37

2.8K 202 73
                                    

Przed ostatni rozdział do końca :(

Erwin pov

Siedziałem zamyślony w samochodzie. Jechaliśmy w kierunku siedziby motocyklistów co wciąż do mnie nie docierało. Nie mogłem sobie wyobrazić że niedługo skończy się ta cała "wojna".

-Dobra jesteśmy na miejscu! Erwin, Labo i Dawid idziecie jednym wejściem, ja, Michał i Mateuszek drugim, Vasquez, Kui oraz Silny trzecim. Reszta ubezpiecza wyjścia i wyjazdy, zrozumieliście?- spytał Carbonara wyrywając mnie z zamyślenia.

Wszyscy zgodnie odpowiedzieliśmy twierdząco.

Stresowałem się, ale nie tym czy zginę, czy nam się uda. Tylko tym aby nikomu nic się nie stało i czy dorwiemy Tomsona.

-Dobra, ruszamy! Zgłaszajcie wszystko na krótkofalówkach.- dodał Kui.

Ja, laborant oraz Dawid podbiegliśmy pod wejście którym mieliśmy wejść.

Pokazałem im ruchem ręki aby poczekali.

Wychyliłem się obserwując środek. Stało tam dwoje ludzi z pistoletami. Cofnąłem się trochę.

-Jest dwójka. Ty bierzesz jednego, a ja drugiego.- szepnąłem do Dawida.

Bruent kiwnął głową i weszliśmy cicho do środka.

Podeszłem do jednego mężczyzny i szybkim ruchem skręciłem mu kark, natomiast dawid drugiemu poderżnął gardło.

Zawołałem ich ruchem dłoni i ruszyliśmy  dalej.

Po drodze nikogo nie spotkaliśmy, ale gdy znajdowaliśmy się przy głównym pomieszczeniu usłyszeliśmy pierwsze strzały.

-Co się tam dzieję?- spytałem przez krótkofalówkę.

-Wjezdzamy na pełnej, zauważyli nas!- odpowiedział Carbo.

Jak rozkazał tak zrobiliśmy, ukrywając się za ścianą zaczęliśmy strzelaninę.

Szło sprawnie, mieliśmy przewagę liczebną oraz plus zaskoczenia ich.

Większość już leżała postrzelona lub martwa, nie mieliśmy dużo czasu. W każdej chwili mogła się zjawić policja.

-Kurwa!- usłyszałem obok siebie głos Laboranta który leżał na ziemi postrzelony.

Zauważyłem jak znana mi sylwetka biegnie do wyjścia. Wiedziałem że mam teraz wybór.

Iść za Tomsonem i się go pozbyć, lub ratować Labo który się wykrwawiał.

Rozjerzałem się poszukując kogoś aby mi pomógł ale reszta była zajęta.

Warknałem pod nosem wiedząc że ten śmieć dalej żyje.

Podbiegłem do McQuina i przyklęknąłem przy nim.

-Gdzie dostałeś?- spytałem szybko.

-W brzuch, nic mi nie będzie, biegnij za nim!- odpowiedział ciężko oddychając.

-Zamknij się i oddychaj spokojnie! Nie myślisz chyba że cię zostawię!- Warknałem.

Rozdarłem ubranie chłopaka szukając rany. Kula nie przeszła na wylot, utknęła w ciele, a rana obficie krwawiła.

Sprawnym ruchem zdjąłem z siebie bluzkę i przyłożyłem ją do rany uciskając.

Mam nadzieję że nasza obstawa przy wyjściach dorwie tą szmatę.

-Jak się trzymasz?- spytałem.

-Słabo mi..- wychrypiał.

-Kurwa- Warknałem.-Dobra nie mamy czasu! Biorę się do medyka, oni sobie poradzą.- powiedziałem i wziąłem chłopaka na ręce.

I'm Alone ~ MorwinWhere stories live. Discover now