*5*

103 3 1
                                    

▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱

,, Łzy to słowa, których serce nie potrafi wypowiedzieć "

▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱

Noc minęła spokojnie. Od napadu Nazguli gdzieś koło północy, nic się nie wydarzyło. Kiedy wstało słońce mój brat zbudził hobbitów, a ja zeszłam z nimi do gospody. Obierzyświat natomiast poszedł po starego Butterbura, aby powiedzieć mu o napadzie. Ja w tym czasie zostałam z Hobbitami na dole gospody i zaczekałam na brata i gospodarza. Po jakimś czasie usłyszeliśmy krzyk Butterbura.

- Żeby goście nie mogli się spokojnie wyspać w mojej gospodzie! Do czego to doszło...

- Do ciężkich czasów.-Odpowiedzieliśmy razem z moim bratem.- Przygotuj śniadanie, wyruszamy jak najszybciej.

- A jak kucyk by się jakiś znalazł. Nie poniesiemy tego wszystkiego.- Narzekał Pipin

- Kucyk się znajdzie panie Tuk, o to się proszę nie martwić.- Powiedział Butterbur. Gospodarz wybiegł z gospody do kuchni i coś pośpiesznie powiedział swoim druhom- Nobowi i Bobowi- po czym wybiegł z gospody w poszukiwaniu kucyka. Kiedy zjedliśmy śniadanie poszliśmy po kucyka i wyszliśmy przez bramę...resztki bramy, bo nazgule ją doszczętnie zniszczyły. Ruszyliśmy przed siebie. 

Słyszeliśmy jak hobbici coś mówią o nas, ale nic poza tym. Nawet ptaków nie było słychać. Skierowaliśmy się na przełaj przez las, gdyż zgodnie z Aragornem uznaliśmy, że tak będzie bezpieczniej, chodź będziemy musieli przedrzeć się przez Komarowe Bagna.

-Skąd mamy wiedzieć czy Obierzyświat i Riverdena to przyjaciele Gandalfa.- Powiedział, któryś z hobbitów, chyba Mery.

- Nie mamy wyboru musimy im ufać.-Odpowiedział Frodo.

- Ale do kąt nas prowadzą?- Spytał Sam.

- Do Rivendell panie Gamge. Do domu Elronda.- Odpowiedziałam.

- Słyszeliście?!- Powiedział podekscytowany Sam.- Zobaczymy elfów!- Ja się tylko uśmiechnęłam smutno, bo oboje z Obierzyświatem wiedzieliśmy, że elfowie opuszczają Rivendell. Szliśmy dość krótko, może ze dwie osiem tercji, kiedy zobaczyłam, że hobbici stają. Byliśmy na otwartym polu, więc zależało nam na szybkim przedostaniu się na osłonięte tereny.

- Panowie. Nie stajemy za dnia.- Powiedział mój brat.

- A śniadanie?- Zapytał Pipin.

- Już jedliście.- Odpowiedziałam, po czym się obróciłam i poszłam dalej.

- Chyba nie słyszeli o drugim śniadaniu.- Powiedział Mery, a ja się zaśmiałam.

- A o obiedzie, podwieczorku, kolacji? O nich chyba słyszeli?- Żalił się Pipin.

- Nie sądzę.- Odparł Mery, a ja rzuciłam im jabłka. Szliśmy przez cały dzień, nigdzie nie było śladu nazguli co mnie trochę zaniepokoiło, ale też ucieszyło. Tylko, że jeśli teraz nie atakują, to poczekają, aż staniemy gdzieś w miejscu, z którego nie ma ucieczki. Kiedy doszliśmy do bagien hobbici znów zaczęli narzekać.

- Co one jedzą jeśli brak im hobbitów?- Powiedział Mery.

