rozdział 9

45 6 0
                                    

Przez tydzień nie wychodziliśmy z  łóżka. Cały czas uprawiając sex i jedząc. Jako,że miałam geny także wilka mogłam jeść ludzkie jedzenie. Jacob każdego dnia rozpieszczał mnie coraz bardziej. Staliśmy się nie rozłączni. Tego dnia miałam gościa

- kochanie jakaś sowa siedzi na oknie.

- otwórz je.

- witaj Stefan. Przytuliłam go. Poznaj to mój chłopak Jacob Black.

- Jake to Stefan mój opiekun.

- cieszę się,że żyjesz. Bałem się o ciebie.

- och Stefan. Nie trzeba. Udzielono mi pomocy. I stałam się hybrydą. Ale pewnie to już wiesz.

- wiem. Edward prosił bym was odwiedził. Stało się Bella jest w ciąży,ale ty też.

- co ja? Wiedziałabym.

- możemy porozmawiać tak na poważnie. Ród Volturii wie o tobie i o waszych dzieciach. Nie długo będzie walka do której muszą stanąć także wilki. Ty i Bella nie możecie brać w niej udziału. Córka Belli i wasz syn będą razem.  Musicie chronić rodziny.

- nie mówisz poważnie Stefan.

- Jacob i jego wataha,a także cullenowie i swora Sama pomogą.
W razie potrzeby zjawię się i ja. Gdy będziesz mnie potrzebować zamknij oczy i wymów moje imię,a zjawię się. Teraz muszę już lecieć. Bądź dzielna.

Stefan znowu był sową, więc odleciał. Spojrzałam na Jacoba był przerażony.

- chcesz urodzić?

- dam radę. Znasz mnie.

- ale nawet ...

- co takiego,?

- no wiesz... Może to nie odpowiedni moment,ale czy zostaniesz moją żoną?

- jesteś pewny,że tego chcesz?

- tak. Lili Hallen czy zostaniesz moją żoną?

- tak Jake.

Chłopak podniósł mnie w górę . Pełnia szczęścia,a jeszcze do niedawna bałam się,że zostanę sama. Chcieliśmy podzielić się nowiną z Esme i resztą Cullenów. Gdy wchodziliśmy do domu w progu Emmett powiedział, że Edward i Bella wracają będą jutro.
Na nowiny o także mojej ciąży wszyscy zaniemówili. Wiem,że oznaczało to podwójne kłopoty.

- obie są uparte. Wiadomo,że urodzą musimy je wspierać.

Słowa Esme brzmiały inaczej była smutna. Był jeszcze jeden kłopot trzeba było iść do La Push i porozmawiać z Samem. A to było trudne. Gdy dobiegliśmy na miejsce jego nie było korzystając z okazji poszłam zobaczyć się z ojcem Jacoba.

- wróciłaś! Tak się cieszę moje dziecko.

- witaj Billy. Dobrze być w domu. Mamy wieści. Jacob poprosił mnie o rękę,a ja się zgodziłam.

- to na prawdę dobre wieści. Jacob ostatnio dużo przeżył.

- wiem. Dlatego podjęłam decyzję, że ostatni raz wybaczam mu. Teraz czeka nas wspólne życie.
Mężczyzna bardzo się ucieszył.

Siedzieliśmy na plaży. Wtulona w Jacoba chciałam wierzyć , że wszystko będzie dobrze, a walka z Volturii skończy się po naszej myśli.

- Lili Jake.  Miło widzieć was razem. Mam nadzieję,że to już na zawsze.

- Sam. Czeka nas wspólna walka. Chciałam zapytać czy dołączycie.?

Opowiedziałam mu o ciąży mojej i Belli o tym,że Volturii będą chcieli zabić nasze dzieci. Zgodził się  pomóc. Poczułam ulgę. Wszyscy byli gotowi pomóc. Mogłam skupić się na dziecku. Rozdarta między jednym domem a drugim chciałam odpoczynku. Alice i Jasper na prędko zrobili  "dom dla ciężarnych" do czasu porodu zostałyśmy tam z Bella i naszymi partnerami. Bella wyglądała coraz gorszej była wychudzona miała połamane kości, a ja no cóż prócz mdłości czułam się dobrze. Nie ublagalnie zbliżał się koniec ciąży. Końcówka była najgorsza Bella cały czas piła ludzką krew, żeby zaspokoić pragnienie dziecka ja żywiłam się normalnie tylko raz w ciągu dnia piłam krew.

Beznadziejnie ZakochanaWhere stories live. Discover now