17. "Upadłam na samo dno"

Start from the beginning
                                    

   - Dzięki - uśmiechnęła się i zaczęła myć szklankę. 

   Drzwi od domu otworzyły się i wiedziałam, że to mama wróciła do domu z pracy.

   - Cześć - przywitała się odkładając torebkę na stół. Podeszła do swojej siostry i pocałowała ją w policzek. - Jak się czujesz? - zapytała łagodnie, jakby nie chciała wystraszyć kobiety.

   - Jest lepiej - mruknęła i odeszła do góry.

   - Cześć - przywitałam się całusem w policzek i oparłam się o blat. - Jak w pracy? - zapytałam, gdy mama zaczęła odgrzewać sobie obiad, który Amanda zrobiła dzisiaj.

    - Praca jak praca, nic ciekawego. A ty co dzisiaj robiłaś? - zapytała, gdy ja podałam jej widelec.

    - Nic - wzruszyłam ramionami, bo co miałam niby robić?

   - Wiesz co? Moje koleżanka ma swoja kawiarnie i potrzebuję pracowników, może zatrudnij się tam?  Będziesz miała swoje pieniądze, a nie ciągle ode mnie chcesz.

   W sumie miałabym co robić, a nie całymi dniami leżeć w łóżku. A po za tym potrzebuję kasy na wakacje i niby praca jako modelka jest dobrze płatna, ale pieniędzy nigdy za dużo.

   - U kogo ta praca? 

*

   Pierwszy dzień pracy. Jest ze mną Scarlett, która też potrzebuję pieniędzy. W San Diego już pracowałyśmy jako kelnerki, więc damy sobie radę.

   Weszłam przez szklane drzwi, a dzwoneczek, który dzwoni, gdy tylko drzwi kawiarni się otworzą, zadzwonił. 

   - Dzień dobry - przywitałam się, gdy tylko odnalazłam wzrokiem kobietę, która prawdopodobnie jest szefową, czyli koleżanką mojej mamy.

   - Lilianna Black i Scarlett Grace? - zapytała wycierając dłonie w niebieską ściereczkę. Pokiwałyśmy głowami, gdy na twarzy kobiety pojawił się miły uśmiech. - Zapraszam na zaplecze.

   Na zapleczu dostałyśmy koszulki z logiem firmy, oraz fartuszek. Kobieta wyjaśniła nam mniej więcej co i jak oraz przedstawiła zasady jakie mamy przestrzegać. Na przykład nie dawać na koszt firmy naszym znajomym. 

   Wybiła dziewiąta, czyli godzina otwarcia kawiarenki. Jak to zawsze bywa na początku były pojedyncze osoby, a większość to starsze osoby. Dopiero, gdy wybiła godzina lunchu w kawiarence był tłok. 

   - Ty idziesz dać tą latte i czarną stolikowi numer cztery - powiedziała Scar i podała mi tacę z kawami. Wzięłam ją w jedną rękę i wyszłam zza blatu. Podeszłam do stolik numer cztery, w którym siedzieli starsi mężczyźni, którzy byli jakimiś biznesmenami.

   - Pańska kawa - powiedziałam i chciałam położyć latte koło tego bardziej wyglądającego przyjemnie.

   - Dla mnie czarna - uśmiechnął się, gdy ja zaśmiałam się niezręcznie. Nienawidziłam takich momentów.  

   Latte położyłam mężczyźnie, który nie odezwał się słowem. Wyprostowałam się i odeszłam pośpiesznie do mojego miejsca pracy.

   - Następnym razem, ty obsługujesz tych od których przyjęłaś zamówienie - powiedziałam na pośpiechu i położyłam tackę na która musiałam położyć od razu kawy, które musiałam zanieść.

   - Jebnęłaś się - zaśmiała się, a ja posłałam jej ostrzegające spojrzenie. - Pierwszy - powiadomiła mnie, gdy podnosiłam ostrożnie tacę z dwiema kawami z mlekiem.

Ignosce meWhere stories live. Discover now