» 123 «

545 61 59
                                    


W pewnym momencie dyskusji Taeyong odwrócił się, żeby zabrać ze sobą Jaehyuna i po prostu odejść z tego miejsca. Chciał upewnić się, że wszystko z nim w porządku i opatrzyć rany.

Ale go tam nie było.

Ponownie poczuł, jak łzy rozmazują mu wzrok. Miał wrażenie, jakby na jego sercu ciążył kamień i zrobiło mu się niesamowicie przykro. Dlaczego zniknął?

– Taeyong – usłyszał głos swojej siostry.

Nie chciał jej słuchać. Nie chciał słuchać nikogo, dlatego odwrócił się na pięcie i biegiem ruszył do swojego domu. Soora chciała pobiec za nim, ale Doyoung zatrzymał ją, mówiąc, że Taeyong może potrzebować teraz trochę czasu na siebie.

Wpadł do mieszkania i zatrzasnął za sobą drzwi, kierując się prosto do swojego pokoju. Ten dzień miał być dobry, a nawet lepszy niż ostatnie. Jaehyun w końcu mógł do niego przyjść, a on zrozumiał, że nie musiał wstydzić się tego, gdzie mieszka. Jednak wszystko runęło w gruzach i to z tragicznymi skutkami.

Nie mógł powstrzymać się od płaczu, który z minuty na minutę stawał się coraz głośniejszy. Schował twarz w dłoniach, żeby trochę go stłumić, ale przez ich drżenie niewiele to dawało. Czuł się źle, bardzo źle.

– Tae...

Chłopak podniósł głowę i zobaczył swoją siostrę, która próbowała się do niego pocieszająco uśmiechnąć. Też nie czuła się na siłach, była zła i zdenerwowana przez tę całą sytuację, ale musiała być silna dla Taeyonga.

– Idź.

– Yong-

– Noona, proszę. Po prostu z-zostaw mnie samego – wydukał.

Dziewczyna westchnęła głośno i usiadła na brzegu łóżka. Nie mogła zostawić go teraz samego, szczególnie że wiedziała, jak Taeyong może przestać myśleć logicznie w rozpaczy. Przekonała się o tym już kilka lat wcześniej.

– Nie zostawię cię, rozumiesz? Zawsze będę obok, nawet jeśli będziesz mnie odpychał.

– B-boję się noona. Gdzie on poszedł? Nawet nie wiem, czy wszystko z nim dobrze...

Chłopak był pewny, że jego przyjaźń z Jaehyunem runęła w gruzach. Po pierwsze, dowiedział się w najgorszy sposób, że coś do niego czuje. Po drugie, pobił się z jego własnym bratem, a po trzecie dowiedział się też, że nigdy nie był z nim do końca szczery. Taeyong nigdy nie powiedział mu, jak bardzo winny czuł się po śmieci jego mamy. Nie wyznał mu, że przez ponad rok chodził do psychologa, żeby uporządkować swoje myśli. Jaehyun nie wiedział, że Taeyong miewał koszmary, w których widział martwe ciało swojej matki. Nie wiedział też, że próbował zrobić sobie krzywdę.

Wszystko działo się równe trzy miesiące od śmierci ich matki. Był wtedy dwunasty sierpnia, wakacje, które Taeyong spędzał samotnie w domu. Yonghwana jak zwykle nie było, a Soora była jeszcze wtedy w szkole na dodatkowych wakacyjnych zajęciach. Popołudnie było spokojne i po tygodniach myślenia, Taeyong zdecydował, czego chce. Nie chciał już spotykać się z terapeutą, nie chciał mieć koszmarów i brać tych obrzydliwych tabletek nasennych. Dlatego sięgnął po całe opakowanie, a potem wyciągnął spod łóżka starszego brata jakiś otwarty alkohol. Nie patrzył nawet, co sięga, ważne że miało działać.

Było mu ciężko, ale on chciał tylko znowu przytulić się do mamy. Jednak zanim zdążył cokolwiek zrobić, Soora wróciła przedwcześnie i wytrąciła garść tabletek z jego dłoni.

– Znowu o tym myślisz Tae? – wyszeptała.

– Było mi tak wstyd spojrzeć Ci w oczy...

Soora przysunęła się do niego powoli i objęła ramieniem, układając jego głowę na swoim ramieniu. Młodszy nie przestawał płakać, a jego ramiona się trzęsły, co krajało jej serce. Drugą ręką przeczesywała jego włosy, tak jak zawsze robiła ich mama, gdy czuli się źle.

01:27 AM| jaeyongWhere stories live. Discover now