1. I nie daj się zabić!

760 30 6
                                    

Ten dzień Lucrecia planowała na spokojny. Ba! Nawet chciała, żeby właśnie taki był. Miała rano pójść do pewnej restauracji przy Sekwanie, potem przespacerować się obok wieży Eiffla, a następnie miała usiąść na balkonie swojego apartamentu, pić drogi drink i czytać jakąś fascynującą książkę, która miała pochłonąć ją po kilku stronach.

Niestety wszystko szlag trafił już po przebudzeniu.

W jej apartamencie, a dokładniej w jej pokoju pojawił się dość zatroskany czarownik. Miał ciemną karnację, czarne włosy, a na czole z wieloma zmarszczkami, które kobieta zauważyła od razu umieszczone były rogi, z którymi Lucrecia już wiele razy spotkała się u czarowników. Jego twarz subtelnie wyrażała zmartwienie; brwi miał wzniesione ku dołu, przez co na jego czole pojawiło się wiele zmarszczek, oczy zwężone jakby nad czymś nieustannie myślał. Chodził w tą i z powrotem po jej pokoju, na który składało się łóżko z satynową, złotą pościelą, którą bardzo często zakładała, dwie szafki nocne, na których położona była lampka i zdjęcie z bratem kobiety, toaletka z masą kosmetyków, małe biureczko i wielka szafa z jeszcze większym lustrem.

Kobietę zaczynało coraz bardziej denerwować zachowanie nieśmiertelnego czarownika, jako iż były tylko dwie rzeczy, których nienawidziła równie bardzo, co niemodne ubrania. Pałaszowanie w jej domu, bez jakiegokolwiek zaproszenia oraz makarony. Tak bardzo ich nienawidziła!

Wstała z łóżka z niezwykle surową miną, co zdarza się bardzo rzadko bowiem Lucrecia jest najczęściej spokojna, bo ma słaby kontakt z ludźmi, przez co nikt nie ma szansy jej irytować.

Przetrzepała zaniedbane na ten moment włosy, wyprostowała się i krząknęła, mając nadzieję, że to wystarczy by wybudzić mężczyznę z zamyślenia. Nie zadziałało. Spróbowała jeszcze raz, lecz tym razem głośniej. Znów nie zadziałało. Podniosła więc rękę do góry, lekko ją zginając, a czarownik od razu ustał do pionu i spojrzał na zagadkową kobietę.

- Drogi, Eliasie. Wiesz jak bardzo Cię adoruję, lecz odpowiedz mi na bardzo proste pytanie - mówiła niezwykle spokojnym głosem, co zdziwiło przybyłego. - Co, na Demona, robisz w moim domu o drugiej w nocy!

I wtedy się jej przestraszył. Lucrecia słynna jest wśród Podziemnych i Nocnych Łowców, z tego iż jest wspaniałą manipulatorką oraz rzadko toleruje sytuacje, takie jak ta, która miała miejsce z nim. Wścieka się niemiłosiernie, a raz, gdy wraz z Tessą podróżowały po świecie i zatrzymały się w Vegas, podpaliła mieszkanie pewnego studenta. Biedny ledwo wyszedł z tego żywo, a następnie musiał mieć wymazywane wspomnienia co do tego zajścia.

- Mamy problem - odpowiedział, lekko dłubiąc sobie palce, przy tej kobiecie zawsze mięknął. - Rozmawiałem z Magnusem.

Lucrecia od razu się zaciekawiła bowiem wszystko co związane z jej wysoko postawionym bratem ją interesowało - niezależnie od godziny. Usiadła więc spokojnie na łóżko i kiwnęła głową, sugerując by Elias zrobił to samo, jednak ten grzecznie odmówił.

Kobieta pospieszyła go gestem dłoni.

- No więc... - zaczęła, mając nadzieję, że czarownik poda jej rękę, przez opowiedzenie jej czego się dowiedział.

- Nocni Łowcy chcą z nim rozmawiać - powiedział prosto z beczki. Spodziewał się wszystkiego, krzyku, rozwalania mieszkań. Wszystkiego, oprócz tego, iż czarownica siedziała z rękoma podtrzymującymi podbródek i była jak najbardziej spokojna, mimo iż jej niechęć do synów i córek Aniołów była bardzo duża i rozwlekła.

- Ale nie chcą z nim po prostu rozmawiać. To nie byłoby w ich stylu - rozmyślała i od razu przypomniały jej się słowa Ragnora. - Oni zawsze czegoś od nas oczekują. Mają w tym interes. Kto chce z nim rozmawiać, mój drogi?

- Clary Fray i Jace Wayland - wymienił szybko nazwiska, zupełnie tak, jakby wcześniej uczył się ich na pamięć. I kto wie, może tak właśnie było?

Lucrecia zaś głośno prychnęła bowiem Clarissę znała odkąd ta była małym w jej mniemaniu gnomem. Warto wspomnieć, iż nienawidziła dzieci, oprócz młodziutkiej córki Cathariny Lost - Madzie.

Pamiętała, gdy piękna, rudowłosa Joseline przynosiła dziewczynkę Magnusowi, by ten wymazał jej wspomnienia. Od początku była temu przeciwna, lecz jej brat koniec końców został przekonany przez Łowczynię, której Lucrecia nigdy nie lubiła. Nie wiedziała czemu, po prostu odezwało się do niej przeczucie, że ta kobieta może oznaczać kłopoty.

O Waylandzie jednak nie wiedziała nic oprócz tego, iż nazwisko to kojarzyło się jej z jego prawdopodobnie ojcem, który był w szeregach Valentine'a.

- Gdzie przebywa aktualnie Magnus? - zapytała odważnie. Musiała jak najszybciej dostać się do brata i wybić mu ten jakże głupi pomysł z głowy, zwłaszcza, że Valentine jest na wolności i chce wybić wszystkie stworzenia z krwią demonów. Było to niemądre i niebezpieczne i tutaj nawet nieśmiertelność nie mogła pomóc.

- Prawdopodobnie Nowy Jork - odpowiedział zgodnie z prawdą Elias, a zaraz po tym szybko wstał i stworzył portal, jednak Lucrecia nie miała pojęcia gdzie prowadzi. - Muszę znikać. Obowiązki wzywają.

- Jasne! - wykrzyknęła czarownica i gdy Elias odwrócił jeszcze głowę w jej stronę by finalnie jej pomachać dodała: - I nie daj się zabić!

Czarownik kiwnął, a następnie wszedł w pomarańczowy portal. Lucrecia zaś nie wiedziała go przez następne dwie dekady.

Zdeterminowana więc, użyła zaklęć by założyć coś na siebie i zrobić lekki makijaż. Z ubrań wybrała koszulę z odkrytym biustem, dopasowane, szare spodnie i dodała kolczyki oraz naszyjniki i pierścionki, których na jej palcach zwykło być dużo.

Następnie nakarmiła kota - Prezesa Łapę i wyszła z pokoju, zabierając nóż oraz kij bejsbolowy, którego zmniejszyła i wsadziła do torebki. Otworzyła portal do Nowego Jorku i była gotowa. Była gotowa wybić ten nonsens z głowy Magnusa, choć wiedziała, że pewnie przegra bowiem on poddaje się nadzwyczaj rzadko i wątpiła by ten się jej posłuchał

M.

Demoniczna krew | Shadowhunters fanfictionWhere stories live. Discover now