Skąd te "szkodniki"?

3 0 0
                                    


Zdarza się, że w domu zalęgną się nam nieproszeni goście. Niektórzy z nich bywająbardziej pożyteczni, więc im pozwalamy zostać. Inni zaś wręcz przeciwnie, więcmobilizujemy siły, aby wykurzyć je, raz a porządnie. Zdania mogą więc być różne, czykorzyści z posiadania paru, nie aż tak szkodzących, szkodników są warte przymknięciaoczu na ich obecność. Jednak w obu przypadkach, jedno jest pewne. Co za dużo, toniezdrowo. Pytanie, które Wam się najpewniej teraz w głowie pojawiło, to dokądprowadzi mój wywód? Odpowiedź jest prosta, jeśli aktywnie uczestniczycie w życiuszkolnym i zauważyliście to, co wręcz rzuca się w oczy na prawie każdym krokuNiuchacze.Już widzę, jak część z Wasunosi brwi. PrzecieżNiuchacz, strażnik i zarazem pupilek Wielkiej Sali, jestzbyturoczy, by być szkodnikiem. Faktfaktem,czasem coś komuśukradnie, czy też spojrzy łakomiena jakąś błyskotkę, ale by od razu go nazywać goszkodnikiem, to zbyt dużo. Lecz nie o niego mi chodzi.A przynajmniej nie jego samego. 

Niuchaczy jest pełno w zamku. Nawet jeśli, jedynym, którego widzieliście to Niuchacz wWielkiej Sali. Gdzie się nie pojawią, coś się dzieje. Niektórzy machną na nie ręką.Wprawdzie to słodkie, niegroźne stworzonka. Osobiście jednak doradzam ostrożność.Przypomnieć należy tutaj o chaosie na zajęciach i jego sprawach. Wściekłe Niuchacze.Wpadają jak burza, zakłócając bieg lekcji, a uczniowie oraz profesorowie, starają się ichwyrzucić z sali. Na szczęście nie jest to zbyt częste zjawisko, inaczej ciężko by byłoprzeprowadzić zajęcia w spokoju. Przyznać też trzeba, że to nietypowy rodzajszkodnika. Co innego Gnomy, Chochliki, Chrobotki, nawet Poltergeist nie byłbyszokujący. Ale Niuchacze? Nikt dokładnie nie wie, skąd się wzięły.

Może były w tym zamku przed nami, a Rada Szkoły stwierdziła, że nie będą zbyt dużymutrapieniem, więc machnęła na nie ręką. Może ktoś je do zamkusprowadził, po założeniuSalem, aby wprowadzać chaos i zamieszanie na zajęciach. By sprawdzić, czy uczniowiesą zawsze gotowi na niespodziewany atak, niczym atak czarnoksiężnika. O tyledobrego, że najgorsze, co Niuchacz może zrobić to ukraść jakąś błyskotkę, którą da sięodzyskać, jeśli właścicielowi na niej mocno zależy. Z czarnoksiężnikiem nie sądzę, bybyło tak łatwo. A tak, ćwiczony jest refleks i czujność. Więc może to nie byłoby nic złegona dłuższą metę. Lecz wtedy pojawia się jeszcze jeden niesfornyNiuchacz. Wiedzą o nim członkowie społeczności,którzy w zeszłą niedzielę połączyli siły przyrozwiązywaniu nietypowej zagadki, któraniejednemu zmroziła krew w żyłach. W tymprzypadku, ofiarą nie padły błyskotki, lecz coś owiele ważniejszego. Był to cały zapas czekolady. Nicdziwnego więc, że do sprawy czarodzieje podeszlipoważnie i wytropili dość szybko złodzieja, który wnajlepsze drzemał sobie w swojej norce.Najpewniej pomylił sreberko czekolady za typową błyskotkę. Choć niektórzy się zgodzą,że dość cenny to łup. Pytanie jednak się pojawia, co by to było, gdyby ta sytuacjawydarzyła się podczas tygodnia egzaminów, kiedy dla wielu czekolada jest niezbędnymelementem do nauki oraz przetrwania. Już przecież na początku, przed wyruszeniem natrop, społeczność szkolna była coraz bardziej zdenerwowana. Dodajmy do tego streszwiązany z końcem rokui już nieszczęścia gotowe. Wspólne oskarżanie się o kradzież,drażliwość, brak koncentracji. Już taki Niewinny wybryk Niuchacza nie jest aż tak słodkii niewinny.

 

Teorie spiskoweNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