18. Ostrożność to nie jest twoja mocna strona

4.8K 196 6
                                    

Reed

- Przepraszam bardzo, co ty zrobiłeś?

Leo uchylił powieki. Wyrwaliśmy się z rana na siłownię. Brooks ładował w worek, ale mimo to słuchał mnie i chyba był bardzo zaskoczony. Rafe siedział na macie, opierał się o liny. On chyba był trochę zły, a ja nie wiedziałem w czym rzecz. Nie zrobiłem nic złego, chyba jednak trochę przesadzali.

- To tylko kolacja. Będzie tam jej syn, więc to nie randka. Chciała mi podziękować, no to jej pozwoliłem. Nie mogę się wykręcić. Przecież to dzisiaj. Pójdę, zjem, chwilę porozmawiamy, a potem wrócę. Nie ma tam żadnego podtekstu, więc nie wiem jaki widzicie problem.- wywróciłem oczami. Robili z igły widły, naprawdę.

Odgarnąłem mokre włosy z twarzy. Pot spływał mi po karku i moczył koszulkę. Sięgnąłem po butelkę z wodą, odkręciłem i pociągnąłem spory łyk. Oddech miałem ciężki, urywany. Myślałem o Lemon. Z małymi przerwami. Skupiałem się na treningu, ale ona co jakiś czas przejmowała kontrolę nad moimi myślami. Od dłuższego czasu tak miałem.

- Przywiązujesz się, stary.- wymruczał Rafe. Nie musiał mi mówić o rzeczach, nad którymi już dawno nie panowałem. Jednak to nie zmieniało faktu, że zamierzałem zapierać się jak najdłużej.

- Wcale nie. Ja po prostu... ona wydaje się inna. A w tym całym chaosie, który mnie otacza, taka inność jest potrzebna. Rozumiecie mnie?

- Nie do końca, i nie zamierzamy ci wydawać poleceń, mówić co masz robić, ale bądź ostrożny. Przecież nie chcesz zrobić jej krzywdy, prawda?

- Więcej wiary, panowie.- pokręciłem głową.- Przy niej jestem w stanie nad sobą panować. Już od dawna nie widzieliście tej gorszej strony mnie, i raczej prędko się nie pojawi. Nigdy nie skrzywdziłem kobiety, to się nie zmieni. Dobrze o tym wiecie. Poza tym odciąłem ring od tego co dzieje się poza nim. To dwie różne kwestie, serio.

- Skoro tak twierdzisz, to w porządku.- Leo wzruszył ramionami.- Mimo wszystko postępuj rozważnie. Chyba nigdy ci nie odbiło tak na punkcie żadnej laski, ale jednak... ostrożność to nie jest twoja mocna strona. To pierwsza sytuacja takiego kalibru. W ogóle sam fakt, że się kimś w jakikolwiek głębszy sposób zainteresowałeś, już zaczął budzić moje wątpliwości.

- Chwila moment.- westchnąłem ciężko, przesunąłem palcami po włosach.- Wcale mi nie odbiło na punkcie Lemon. Może interesowanie się nią... w pewien sposób owszem, z tym mógłbym się zgodzić, ale na pewno nie zwariowałem.

Chwilę patrzyli na mnie z wymownymi wyrazami twarzy. Nic nie mówili, nie musieli. Teraz komunikowali się ze sobą bez wykorzystywania słów, a i do mnie z pełną mocą docierał ten niemy przekaz.

- A jej dzieciak?- zapytał po chwili Rafe.

- Co z nim?

Teraz ja podszedłem do worka i zacząłem w niego ładować. Leo stanął po drugiej stronie i go przytrzymywał. Rafe rozciągał się w kącie ringu.

- To ja się pytam. Chyba go polubiłeś, mylę się?

- Jest w porządku, jak to dziecko. To tylko niegroźny pięciolatek, który interesuje się boksem, jestem jego idolem.- uderzyłem mocniej, sprawniej.- Staram się być dla niego miły, nawet nie muszę za bardzo, ponieważ to przychodzi zaskakująco naturalnie. To w końcu syn Lemon.

- Nagle zaczęło cię ciągnąć do zabawy z dziećmi?- Leo głośno się zaśmiał.- To nie jesteś ty, stary.

- Nigdy nie miałem okazji długo przebywać w towarzystwie dziecka. Może nie nadawałbym się na ojca, ale cudze dziecko to już inna sprawa. On mnie po prostu podziwia, a ja staram się być miły i pomocny.

Fighter#1: ReedWhere stories live. Discover now