rozdział 7

45 6 0
                                    

Kolejnego dnia zgodnie z umową Alice Edward i Bella przyszli do naszego starego domu.

- Lili możesz mi pokazać co się stanie?

- mogę tylko nie wiem czy jesteś na to gotowa

- chcę to zobaczyć.
Położyłam dłoń na policzku Belli. Pokazałam jej obrazy które mogą się wydarzyć. Jej ciążę i śmierć.
W jej oczach zobaczyłam łzy.

- to straszne,ale chcę urodzić to dziecko.

- chyba żartujesz?- Odezwał się Edward

- Bella nie możesz tego zrobić. Będziecie mieli przez to tylko kłopoty.

- to już nie twoja sprawa Lili. Urodzę to dziecko i już...

Bella była bardzo uparta. Jednak Edward myślał trzeźwo. Wiedział, że nie mogą uprawiać seksu. Alice miała kolejną wizję. Walka z rodem Volturii. Nawet to nie przekonało Swan to zmiany decyzji. Przez jakiś czas nie widzieliśmy się z Cullenami. Zajęliśmy się planowaniem naszego życia. Wspólne wakacje miały być odpoczynkiem od wszystkich kłopotów. Dla mnie jednak stały się kolejnym powodem do zmartwień. Wyjazd daleko od La Push i Forks miał ukoić ból jaki przeżywał Jacob po wiadomościach ostatnich dni. Pierwszego dnia wypoczynku wszystko było wspaniale biegaliśmy jako wilki zdala od ludzi po lasach i górach. Drugiego dnia nie było już tak pięknie. Czułam się jakoś dziwnie. Czarodziejskie moce przestawały działać. Biegłam w ludzkiej postaci na szczyt góry ,gdy nagle poczułam silny ból w klatce piersiowej. Moje oczy  zamglonym wzrokiem widziały jak spadam w dół. Zdążyłam zawołać tylko jego imię -Jake. Spadłam szybko ale czas jakby się zatrzymał. Na dnie jakiejś jaskini ujrzałam Stefana było moim opiekunem. Cały czas towarzyszył mi jako sowa jednak w tamtej chwili stał jako człowiek

-Lili czekają cię kłopoty. Stanie się coś złego będziesz cierpiała znowu.

- co się stanie? Powiedz.

Jednak on stał się sową . Kłopoty o których była mowa to wpojenie ale nie moje Jacoba w nie jaką Kelly. Czułam, że nie ma miejsca dla mnie w sercu Jacoba. Wróciłam do La Push sama.

- Lili a gdzie Jacob?

- został. Niestety nie ma miejsca dla mnie w jego sercu.

- rozumiem. Wpojenie.

- Leah wiedziałam, że to kiedyś się stanie. Dlatego podjęłam decyzję. Wyjeżdżam jeszcze dziś.

+ Lili? Wyjeżdżasz? Czemu?

- cześć Sam. Tak. Wróciłam się spakować. Za godzinę mnie tu nie będzie.

- nie możesz zostać?

- Seth nie martw się. Będzie dobrze. Może kiedyś tu wrócę.

- będziemy czekać.

Pożegnałam się z wszystkimi. Na sam koniec poszłam jeszcze pożegnać się z ojcem Jacoba.

- przepraszam za mojego syna. Bardzo chciałbym aby było inaczej. Mój dom jest dla ciebie zawsze otwarty.

- dziękuję Billy.  Będę tęsknić.
Przytuliłam go ostatni raz. Zaniosłam walizki i torby do auta. Wysłałam jeszcze wiadomości do Cullenów i ruszyłam. Na razie przed siebie. W sumie nawet nie miałam pomysłu gdzie jechać. Na granicy z Kanadą spotkałam Edwarda. Zatrzymałam się

- Lili przykro mi. Przepraszam. Nie wyjeżdżaj.

- to nie z twojej winy Edwardzie. Wszystko się ułoży. Zajmij się Bella i dzieckiem. Czeka was walka z rodem Volturii musicie być ostrożni.

- masz rację. Ale nie chcę byś wyjeżdżała.

- żegnaj.
Wróciłam do auta. Nic nie mogło mnie zatrzymać. Przez otwarte okno do samochodu wleciał Stefan.

- wiesz co robisz?

- tak Stefanie. Wiem, że gdzieś tam czeka mnie lepsze życie.

W tym właśnie momencie nie zauważyłam, że moje auto stacza się z skarpy. Potężny wybuch sprawił ,że odlecialam na kilka metrów dalej

- co mam zrobić mów szybko?
Usłyszałam jakiś głos.

- musisz ją ugryźć albo umrze. Twój wybór Edwardzie. Decyduj szybko. Jej serce zaraz przestanie bić.

Z moich ust wydobyło się tylko imię Stefan.

Beznadziejnie ZakochanaWhere stories live. Discover now