14. "Jesteś zazdrosny"

1.7K 78 50
                                    


Miłego czytania!




Pożegnałam się z Elijahem, który odwiózł mnie pod dom. Nadal w szoku weszłam do domu, w którym było dziwnie cicho. Przyzwyczaiłam się, że zawsze ktoś jest w domu z moich przyjaciół, ale od tygodnia wieczorami każdy spędza czas samemu, albo spotykają się w osobno.

Skierowałam się do kuchni, gdzie odłożyłam torbę z lekami, które kupiłam dla mamy. Dzisiaj rano słyszałam jak mówi sama do siebie, żeby nie zapomnieć kupić leków przeciwgorączkowych i jakiś na ból gardła. Wiedziałam, że zapomni, dlatego sama się zebrałam do ich kupna.

Nie sądziłam, że obudzę się z tak wysoką gorączką, bo nigdy po lekach nie miałam jeszcze żadnych skutków ubocznych. I bardzo możliwe, że miałam gorączkę, dlatego, że wcale nie miałam wczoraj ataku, tylko po prostu bolała mnie głowa i branie trzech tabletek bez ataku spowodowało moje czterdzieści stopni.

Nie chciałam nikogo spotkać ze znajomych, a tym bardziej Elijaha. Czuję się z tym po prostu głupio, że widział mnie w takim stanie. Nikogo nie powinno z moich znajomych być przy ataku i nikt o tym nie powinien wiedzieć, ale on był moją jedną deską ratunku, bo jako jedyny nie ma jakiś mocnych więzi z ekipą.

Co do Hardina to nie miałam ochoty i czasu na myślenie o nim przez cały weekend. Gdy w sobotę wstała źle się czułam, tak samo jak wczoraj i dzisiaj i, żeby nie pogarszać swojego stanu zajęłam się czytaniem książki. Później oglądałam, a następnie przyszedł Elijah. Czego się najbardziej obawiałam, ale chyba zrozumiał, że nie lubię o tym rozmawiać.

Włożyłam leki do koszyczka i wzięłam te, które potrzebowałam, także biorąc te od mojego psychiatry. Nie przebierałam się, bo byłam ubrana w dresy, więc tak jakbym siedziała w domu, a nie szła gdziekolwiek i jeszcze dostała propozycje bycia modelką od jednej z chyba najpopularniejszych menadżerek w Stanach.

Zmierzyłam sobie temperaturę, która wynosiła trzydzieści osiem. Nic nie zleciało. Zrobiłam sobie herbatę i usiadłam na kanapie w salonie. Przykryłam się jeszcze szarym kocem i włączyłam serial, który przerwałam ze względu na wizytę chłopaka, a później na wyjście do apteki.

Mimo tego, że serial był na prawdę ciekawy to za Chiny nie mogłam się na nim skupić przez propozycję Pani Roarke. Wymieniałam sobie w głowie plusy i minusy, ale muszę porozmawiać i poradzić się mamy i dziewczyn. Z nudów sięgnęłam po telefon i wpisałam nazwisko w google.

Rzeczywiście były zdjęcia jej z Kardashiankami. Nawet z Gigi Hadid. Na niektórych był nawet Elijah, gdy jedli kolację w towarzystwie modelek.

Moje rozmyślania przerwało otwieranie drzwi wejściowych i kroki, które zbliżały się do wejścia salonu. A w wejściu ustał Mike z uśmiechem na twarzy.

- Jak się czujesz siostrzyczko? - zapytał siadając koło mnie i obejmując moje ciało ramieniem.

- Mogło być gorzej, ale czuję się lepiej niż rano - uśmiechnęłam się do niego i przymrużyłam oczy patrząc na jego rozweseloną mordę. - Czemu się tak uśmiechasz? - zapytałam podejrzanie odsuwając się od niego.

- Wiesz, po prostu cieszę się, że wiesz o mnie i Scarlett i jest tak jakoś spokojniej w moim życiu, skoro nie mamy przed sobą żadnych tajemnic.

Kłóciłabym się.

- Jasne -pokiwałam głową i zmusiłam się do lekkiego uśmiechu, żeby nie wzbudzać podejrzeń. - To ze Scarlett jesteś już tak na poważnie, czy jak?

Nie miałam pojęcia czy są już w takim poważniejszym związku i jakby publicznym czy publicznie nie okazują do siebie jakichkolwiek uczuć. Muszę porozmawiać o tym z Scarlett. Zdecydowanie.

Ignosce meDonde viven las historias. Descúbrelo ahora