» 15 «

715 63 38
                                    


– Chcesz może gdzieś później wyjść? – odezwał się Taeyong, siadając pod ścianą.

– Dzisiaj nie dam rady – odparła.

– Och, okej.

Chłopak uśmiechnął się do Yerim, pokazując, że wszystko jest dobrze. Rozumiał, że miała wiele innych zajęć.

– Mam dzisiaj lekcję skrzypiec – wyjaśniła.

– Ach, no tak. Czasami zapominam – zaśmiał się – Z... Jusun?

– Juhyun.

– Och.

– Ostatnio mnie dużo chwali – uśmiechnęła się szeroko – Jestem z siebie dumna.

– To świetnie! Jaka jest ta Juhyun?

– Jest trzy lata starsza i... ma dobre poczucie humoru. Ale częściej jest poważna i zawsze wszystko musi pójść perfekcyjnie po jej myśli – westchnęła – Czasami każę jej wyluzować, ale mówi, że za to płaci jej mój tata – wywróciła oczami.

– Ma rację w pewnym stopniu.

– Co u Soory? – rzuciła.

– W porządku, pracuje ostatnio na nocne zmiany i przez to przesypia całe dnie – zaśmiał się.

– Och, a gdzie pracuje?

Taka rozmowa między dwójką przyjaciół mogłaby wydawać się dziwna. Ciągłe zadawanie pytań, czy nieznanie podstawowych informacji.

Tyle że Taeyong i Yerim się nie znali.

Ludzie myśleli, że są przyjaciółmi, a oni na to pozwalali. W końcu oboje byli znanymi osobami w swojej szkole, a tworząc duet, wydawali się idealni.

W rzeczywistości Taeyong nie wiedział nic oprócz tego, że dziewczyna gra na skrzypcach i pochodzi z bogatej rodziny. Yerim natomiast wiedziała tylko, że chłopak lubi rysować i zawsze ma przy sobie notes z rysunkami. Nie znali swoich miejsc zamieszkania, rodzin, marzeń czy głupich małostek, jakie wiedzą przyjaciele - takich typu ulubiony kolor czy artysta.

Cała ta przyjaźń była tylko i wyłącznie na pokaz. Lubili się, w końcu spędzali ze sobą czas, ale nic poza tym. Wychodzili co jakiś czas na wspólne zakupy czy lunch, żeby zrobić zdjęcia czy dać się zobaczyć razem. Później każde z nich rozchodziło się w swoją stronę, nie wymieniając się spojrzeniem.

– Masz jeszcze lekcje? – zapytał.

– Nie, właśnie skończyłam. Czekam, aż ktoś po mnie przyjedzie, bo moje auto jest u mechanika – westchnęła cicho – A ty?

– Zaraz ma-

Wypowiedź przerwał mu głośny dzwonek, informujący o rozpoczęciu się kolejnej lekcji.

– Biologia. Muszę iść, cześć Yerim – podniósł się szybko.

– Cześć Yong!

Po tym, jak chłopak zniknął na schodach, Yerim podniosła się z podłogi i ruszyła do wyjściowych drzwi. Miała czekać w środku, ale zwyczajnie się jej to znudziło. Oparła się o murek, który otaczał liceum, skupiając wzrok na jezdni. Po kilku minutach zauważyła nadjeżdżające auto, z którego wychylił się jej ojciec.

– Cześć tato – uśmiechnęła się, siadając na miejscu pasażera.

– Hej słońce. Jak lekcje?

– Dobrze, nic specjalnego się nie działo. Skąd miałeś czas, żeby przyjechać?

Tata Yerim był zapracowanym człowiekiem, a ona naprawdę go za to podziwiała. Dzięki jego pracy mogła żyć, tak jak chciała i bardzo to doceniała. Tak naprawdę do dziesiątego roku życia, ojciec w domu bywał tylko na noc, czasami nawet nocował we własnym biurze. To rodzina jej mamy topiła się w bogactwie, a on robił wszystko aby im dorównać. Udało mu się i teraz miał czas dla swojej córki.

– Wyrwałem się na moment, ale od razu jak cię zostawię, muszę wracać.

– No dobrze.

– Dziś masz z lekcje z Juhyun? – zapytał.

– Tak, za pół godziny.

– Bardzo miła z niej dziewczyna. Przyjaźnicie się?

– Można tak powiedzieć...

Yerim odwróciła wzrok i uśmiechnęła się do siebie delikatnie. Juhyun była naprawdę niesamowita, a ona nie mogła powstrzymać przyspieszającego bicia serca na jej widok. Uwielbiała słuchać jej spokojnego głosu, którego nigdy nie unosiła, a jeszcze piękniejszy był jej śmiech.

Już dawno przyznała sama przed sobą, że podoba się jej nauczycielka skrzypiec. Jednak nie potrafiła powiedzieć tego starszej, a tym bardziej wyznać rodzicom, że woli dziewczyny.

Przecież to spotkałoby się z krzywymi spojrzeniami innych, a jej rodzina ma wysoką reputację w świecie biznesu.

W świecie, którego Yerim nie lubiła i nigdy nie zamierzała w niego wejść. Mimo że cieniła swoich rodziców, to nie chciała iść ich śladami.

– Powodzenia skarbie – uśmiechnął się jej tata, zatrzymując się przed ich domem.

– Dzięki. Tylko się nie przepracuj – zaśmiała się cicho.

Dziewczyna weszła do domu, gdzie od razu uderzył w nią jasny kolor ścian. Wszystko było błyszczące i idealne, aż przesadnio.

– Panienka Yerim, dzień dobry.

– Dzień dobry Gyu.

Kim mdliło, słysząc, jak mówiono do niej "panienko". Czuła się, jakby żyła w średniowiecznym pałacu, a reszta lata wokół niej jak motylki. W domu jej dziadków - rodziców mamy - takie zachowanie było normalne i przeszło to na jej matkę. Dlatego też miała życie takie, a nie inne.

– Pani Bae już jest.

– Och, naprawdę? Przyniosłabyś mi skrzypce? Są w pokoju.

– Oczywiście – uśmiechnęła się.

Od razu po wejściu do salonu zauważyła kobietę siedzącą na kanapie, wpatrującą się w zdjęcia wiszące na ścianie.

– Nie myślałam, że przyjdziesz wcześniej unnie.

– Och, Yerim. Stwierdziłam, że wolę być wcześniej – pokiwała głową.

– Właśnie dlatego później wychodzi, że się spóźniam – wywróciła oczami.

– Nie narzekaj młoda, zabieramy się do pracy.

~~~~

rozdział bardziej o yerim, bo chciałabym, żebyście poznali dobrze głównych bohaterów :3

01:27 AM| jaeyongWo Geschichten leben. Entdecke jetzt