the end of moriarty

448 32 13
                                    

Opis

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Opis

Sherlock uratował Williama od pewnej śmierci, lecz nie otrzymał za to żadnej wdzięczności. Napoleon Zbrodni uciekł od Holmesa do dalekiej Szwajcarii, gdzie pan detektyw odszukał swojego przyjaciela. Determinacja Sherlocka wzbudziła w Moriartym zarówno podziw, jak i poczucie winy, lecz postanowił przez chwilę zostać przy jego boku, by następnie niepostrzeżenie znów opuścić jego ramiona.





the end of moriarty










‧͙⁺˚*・༓☾ william ☽༓・*˚⁺‧͙






     Ten głos.

     — Jakiż to przyjaciel? — zapytał barman, wycierając jednocześnie jedną ze szklanek, w jakiej podawał wysokoprocentowego kirsza.

     Znajomy, nonszalancki ton głosu ponownie dotarł do moich uszu i muszę przyznać, że siedziałem na krześle barowym czując zaskoczenie.

     Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek przyjdzie nam się spotkać.

     — Niech pomyśle — odparł w taki sposób, jakby chciał zaznaczyć koniecznie swój triumf. — Taki, który zatrzymałby się przed spiralnymi schodami, by obliczyć ich złotą proporcję  — Sherlock wtedy zwrócił się w moim kierunku, a ja poczułem to pewne siebie spojrzenie. — Prawda? — dopytał z nutą wyższości, co idealnie oddawało jego osobowość.

     Uwielbiał wygrywać. Rozwiązywanie zagadek napędzało go, niczym węgiel ogromnym pociąg, w którym kiedyś przypadkiem się spotkaliśmy.

     To właśnie tam wspólnie udało nam się rozwikłać sprawę morderstwa jednego z pasażerów. Pamiętam ten dzień, jakby to wszystko zdarzyło się wczoraj, czując delikatną nostalgię z powodu tego, że te czasy nigdy już do nas nie wrócą. Nasz światy różniły się od siebie diametralnie. Nasze rzeczywistości, w których przyszło nam żyć nawet się ze sobą nie potrafiły złączyć, ani nawet splątać czerwoną nicią.

     Przeznaczenie nas nie dotyczyło.

     W tej sytuacji pozostało mi już jedynie ozdobić swoją twarz charakterystycznym uśmiechem. Wkradł się on zaraz po ostatnim wypowiedzianym słowie pana detektywa, który obrał mnie sobie za cel jako największą zagadkę.

     Tylko tym dla niego byłem. Powodem ekscytacji, który wreszcie by się znudził.

     — Dziękuję za kirsz — powiedziałem do barmana i zostawiłem na blacie kilka monet z nawiązką na zdumiewająco dobry alkohol.

One ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz