14. Ulotka zniszczenia

482 54 32
                                    

Nico miał plan. Jaki? Sprytny.

Może nie taki sprytny i z paroma lukami, ale postanowił w końcu wybadać tę dziwną relację Willa z jego matką. Zauważał sporo goryczy w swoim chłopaku, jeśli o to chodziło, choć pozornie z zewnątrz wydawało się, że wszystko gra.

Dzień po tym, jak Will odtrącił pomysł na wzięcie udziału w castingu, na szczęście okazało się, że jego matka nie przyprowadziła do domu swojej randki, co poprawiło Solace'owi humor.

– Wolę tak, niż żeby się zaangażowała – powiedział Will, kiedy po szkole szli do jego domu.

– Czyli masz pewność, że nie poszło? – spytał Nico i schował nos w szaliku, bo zimne listopadowe powietrze nie zachęcało do rozmowy.

Will wzruszył ramionami.

– Spała, kiedy wychodziłem rano, więc trudno powiedzieć.

Kiedy przekroczyli próg domu, dobiegła ich melodia pianina. Will uniósł brwi do góry, ale nie skomentował tego. Zdjęli buty i kurtki i poszli do salonu, gdzie pani Solace grała coś na zakurzonym instrumencie. Nico dałby sobie głowę uciąć, że to coś z repertuaru Serja Tankiana, a przynajmniej tak mu to brzmiało.

– Och, rozstrojone – westchnęła na ich widok. – Trzeba wezwać specjalistę, żeby to poprawił.

– Nic dziwnego – burknął Will – nikt na tym nie grał od wieków.

Jego matka zatrzasnęła klapę zakrywającą klawisze i uśmiechnęła się promiennie.

– Jak w szkole? – spytała.

– Dobrze – odpowiedział tylko Will. – A jak poszło wczoraj?

– Też dobrze – odpowiedziała, rumieniąc się i patrząc na swoje dłonie.

– To dobrze – podsumował Will, choć jego mina wskazywała na coś innego.

Nico poszedł za Willem, który ruszył w kierunku kuchni. Zastanawiał się, co jest grane, bo niewątpliwie było coś więcej w tym dialogu niż „dobrze", ale Will nie oglądał się na niego i nie zamierzał nic wyjaśniać.

Solace otworzył lodówkę i zaczął w niej coś przewracać.

– Na obiad możemy mieć kanapki z szynką – powiedział, wyglądając zza drzwiczek.

Nico wzruszył ramionami. Obawiał się, że i tak nie ma żadnej alternatywy. Jak zdążył zauważyć, obiady nie były mocną stroną tego domu.

Will wyciągnął masło, wędlinę i majonez, a następnie trzasnął lodówką trochę za mocno, jak na gust Nica. Z salonu znowu rozległ się dźwięk pianina. Will zaczął zamaszyście smarować chleb.

– Pomogę – zaproponował Nico, kiedy nóż wyleciał z dłoni Willa i pobrudził masłem podłogę.

Nico wziął czysty sztuciec, a Will zajął się tłustymi plamami na parkiecie.

– A teraz gadaj, co jest nie tak – powiedział Nico, rzucając plasterek szynki na chleb.

Will westchnął ciężko, jakby zastanawiał się, za jakie grzechy tak cierpi.

– Pianino. To oznacza, że jest w poetyckim nastroju. Ostatnio grała na pianinie, kiedy zakochała się w tym dupku Stevie. A wiesz, jak się skończyła ta znajomość? Aborcją.

Nico wolał skupić się na kanapkach niż na komentowaniu tych rewelacji, zwłaszcza że nigdy wcześniej nie widział Willa tak wściekłego.

– Typ nie chciał dziecka – głos Willa zaczął drżeć. – A ona myślała, że jeśli nie będzie go miała, to on przy niej zostanie. To był koszmar. Przez tydzień nie chodziłem do szkoły, bo bałem się, że coś sobie zrobi.

Muzyczna podróż przez Tartar | Solangelo AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz