Rozdział 1

74 3 0
                                    

Zaraz po przebudzeniu, w moim mieszkaniu w Nowym Jorku, poczułam mój ulubiony zapach świeżo parzonej kawy. Od razu wiedziałam, że to Stefan (mój chłopak, z którym jestem już od trzech lat)bawi się w kuchni. Wstałam z łóżka, otworzyłam drzwi balkonowe i usiadłam na wiklinowym fotelu, opierając przy tym nogi o stolik kawowy. Patrzyłam spokojnie na mieszkania naprzeciwko i ludzi spacerujących na dole. -Wyglądają na szczęśliwych-pomyślałam sobie.

Wiatr owiewał moje zmierzwione ciemne włosy .Był ciepły czerwcowy poranek, słońce świeciło intensywnym jasnym światłem i mimo że była dopiero ósma trzydzieści, czułam się jakby było popołudnie. Chwyciłam moją ulubioną książkę i zaczęłam czytać. Byłam już na trzecim rozdziale, kiedy za plecami odezwał się głos:

-Hej skarbie- powiedział Stefan i pocałował mnie w policzek- Przyniosłem Ci kawę. Ze śmietanką i dwoma łyżeczkami cukru. Tak jak lubisz.

-Dziękuję. Kochany jesteś.-wzięłam łyk napoju i uśmiechnęłam się do chłopaka.

-Znów czytasz ,,Obsydian''? -uniósł pytająco prawą brew- Nie znudziło Ci się jeszcze?

-No coś ty! Uwielbiam tę opowieść. Jest genialna- zafascynowałam się- Wszystkie części.

-Tak, tak. Jasne... Chyba główny bohater- zaczął się śmiać, a ja popatrzyłam na niego z mordem w oczach- Co ty na to, żebyśmy poszli dzisiaj na kolację wieczorem? Hmm..? -zapytał z nadzieją.

Uśmiechnęłam się na tę myśl, jednak uświadomiłam sobie, co muszę zrobić i popatrzyłam na niego spod rzęs.

-Nie dam rady, przepraszam, ale muszę skończyć pracę licencjacką- westchnęłam głęboko i spuściłam głowę -Naprawdę mi przykro.

-Hejj...-uniósł mój podbródek i popatrzył mi prosto w oczy- Rozumiem, nie przejmuj się. Pisz, trzymam kciuki. Naprawdę kochanie, o nić się nie martw, napiszę do Matta i Willa, może nie mają żadnych planów. Nawet planowaliśmy jakieś spotkanie w najbliższym czasie. Zrobimy sobie męski wieczór z piwem grami i meczem. Jak już skończysz pisać, to weź dziewczyno odpocznij. Całymi dniami nie masz czasu, nawet na odrobinę relaksu. Ciągle albo jesteś zajęta studiami, albo zajmujesz się firmą. Proszę, odpocznij wreszcie- cmoknął mnie w nos.

-Dobrze. Bawcie się dobrze i pozdrów chłopaków ode mnie- uśmiechnęłam się i pocałowałam go z uczuciem.

***

Po zjedzeniu wspólnego śniadania przygotowanego przez Stefana, na które mieliśmy jajka z bekonem i sok pomarańczowy, wzięłam prysznic, umyłam zęby i przebrałam się w jeansy i szary sweterek. Pożegnałam chłopaka, który postanowił wrócić do swojego mieszkania przed pracą. Podpięłam telefon do ładowarki, zabrałam swojego czarnego MacBooka, książkę do psychologii i wyszłam ponownie na balkon. Dzisiaj miałam cały wolny dzień, więc miałam skupić całą swoją uwagę na pracy na studia. Zanim się spostrzegłam minęło pięć godzin i moja praca wydawała się być coraz lepsza. Siedząc w takiej ciszy, nagle usłyszałam przekręcający się w drzwiach zamek, więc weszłam do salonu. Drzwi się otworzyły, a przede mną pojawiła się moja przyjaciółka i jednocześnie współlokatorka Camile. W ręce trzymała pudełko z naszej ulubionej cukierni.

-Siema laska!-przywitała się dziewczyna, odłożyła pudełko i rzuciła się na mnie, mocno mnie przytulając- Kupiłam makaroniki od pana Wang!

Przytulałyśmy się długo. Tęskniłam za nią. Za jej codziennymi głupawkami, problemami o nic i wspólną kawą w salonie w tych miękkich fotelach. Kochałam Camile. Traktowałam ją jak siostrę.

-Jak było w Paryżu- zapytałam w końcu- Musisz mi opowiedzieć wszystko- wykrzyknęłam i zaczęłam się jej przyglądać- Czekaj... momencik, gdzie są twoje walizki?-zapytałam unosząc brew- Nie mów, że Cię napadli!? O Boże, nic Ci nie jest?

,, When i met you... "Where stories live. Discover now