Przejechał jeszcze kilka ulic i w końcu wjechał w tę dobrze mu znaną. Uśmiechnął się od razu. Dobrze, że jednak wziął trochę bardziej szpanerskie auto, bo jak widać, nadal przybywały tutaj tłumy. Zaparkował pomiędzy dwoma sportowymi wozami i wysiadł a Liam zrobił dokładnie to samo. Rozglądał się uważnie dookoła, ale czuł się jak w jakimś dziwnym śnie albo jakby nagle znalazł się na planie Szybkich i wściekłych. Wszędzie było pełno drogich, sportowych aut w różnych rażących kolorach, wokół krążyli obwieszeni złotymi łańcuchami mężczyźni w różnym wieku i półnagie dziewczyny uwieszające się na szyi każdego, kto wydawał się im trochę bardziej wpływowy albo bogatszy od reszty.
Zayn zarzucił rękę na ramię Liama, przyciągając go do siebie i wszedł w tłum. Wiedział, że kilka osób już go rozpoznało, bo szeptali między sobą, ale nie miał zamiaru uciekać, przyjechał tu trochę się zabawić.
– Proszę, proszę... – usłyszał czyjś głos. – Zayn Malik.
Odwrócił się lekko i od razu zobaczył idącego w jego stronę mężczyznę. Poznał go bez problemu, chociaż nie widział go od lat.
– Masz czelność przyjeżdżać tutaj po tylu latach? – dopytał tamten i Zayn od razu poczuł, jak Liam spiął się odrobinę.
– Jorge – zaśmiał się Malik. – Jak widzisz, przyjechałem się trochę rozerwać, rzadko bywam w tych stronach, ale zabawię w Londynie kilka dni – odpowiedział.
Jorge podszedł do nich i wymienił z Malikiem przyjacielski uścisk.
– W takim razie witamy w Londynie. Chętnie dowiem się, czy plotki, które tutaj dotarły, są prawdziwe – powiedział i utkwił wzrok w Liamie.
– Liam – odezwał się Malik, podążając za jego spojrzeniem i znowu obejmując Payne'a ramieniem. – Mój narzeczony.
– Witamy w naszych skromnych progach – powiedział Jorge, podając chłopakowi dłoń, a Liam uścisnął ją krótko. – Więc przyjechałeś się pościgać?
– Może jutro, dzisiaj tylko popatrzymy, ale stawiam dziesięć kawałków na gościa w czerwonym aucie.
Właściwie w tym momencie Zayn zdał sobie sprawę, że może nie przyjechał tutaj przypadkiem. Bardzo możliwe, że to intuicja go tutaj zaprowadziła i jeśli dobrze to rozegra, to może dowiedzieć się czegoś o tych kradzieżach, a nawet samym Gideonie, który jak na razie był człowiekiem widmo.
CZYTASZ
Partners in crime. Back to work
Fanfiction[[ Partners in crime - część 3 ]] Nikt nie zrozumie przestępcy lepiej niż inny przestępca. Jednak by stać się wolnym, musisz przeciwstawić się przyjacielowi...