- Żywcem mnie zjadają!- Dołączył się Pipin, po czym się przewrócił i wpadł w wodę. Tylko Frodo i Sam szli dzielnie nie narzekając na nic. Późnym wieczorem znaleźliśmy w miarę suchy kawałek ziemi i rozbiliśmy na nim obóz. Ja zostałam z hobbitami, a mój najlepszy brat jak zwykle poszedł polować. Rozpaliłam ognisko podśpiewując piosnkę, której nauczył mnie Gndalf, jak byłam mała. Hobbici, a zwłaszcza Frodo znali jej tekst, więc po chwili śpiewaliśmy razem (oczywiście cicho). Po jakimś czasie przyszedł Obierzyświat z wielkim jeleniem i zajął się nim. Kiedy skończył przyrządził ciepły posiłek i nam rozdał. Kiedy skończyłam jeść podszedł i usiadł koło mnie.

- Idź spać potrzymam wartę.

- Nie to ty idź spać Obierzyświecie.- Odparłam.

- Riverdeno...- Zaczął, ale mu przerwałam.

- O północy cię zbudzę i mnie zmienisz.- Uśmiechnęłam się. Jak zwykle wygrałam.

- Niech ci będzie. Poszedł się położyć, a ja obróciłam się ku zachodowi i zaczęłam śpiewać balladę o Berenie i Lúthien. 

,Gorlimem zwał się ten, co wyczerpany

ciągłą ucieczką, trudami wygnania,

pewnego razu poprzez pola pomknął

śród cichej nocy, by tajemnie spotkać

się z przyjaciółmi w dolinie ukrytej.

Dom stał cichy, w sine mgły spowity,

i ciemny stał, prócz jednego okna,

gdzie słaba świeca błyskała samotna.

Zajrzał do środka - i nie mógł uwierzyć

w to, co zobaczył. Jak serce, gdy leży

w smutnym uśpieniu i dostrzega oto

senne ułudy, zwiedzione tęsknotą[...]

- O czym śpiewasz?- Wybudził mnie z pieśni głos Froda.

- To ballada o Berenie i Lúthien, ale nawet dobrze nie zaczęłam śpiewać. Jak można zauwarzyć nie ma nawet wspominki o nich. To bardzo długa ballada.- Odparłam.- Idź spać Frodo.- Dodałam na co on się położył i zasnął z powrotem, a ja śpiewałam dalej. Oczywiście nie zbudziłam brata o północy, ale o pierwszej. Śpiewanie całej ballady trochę mnie zmęczyło więc poszłam spać. Obierzyświat był naprawdę tym zaskoczony. Rano ruszyliśmy w dalszą drogę i udało nam się wyjść z moczarów. Nagle odezwał się Pipin:

- Gdzie jesteśmy?

- W Dzikich Ostępach.- Odpowiedział mój brat, a ja znów zanuciłam balladę.

- Dzikie Ostępy.- Powtórzył pod nosem Pipin. Szliśmy dalej i zaczęła mnie niepokoić cisza. Było, aż za cicho, zawsze w tych rejonach były ptaki, a teraz nie było słychać nic po za uderzaniem kopyt Billa, naszego kuca.

- Gost nin dîn.- (Niepokoi mnie ta cisza)-powiedziałam.

- Nin si.- (mnie też)- odparł mój brat.

- Co oni mówią?- usłyszałam głos hobbita za sobą.

- Vista tenna girith ho thanc.- (powietrze aż drży od napięcia.)- powiedziałam po czym dodałam ściszonym głosem, aby tylko Aragorn mnie usłyszał.- Omentië in Frodo. (uważaj na Froda)

- Ata gar ista?- (znów masz wizje?)- Zapytał mój brat.

-Nimp nin. (tak mam.)Dalszą częśc drogi spędziliśmy w milczeniu. Doszliśmy do wichrowego czuba...tu lęk zawładnął mną całą, lecz nic nie powiedziałam, czego później bardzo żałowałam.



▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱

*korekta 17.02.2022

*2koretkta 04.02.2023

▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱▱

Let's hunt some danger || Władca PierścieniTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon