Chapter VI

51 3 12
                                    


12 października 2019


— Zostań. — Czuł drżenie jej ciała, widział, jak spina ramiona, gotowa do ucieczki. — Proszę.

— Daj mi spokój. — Chciała, żeby jej głos zabrzmiał stanowczo, chciała zapanować nad emocjami. — Nie chcesz mnie słuchać, nikt nie chce.

— Ja chcę — wyszeptał, przekonany, że każdy głośniejszy dźwięk ją spłoszy. Zmusi do wyszarpnięcia się z jego uścisku.

— Nie zrozumiesz.

— W takim razie pomóż mi zrozumieć! — Podniósł głos, zirytowany jej pretensjonalnym tonem. — Słuchaj, może według ciebie jestem tylko randomowym dupkiem, który zawraca ci gitarę w czasie swojego nudnego życia, ale uwierz mi, nie jestem taki, jak ci się wydaje.

— Taki, czyli jaki? — prychnęła, nadal stojąc twarzą do wyjścia. Nie podobał jej się kierunek tej wymiany zdań.

— Nie szukam sobie naiwnej zabawki, żeby jakoś zabić czas, Soojin.

— Ja wcale tego nie...

— Powiedziałaś? Nie musiałaś. Widzę jak na mnie patrzysz. Nieufnie, jakbym w każdej chwili miał zrobić ci krzywdę. Zabawić się twoim kosztem — przerwał jej i uniósł brew, mimo że nie była w stanie tego zobaczyć.

Skuliła się, jakby ją uderzył. Miał rację. Cały czas zachowywała się przy nim jak zwierzę, w każdej chwili gotowe do ucieczki. Ten jeden raz nie potrafiła zaprzeczyć.

— Zawsze z góry zakładasz coś o ludziach, zupełnie nie dając im dojść do głosu?

— Właśnie robisz to samo, hipokryto — warknęła, zaciskając dłonie w pięści.

Prawda! Wszystko w niej krzyczało, że chłopak ma rację.

Odwróciła się gwałtownie, gotowa ujrzeć kpinę na jego twarzy. Tyle, że Seo nie spoglądał na nią z góry. Patrzył badawczo, jakby próbował zdecydować, co tak naprawdę może powiedzieć. Nie mogła się zmusić do wyrwania ręki z jego uścisku; spuściła wzrok, nie będąc w stanie wytrzymać jego spojrzenia, tego chłodnego błysku, z jakim ją obserwował.

— Nie mam racji, Soojin? — zapytał cicho, unosząc kącik ust w gorzkim uśmiechu. — Z góry założyłaś, że nie zrozumiem tego, co dzieje się w twojej głowie. Nawet przez chwilę nie pomyślałaś, że może moja wcale nie jest lepiej poukładana, prawda? — Prawda! Prawda! — Założyłaś, że ja nie zrozumiem ciebie. Ale może to ty nie potrafiłabyś zrozumieć mnie?

Zacisnęła zęby, próbując przełknąć jego słowa. Czuła, że strzępy kontroli jaką miała, wyrywają się z jej rąk. Miała wrażenie, że on od początku pociągał za sznurki, że od chwili, w której ściągnął ją z barierki, był w stanie przewidzieć każdy jej ruch i nie miała pojęcia jak sobie z tym poradzić. Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić, jak zareagować za każdym razem, kiedy znajdował się w pobliżu. W jednej chwili chciała przed nim uciec, żeby w następnej chcieć mu o wszystkim powiedzieć. Chciała, żeby jej wysłuchał, żeby wiedział. Chciała jego zrozumienia, a może i wybaczenia. Sama nie była pewna.

— Ja po prostu... — głos jej się załamał. Poczuła słone łzy spływające po policzkach. Wstrząsnął nią cichy szloch.

Wzrok Changbina momentalnie złagodniał, uścisk nieco się wzmocnił. Ciało chłopaka nagle znalazło się bliżej, nadal jednak zachowują dystans, jakby w obawie, że przekroczy granicę.

Streetlight | Seo ChangbinWhere stories live. Discover now