7. "A ty co, oświadczasz się mi?"

1.8K 84 27
                                    


  
Trzymajcie niezpowiedziany rozdział!

 Miłego czytania!

   Stanley Gian, czyli ojciec mojej mamy i Amandy. Najbardziej przerażający i oschły starzec jakiego zdążyłam poznać w całym moim siedemnastoletnim życiu. No prawie siedemnastoletnim.

   Po śmierci babci, stał się bardziej przerażający niż był. Jego wygląd odstraszał już z kilometra, a aura jaką roznosił jeszcze bardziej odpychała, ale to dopiero śmierć babci przyniosła za sobą takie skutki. Wcześniej mimo swojego wyglądu miał całkiem zacny charakter. Na dzień dziadka zawsze dawał nam słodycze mimo iż to było jego święto. Laurki ode mnie zawsze wieszał na lodówce i uśmiechał się. Teraz jego uśmiech był rzadkością.

   Spanikowana spojrzałam na Mike, który też nie wiedział co robić. Z moich obliczeń wynikło, że mamy jakąś minutę za nim dziadek zdejmie swoje skórzane sandały. Żeby nie trafić na niego musimy przejść przez salon, ale nie mam pojęcia gdzie oni przyjdą. Czy do kuchni i usiądzie na barowym krześle i poczeka aż mama zrobi mu herbatę, czy od razu do salonu.

   Pociągnęłam Mike do siebie, żeby schował się za ścianką, aby nie było go widać, gdy będą przechodzić koło wejścia do kuchni. Nadsłuchiwałam kroków aż w końcu je usłyszałam. Dziadek walił laską o panele w korytarzu przechodząc koło wejścia wraz z mamą u boku. Nie weszli do kuchni, czyli poszli do salonu. Trzymając Mike za rękę pociągnęłam go do wyjścia z kuchni i przebiegłam przez korytarz na schody.

   Gdy byłam już z Mike'em na górze odetchnęłam z ulgą, gdy ten zaczął się śmiać. Nie zwracając uwagi na niego weszłam szybko do pokoju i wzięłam kosmetyki, żeby zrobić szybki makijaż, który zakryję mojego potężnego kaca, który po tabletce nie był aż tak wyczuwalny. Zakryłam wory pod oczami i nałożyłam mascare. Było na pewno lepiej niż gorzej, więc podbiegłam do szafy i wyciągnęłam obcisłą czarną bluzkę i czarne jeansy. Ubrałam na siebie wszystko w momencie, gdy drzwi się otworzyły i stanął w nich Mike. Popatrzałam na niego rozczesując włosy i związując je w wysoką kitkę.

   – Chodź na dół – mruknął po czym wyszedł. Zrobiłam to samo co on i wypuściłam przeciągłe powierzę podczas schodzenia ze schodów. I to wcale nie ze zmęczenie, ale ze stresu. – Witaj dziadku – przywitał się Mike wchodząc do salonu. Podał dziadkowi rękę, którą dziadek przyjął.

   – Cześć dziadku – również się przywitałam schylając się, żeby pocałować policzek dziadka.

   – Lilianno – powiedział twardo, aż poczułam ciarki na plecach. – Dlaczego nie powiedziałaś, gdy byłem u Amandy, że wracasz? – pytał tym swoim zachrypniętym głosem.

   – Nie byłam jeszcze tego pewna, czy wracam – odpowiedziałam cicho siadając na fotelu.

   Westchnęłam cicho, gdy Mike zaczął zagadywać dziadka, który odpowiadał mu, tylko wymijająco. Spojrzałam na mamę, który położyła na stoliku dwa kubki z malinową herbatą, ponieważ jej zapach czuć było z kilometra. Mama wróciła do kuchni, więc postanowiłam jej potowarzyszyć. Akurat wyciągała z szafki paczkę ciastek.

   – Czemu nie powiedziałaś, że dziadek przyjeżdża? – szepnęłam cicho, aby nas nie słyszał.

   – Sama nie miałam pojęcia. Byłam u krawcowej, żeby odebrać twój mundurek kiedy zadzwonił mówiąc, że jest jakieś cztery kilometry od naszego domu –  westchnęła wykładając na talerz ciastka.

   – Czekaj, jaki mundurek? – zapytałam poważnie, bo nie myślałam, że będą jakiekolwiek mundurki.

   – Dopiero są od pierwszego semestru, ale większość chłopaków ich nie nosi i nie raz robili strajk o to, żeby wycofali je, ale no niestety, nic z tego – wytłumaczyła wzruszając ramionami.

Ignosce meWhere stories live. Discover now