What Now? part 2 | Morgenzauer

99 11 0
                                    

To pytanie było ze mną przez kilka następnych dni - co teraz będzie z Lilly. Kristin zrzekła się wszystkich praw kilka lat temu i od tamtej pory nie mieliśmy z nią kontaktu. Gdy przypomnę sobie tamten okres, zaraz po odejściu Kristin, kiedy Lilly pytała o mamę, a my nie wiedzieliśmy co jej odpowiadać... Do tej pory ściska mnie w sercu. Wychowywaliśmy Lilly we dwóch. Teraz, gdy Lilly straciła także ojca, zostaliśmy jej ja i dziadkowie.

Siostry Thomasa też bardzo przeżyły jego śmierć, moja rodzina tak samo. W końcu wszyscy byliśmy dość blisko ze sobą.

Obecność Lilly sprawiała, że nie mogłem pogrążyć się w rozpaczy, tylko musiałem wziąć się w garść i jakoś funkcjonować - przygotować posiłki, odwieść Lilly do szkoły, zrobić zakupy, posprzątać dom, czy wstawić pranie. Jednak kiedy zostawałem sam, mogłem dać upust swoim emocjom. Płacz stał się elementem prysznica, bo wtedy mogłem być słaby, nie musiałem udawać, że wszystko jest dobrze. Dla Lilly musiałem być silny, być dla niej.

Kilka dni po śmierci Thomasa zadzwonił mój telefon, nieznany numer. Odebrałem.

- Słucham?

- Cześć. Nie przeszkadzam? - gdy usłyszałem głos, już wiedziałem kto dzwonił. Kristin.

- Nie, nie przeszkadzasz. Czemu zawdzięczam ten telefon?

- Dowiedziałam się, że Thomas nie żyje. Jak się trzymacie?

- Jakoś. Mamy wsparcie w rodzinie i przyjaciołach.

- To dobrze. A jak Lilly?

- Teraz cię interesuje? - zakpiłem - ciężko to przeżywa. Jest uzdolniona plastycznie, bardzo ładnie rysuje. Ale nie licz na więcej. Nie pozwolę ci mieszać jej w głowie.

-Wiem, rozumiem, nie oczekuję niczego. Ale jeśli będę mogła wam jakoś pomóc, to możecie na mnie liczyć.

- Dziękuję

- W takim razie nie przeszkadzam więcej. Cześć.

- Cześć.

Dzień pogrzebu. Najgorszy dzień w moim życiu. Na ceremonii pojawiło się wielu ludzi, w tym naszych kolegów ze skoczni z różnych krajów.
Najgorszym momentem było chyba kiedy spuszczali trumnę z ciałem do dołu. Wtedy chyba do mnie dotarło, że Thomas już nie wróci. Później z rodziną spotkaliśmy się obiedzie, czymś w rodzaju stypy. Wieczorem w domu rodziców Thomasa została tylko najbliższa rodzina, czyli rodzice i siostry Thomasa oraz ja i Lilly. Dziewczynka zniknęła w swoim pokoju. Ale dobrze się stało, bo mogliśmy porozmawiać o przyszłości Lilly, nie mogliśmy tego odwlekać, bo mała nie mogła być bez opiekuna prawnego.

- Co będzie z Lilly? - zastanawiała się mama Thomasa.

- Nie wiem, ale zastanawiam się nad adopcją - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Od tego pytania zadanego w dniu śmierci Thomasa zacząłem się nad tym zastanawiać. Wiedziałem, że to będzie wiązało się zmianami, ale czułem, że będzie to dobra decyzja.

- Jesteś pewien?

- Jeszcze nie podjąłem ostatecznej decyzji, ale coraz częściej o tym myślę.

- Lilly o tym wie?

- Nie, nie mówiłem jej o tym dopóki nie będę pewny. Nie chcę mieszać jej w głowie, robić jej zbędnej nadziei

- Rozumiem. My też możemy ją zaadoptować. Przemyśl to sobie, to poważna decyzja - Gudrun posłała mi słaby uśmiech.

- My też możemy zaadoptować Lilly - zaoferowała Verena.

W domu postanowiłem wybadać teren.

- Lilly? Gdybyś miała wybór, to wolałabyś mieszkać ze mną, z dziadkami, czy z ciocią Vereną? - być może nie powinienem o to pytać, ale chciałem poznać jej opinię i wziąć ją pod uwagę. Ostatnie słowo i tak należałoby do nas, ale jej zdanie jest ważne, w końcu jest na tyle duża, że rozumie co się dzieje.

Ski jumping one shotsWhere stories live. Discover now