Matt: Wyśpij się, dobranoc.

Zamknęłam laptopa, podpięłam telefon do ładowania i wspięłam się na łóżko. Miało ładną pościel w kolorach bieli i czerni. Rzuciłam ostatnie spojrzenie na morze i zasnęłam.

Pierwszy raz od kilku dni miałam tak spokojny sen, jak tej nocy. Może to obecność Stefana źle działała na moje sny? Na pewno tak, on źle działa na całą mnie, na moje życie towarzyskie również. Obudziłam się jakoś po dziesiątej. Jeszcze w piżamie odebrałam śniadanie, które obsługa przyniosła do mojego pokoju. Wyszłam na balkon i usiadłam na krześle, przy małym stoliku. Na śniadanie dostałam sałatkę owocową, croissanty i dzbanek soku pomarańczowego. Zapowiadało się na piękny dzień. Liście wysokich palm kokosowych zaczęły szumieć od wiatru. Lekki, ciepły wiatr zaczął owiewać moją twarz. Był taki przyjemny. Dzisiaj chciałam zamówić w sklepie muzycznym keyboard. Mój został w Nowym Jorku, więc musiałam kupić sobie nowy. Ubrałam więc zwiewną, czerwoną sukienkę w małe, białe stokrotki, czarne sandałki na niskim obcasie i okulary przeciwsłoneczne. Zdjęłam torebkę z krzesła, wzięłam telefon i wyszłam. Podjechałam taksówką pod centrum handlowe. Mijałam wiele sklepów odzieżowych (na pewno zajrzę do kilku z nich, gdy zakończę sprawę z instrumentem) w końcu otworzyłam drzwi dużego sklepu muzycznego.

-Dzień dobry- powiedziałam wesoło.

-Witam- starszy mężczyzna uśmiechnął się- W czym mogę pani pomóc?

-Szukam keyboardu. Takiego naprawdę dobrego. Cena nie gra roli. Musi być naprawdę dobry.

-Mam takie coś- pokazał mi zdjęcie.

-Dokładnie taki sam miałam. Był świetny!

-Bardzo dobry wybór. Yamaha Genos Arranger Workstation. Bardzo dobry sprzęt.

-Wezmę go. Jest idealny.

-Dobrze, proszę podać adres, kierowca jutro go przywiezie. Płatność na miejscu czy przy odbiorze?

-Przy odbiorze. Dziękuję panu bardzo, do widzenia i miłego dnia.

-Miłego użytkowania.

Wyszłam ze sklepu szczęśliwa, że znów będę mogła grać. Znowu powróciło to dziwne uczucie. Rozejrzałam się dokładnie, ale oczywiście nikogo podejrzanego nie widziałam. Zaczynałam chyba mieć jakąś chorą obsesję, bo teraz ciągle, prawie na każdym kroku czułam czyjąś obecność. Trochę jak w horrorze. Tyle że tutaj nikt nie wyskoczył zza rogu. Tu było niby normalne, ale przerażające.

Przechadzając się po centrum handlowym zahaczyłam o kilka sklepów z ubraniami. Udało mi się kupić trzy nowe pary butów, sukienkę i śliczne złote kolczyki w kształcie palemek. Umówiłam się do kosmetyczki na paznokcie i regulację brwi. Po bardzo udanych zakupach, zadzwoniłam po taksówkę, żeby wrócić do pokoju hotelowego. Wcześniej wstąpiłam jeszcze po kaktusa i muchołówkę na stolik na balkonie.

* * *

Taksówka podjechała. Otworzyłam drzwi pojazdu i położyłam torby z zakupami na tył im siedzeniu. Kierowca uśmiechnął się, a ja wsiadłam na miejsce za nim. Zapięłam pasy i samochód ruszył.

- Witam Panią. Dokąd chce się pani udać?

-Dzień dobry. Proszę jechać do hotelu Summer Palace.

-Dobrze. Oczywiście. Jak mija pani dzień- zapytał mężczyzna i uśmiechnął się w lusterku.

-Świetnie. Kupiłam wszystko co miałam zamiar kupić, więc jestem szczęśliwa- uśmiechnęłam się- A Panu?

-Dzisiaj pracuję. Jak widać zresztą, ale jutro mam wolne więc spędzę dużo czasu z córką- na wzmiankę o dziewczynce uśmiechnął się szeroko.

,, When i met you... "Where stories live. Discover now