𝐬𝐞𝐜𝐨𝐧𝐝 𝐝𝐚𝐲 𝐨𝐟 𝐜𝐚𝐦𝐩

85 4 6
                                    


drugi dzień obozu, 25.07, niedziela, 15:05

Dzisiejszy dzień został przeznaczony między innymi na zapoznanie się między grupami obozowymi. Nie było to najgorsze i tak nie zawierałem z nikim żadnych interakcji. Jak tak by było przez resztę obozu, chyba bym umarł z nudów. Mam też ze sobą szkicownik i ołówki, a także dwie mangi, jednak jakby tylko było tak nudno, to te rzeczy by mi nie starczyły zupełnie. Od jutra jednak mamy jakąś drobną wycieczkę, nie mogę się już doczekać.
Aktualnie siedzę na przerwie poobiedniej i zaraz będę się szykować na spacerek do jakiegoś większego parku w pobliżu. W takiej sytuacji plusem jest to, że mam słuchawki bezprzewodowe. Opiekunowie zwróciliby uwagę na przewodowe i kazaliby je zdjąć, a bezprzewodowe łatwo schowam pod kapturem i nikt nic nie zauważy.
Już nie mam nic do powiedzenia, wrócę tutaj wieczorem.
Ah, prawie bym zapomniał. Na obiedzie oczywiście dosiąść się musiał do mnie Jisung, wspominany przeze mnie wcześniej. Na szczęście – chłopak nic do mnie nie mówił.

19:19

Aktualnie jestem już po kolacji, teraz odpoczywając po niej, a także przed pierwszą dyskoteką obozową. Planuję, jak mógłbym z niej uciec. Myślę, że najpierw spróbuję uciec, a jak mi się nie uda, to powiem, że boli mnie brzuch. Myślę, że idealnie.
Na spacerze było fajnie. Oczywiście, musiało się też coś odpieprzyć. Dostałem liścik od jakiegoś anonima, przez jedną z dziewczyn w grupie. Zacytuję go, na wypadek, jakbym go zgubił.

"Hejka. Spokojnie, to nic takiego. Chciałbym ci powiedzieć, że chętnie bym z tobą nawiązał kontakt. Wyglądasz na wartego poznania, mimo, że jesteśmy całkiem inni.
Powiem ci jeszcze, że masz imię łatwo wpadające w ucho, wczoraj mogłem się o tym przekonać, zapamiętałem je błyskawicznie.
Jakbyś chciał mi odpisać, daj kartkę osobie, która ci ją dała, mówiąc, że to do wiewióry.
Miłego dnia, Minho."

No, i nie powiem, nieźle się zdziwiłem. Chłopak jest dość miły! Mimo, że nawet nie mam pojęcia, kim on jest.
Już potem nie działo się nic istotnego. Jedynie opiekunka chciała mnie przekonać do rozmowy z kimś, średnio jej się udało.
Sama kolacja minęła całkiem dobrze, szybko wróciłem do pokoju, na szczęście. Sama obecność energicznego Jisunga obok mnie wyczerpuje mnie w pewnym sensie.
Teraz, jak już wspominałem, szykuję się psychicznie na imprezę. Zaraz ubiorę się nieco inaczej, aby było, że niby się przygotowałem. Myślę więc, że wrócę za jakiś czas, możliwe, że jeszcze dziś, lub jutro.

26.07, poniedziałek, 00:05

Mimo, że wpisuję to po północy, to i tak wolałem wpisać to do dwudziestego piątego lipca. Trochę byłem zajęty, mimo że udało mi się uciec z dyskoteki. Aż mnie dziwią słowa, że rzeczywiście czymś byłem zajęty. Po tym, jak już się ogarnąłem, miałem jeszcze chwilkę na przygotowanie się mentalnie do imprezy. Chwilkę, a dokładniej jakieś dziesięć minut. Po tamtym czasie wyszedłem z pokoju, kierując się w stronę budynku, przeznaczonego na właśnie dyskoteki i tym podobne. Już jakiś czas potem zaczęła się impreza, a przy tym też zacząłem patrzeć, jak się stamtąd wykraść.
I wszystko szło w porządku, gdy podszedł do mnie Jisung. Zaczął się pytać o to, na co się czaję, a słysząc moje słowa, że nawet się nie znamy, powiedział, że możemy się przecież zapoznać. Chłopak chyba na prawdę łatwo nawiązuje nowe znajomości. Dla mnie coś takiego nie jest łatwe, nie było i raczej nie będzie. Ale wracając, tak, dowiedział się o tym, że chcę uciec. I ku mojemu zdziwieniu, chłopak mi w tym pomógł. Szybko ogarnęliśmy mały plan, jak stamtąd wyjść. I tak, udało nam się i wszystko zadziałało. Nawet bez planu B, który także ustaliliśmy. I tak, znowu, chłopak dotrzymał mi towarzystwa. Doprawdy, na początku nie byłem pewny, ale okazało się, że chłopak jest całkiem fajny. Okazało się, że ośrodek został zamknięty, także też trochę niegrzecznym sposobem postanowiliśmy wejść do ośrodka, najpierw wchodząc przez okno do pokoju ludzi, których nawet najprawdopodobniej nie znaliśmy, a potem przechodząc na drugie piętro, gdzie oboje mieliśmy pokoje. Tam już poszliśmy do jego pokoju, skuszony na jakąś przekąskę i uwaga, uwaga, herbatę z tamtego czajnika. Otóż tak, chłopaki mieli w pokoju czajnik, cztery kubki, herbatę i cukier ukradziony ze stołówki.
Tak czas spłynął nam bardzo przyjemnie, nigdy bym nie myślał, że moglibyśmy się tak dobrze dogadać. Oboje postanowiliśmy zachować te spotkanie w słodkiej tajemnicy naszej dwójki, tylko i wyłącznie dla zabawy, także chłopak, zanim jeszcze wszyscy wrócili, odprowadził mnie do mojego pokoju, wymieniając się na koniec numerami.
Dosłownie pięć minut potem wszyscy wrócili, wtedy także chwilę porozmawiałem z towarzyszami z pokoju, wtedy ogarniając się do snu. Po tym jeszcze chwilę pisałem z Jisungiem, jak nie trochę dłuższą chwilę. Tak teraz znalazłem chwilę na wpis do dziennika. No na tyle, tak myślę.


the camp journal | minsungWhere stories live. Discover now