16.

373 52 62
                                    

Chyba sama nie nadążam za Larrym w tym ff 😂

Enjoy!





Harry przesiedział jeszcze jeden obrót koła, najpierw wypłakując oczy, a potem doprowadzając się do porządku, po czym wysiadł, zastając Louisa siedzącego na masce i palącego. Podszedł do niego, mierząc od góry do dołu.

– Daleko stąd te wyścigi? – zapytał.

Louis spojrzał na niego i zgasił papierosa, po czym ściągnął z siebie bluzę i wrzucił ją na tylne siedzenie auta, zanim wsiadł.

– Niedaleko, wsiadaj – oznajmił.

Harry odruchowo zacisnął zęby, ale wsiadł do samochodu. Nie ukrywał, że takie sportowe auta trochę go kręciły i gdyby sytuacja była inna, pewnie Louis już pieprzyłby go na tej masce, ale teraz chętnie dałby się przelecieć komuś zupełnie innemu, nawet jeśli miałby to być Yair. A może jemu faktycznie nie była pisana jedna osoba, może wcześniejszy styl życia, który prowadził, był dla niego bardziej odpowiedni?

Nie odzywał się przez całą drogę, wpatrując się tylko w mijane ulice, zastanawiając się nad tym, czy może faktycznie nie wyprowadzić się teraz właśnie tutaj, do Londynu. Chociaż na trochę. Kiedy jednak dotarli na miejsce, Harry aż otworzył usta ze zdziwienia. Liam opowiadał mu o tym, ale ujrzeć to na własne oczy było czymś zupełnie innym. Od razu wysiadł, kiedy tylko szatyn zatrzymał samochód, ale nie mógł się oprzeć, bo przecież właśnie tutaj, po długim zgrywaniu kury domowej, poczuł się wreszcie jak ryba w wodzie i naprawdę żałował, że nie ubrał się lepiej, bardziej wyzywająco, żeby wszyscy ci mężczyźni padli od razu do jego stóp. Ale przecież chociaż trochę mógł poprawić swój wygląd. Podwinął koszulkę, odsłaniając brzuch, po czym związał ją i ruszył do przodu kokieteryjnym krokiem. Miał nadzieję, że nie wyszedł z wprawy. Nie przeszedł jednak nawet kilku metrów, kiedy Louis pociągnął go za szlufkę od spodni i ściągnął jego koszulkę w dół, rozwiązując węzełek, który Harry na niej zrobił. 

– Znasz zasady – oznajmił. – Nie wychylasz się. 

Harry prychnął pogardliwie i chciał ruszyć do przodu, zostawiając Tomlinsona, ale ten złapał go mocno, wbijając palce w jego bok. 

Chwila minęła, zanim znaleźli resztę i dołączyli do nich. Byli w towarzystwie Jorge, który od razu przywitał się z szatynem, po czym Louis przedstawił mu Harry'ego i usiadł na masce wozu Malika, wyciągając z kieszeni kolejnego papierosa i częstując nimi resztę, otrzymując jednocześnie od Nialla to specyficzne spojrzenie, mówiące mu, co blondyn sądzi o niszczeniu sobie zdrowia. Harry wyciągnął szatynowi papierosa z ust, kiedy tylko ten go odpalił, po czym zaciągnął się mocno, zanim Tomlinson mu go odebrał i wdał się w mało zobowiązującą rozmowę z Jorge, przyciągając Harry'ego do siebie, żeby ten usiadł między jego nogami. Styles uśmiechnął się do siebie w duchu, Louis może i odpuścił, ale nadal zamierzał go chronić za wszelką cenę, co tylko sprawiało, że chciał się na nim zemścić. Szatyn z nim pogrywał przez swoje zachowanie i on też zamierzał to robić. Pierwszy wyciągnął rękę po piwo, które po chwili zaproponował im Jorge, po czym wsłuchał się w rozmowę. Nie było to nic szczególnego, na razie ten mężczyzna wypytywał Louisa i Zayna o to, czym zajmowali się przez ostatnie lata, w międzyczasie obstawiając kilka wyścigów. 

– Pójdę się trochę rozejrzeć – powiedział w końcu Harry, znudzony tym wszystkim. – Idziesz, Lee? – zapytał przyjaciela, a ten od razu skinął głową. Sam trochę się tutaj nudził, zwłaszcza że nie rozumiał połowy z tego, o czym Malik rozmawiał z Jorge. Nie znał ani tych ludzi, ani nawet o nich nie słyszał, więc nie było sensu tam tkwić. 

Partners in crime. Back to workOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz