17. "Upadłam na samo dno"

1.3K 60 30
                                    

Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. 

!nie poprawiony, więc mogą wkraść się błędy!

oznaczę wam moment, kiedy macie włączyć muzykę!


Miłego czytania!


   Patrzyłam na nich jak na debili. Kupili ten dom? Serio? Do tego momentu myślałam, że żartują z tym wspólnym mieszkaniem, ale teraz już mam pewność, że nie żartowali i na prawdę chcą razem zamieszkać.

   Co prawda są dorośli i mogą się przeprowadzić, ale nie wiem czy wiedzą, że trzeba mieć pieniądze do takich rzeczy. Muszą mieć pracę, żeby opłacać dom, a oni nie mają swojej kasy, która nie należy do ich rodziców i, którą sami zarobili. Hardin miał pieniądze rodziców i prawdopodobnie swoje, bo jednak mówił mi, że pracował trochę w firmie rodziców. Ian miał pieniądze ojca, a reszta?

   My z Mike'iem nie jesteśmy jakoś bardzo bogaci, ale też nie jesteśmy biedni. Scarlett ma teraz w domu problemy finansowe, a Navy.. Navy to Navy on zawsze ma pieniądze rodziców.

   Nie wiem jak u Zaydena, Simona czy Madison. Madison zawsze wyglądała na bogatą i Simon też, a Zay?

   - No dobra, ale jak wy to sobie wyobrażacie? - zmarszczyłam brwi. - Scarlett i Navy jesteście nie pełnoletni, wy wszyscy nie macie stałej pracy i pieniędzy, które możecie przeznaczyć na kupno domu.

   - Do pracy można iść - wzruszyła jednym ramieniem Scarlett.

   Pokręciłam głową, bo nie przegadam ich. Chcą to niech zamieszkają razem.

   - Skończyłam - powiedziała Amanda wychodząc na taras po prawie dwóch godzinach. Mimo, że z nimi nie miałam zamieszkać to i tak oglądałam z nimi meble i robiłam z dziewczynami listę z potrzebnymi rzeczami do domu.

   Odwróciłam się w stronę wejścia i spojrzałam na Amandę, która patrzyła na nas z lekkim uśmiechem błąkającym się na jej ustach.

   - Dzień dobry - przywitali się z nią prawie wszyscy, tylko Scarlett i Navy, których Amanda znała bardzo dobrze, wstali i podeszli do niej, żeby ją objąć.

   - Cześć dzieciaki - objęła ich i uśmiechnęła się sama do siebie, gdy wzmocnili uścisk.

   - Co robiłaś? - zainteresował się Mike'a, który otwierał swoje kolejne piwo.

   - Ciasto - powiedziała oparła się plecami o ścianę domu.

   - Ukroić? - zapytałam patrząc na moich przyjaciół. Pokiwali głową zgadzając się.

   Weszłam do domu i przeszłam do kuchni, widząc blachę mojego ulubionego ciasta. Było to czekoladowe ciasto z kaszką, a spód jak i góra była zrobiona z herbatników. Uwielbiałam to ciasto.

   Ukroiłam ciasto i położyłam kawałki na duży talerz, który zaniosłam na taras, a tam położyłam go na drewniany stolik.

   - Lily - mruknęła nie pewnie Amanda kładąc swoją drobną dłoń na moim ramieniu. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem i czekałam aż powie o co chodzi. - Pora na tabletkę - powiedziała, a mi rzeczywiście przypomniało się, że o dwudziestej powinna wziąć swoją tabletkę.

   - Rzeczywiście - machnęłam ręką i pociągnęłam Amandę do środka. Wyjęłam z koszyczka na leki, leki przepisane Amandzie i wyjęłam jedna kapsułkę. Nalałam wody do szklanki i podałam cały zestaw Amandzie, która przyglądała się wszystkiemu co robię. - Proszę - powiedziałam, gdy blondynka wzięła ode mnie szklankę i tabletkę, którą od razu połknęła.

Ignosce meWhere stories live. Discover now