rozdział piąty

Começar do início
                                    

- Harry…

- Nie, Louis. Nie przerywaj mi, proszę. Po prostu pozwól mi mówić, bo inaczej nigdy tego z siebie nie wyrzucę. Potrzebuję tylko trochę pomówić, a jeszcze bardziej potrzebuję, abyś mnie wysłuchał, ponieważ nikomu wcześniej o tym nie powiedziałem…nigdy nie miałem szansy, by to zrobić. Więc nie do końca wiem, jak to ująć w słowa, ale pozwól mi spróbować, dobrze?

Louis skinął głową, marszcząc czoło i wyciągając rękę, by spleść palce Harry'ego ze swoimi. Ten uśmiechnął się do niego i westchnął ponownie, nabierając sił, by opowiedzieć chłopakowi o swojej przeszłości, patrząc przy tym w niebo i ani na moment nie puszczając jego dłoni.

- Kiedy miałem czternaście lat, moja starsza siostra zmarła - powiedział, i to wystarczyło, by Louis zapragnął sięgnąć po niego i wtulić w swoje ramiona. Słysząc, jak głos Harry'ego załamuje się na wspomnienie jego siostry, jego ciało przeszedł przeszywający ból. Uspokoił się jednak i ścisnął mocniej jego dłoń, na co tamten odpowiedział mu tym samym. - Ona była…w pewnym sensie była moim bohaterem. To znaczy…była bohaterem nas wszystkich. W tamtym momencie nie zdawałem sobie jeszcze z tego sprawy, ale była czymś, co trzymało naszą rodzinę w kupie.

Harry zatrzymał się, by wziąć drący oddech, a jego ramiona trzęsły się delikatnie, jakby usiłował się nie rozpłakać.

- Kiedy zmarła…wszystko się rozpadło. To, co myślałem, że było moją rodziną stało się…niczym. - Odwrócił twarz, by spojrzeć na Louisa, który uśmiechał się do niego zachęcająco, delikatnie wycierając łzę spływającą po jego policzku. Harry posłał mu słaby uśmiech. - Moi rodzice po prostu…nie mogłem już tego znieść. Każdy z nas zamknął się w sobie, a w naszej rodzinie nie było już żadnej miłości. Wtedy mój ojczym odszedł i wszystko stało się sto razy gorsze niż przedtem. Myślę, że nie mógł poradzić sobie ze skorupą, w jakiej zamknęła się moja mama, więc pewnego dnia, gdy się obudziliśmy, on po prostu…zniknął.

Harry wydał z siebie cichy szloch i Louis dosłownie poczuł, jak jego własne serce, zastanawiając się, czy to uczucie było choć trochę porównywalne do uczucia śmierci.

- Z początku nie miałem zbyt wielu przyjaciół…ale ci których miałem nie wiedzieli, jak poradzić sobie z nowym Harrym - z Harrym, który nie był już tak szczęśliwy, jak przedtem, ponieważ pewnego wieczoru jakiś facet wypił o kilka drinków za dużo i wjechał samochodem prosto w jego siostrę.

Louis poczuł łzę sunącą po jego policzku na skutek bolesnych emocji słyszalnych w głosie Harry'ego i ponownie zmagał się z chęcią przyciągnięcia go w swoje ramiona, powiedzenia mu, że nie musi kontynuować, że to wystarczy, że wszystko, czym był skłonny podzielić się z Louisem było wystarczające, ale wiedział, że Harry potrzebował to z siebie wydusić; aby ktoś inny o tym wiedział, by nie chował tego w swoim wnętrzu.

- Moi przyjaciele przestali ze mną rozmawiać. Moja mama przestała ze mną rozmawiać - myślę, że nie wiedziała jak. Nie miałem nikogo i była to najbardziej bolesna rzecz, jaka kiedykolwiek mi się przytrafiła. Nie mogłem dłużej tego znieść. Nie mogłem żyć w domu wyzbytym każdej emocji, prócz żalu. - Harry przesunął dłonią po twarzy, ocierając przy tym łzy. - Więc odszedłem.

Odwrócił twarz, by rzucić okiem na Louisa, z małym, łzawym uśmiechem na twarzy, który dla szatyna wyglądał o wiele bardziej jak grymas.

- Widzisz, Louis, nie zaznałem zbyt wiele miłości w moim życiu. Nie bardzo wiem, jak to jest i nie wiem także, jak ją okazywać, ale myślę, że może…to, co do ciebie czuję…może do tego prowadzić.

breathe gently | l.s. tłumaczenieOnde histórias criam vida. Descubra agora