Pierwszy bukiet , pierwsza niewiadoma

3.1K 134 79
                                    

Harry Potter , najlepszy uczeń na swoim roku. Mimo wieku , zaledwie , siedemnastu lat , przeczytał już chyba wszystkie książki , księgi , zwoje a nawet hieroglify ( może trochę przesadzamy? ). Jest totalnym ( tak właściwie to są bardzo podobni ) przeciwieństwem popularnego chłopaka , Toma Riddla...

Zadzwonił budzik , równa szósta rano. Ginny Weasley , przyjaciółka chłopaka , wołała go z dołu. 

- Idę , chwilkę... - mruknął do siebie , ociężale ziewając i otwierając zmęczone powieki. 

Po chwili westchnął , przeciągnął się i wstał. Na jego zimnych stopach, natychmiast, pojawiły się różowe kapcie , które zawsze trzymał koło łóżka. 

Spojrzał przez okno , na jego ukochane podwórze szkolne. O tej godzinie często spacerowało po nim wiele par , czemu ? Nauczyciele jeszcze spali , lub szykowali się do swoich klas. Pod dębem zauważył , że Draco Malfoy - syn wpływowego biznesmena , Lucjusza Malfoya , i przyjaciel Toma Riddla , siedzi na kolanach brata jego przyjaciółki - Freda Weasleya , jego dobrego znajomego i założyciela sklepu dla dzieci. Był zaskoczony , ale większość osób mówiła , iż tę dwójkę coś do siebie ciągnie. 

( Wyjaśnienie : Pomysł o tym shipie wzięłam z opowiadania " Harry Potter i Wężowy Naszyjnik " , jakby coś to bardzo polecam. )

Poszedł do łazienki , aby ubrać się, uprzednio biorąc prysznic. 

Z pomieszczenia wyszedł z ułożonymi włosami , kocią kreską na oku - robioną na szybko , okularami zerówkami , oraz wyprasowanym nienagannie mundurkiem. 

Podszedł do drewnianego biurka , które miał całe dla siebie. Do plecaka zapakował wszystkie potrzebne mu książki , plus piórnik, z kilkoma długopisami. Zarzucił go na lewe ramię i wyszedł z pokoju , uprzednio zamykając go na klucz. 

- Nareszcie - usłyszał głos Ginerwy - Zrobiłam śniadanie , miałam wenę więc masz pełny posiłek , zamiast tosta zrobionego w 5 minut - uśmiechnęła się dumna z siebie. 

- Okres przeszedł? - zażartował , z pełną świadomością , że zdenerwowało to jego przyjaciółkę. 

Na stole leżał już gotowy talerz. Prezentował się przepysznie. Jajecznica robiona na boczku , ze szczypiorkiem , koło niej dwie parówki i musztarda. Na osobnym , mniejszym talerzyku , mieściły się skrojone warzywa. Między innymi : ogórki , pomidory , oraz papryka. Zaraz obok , oparta o ten element zastawy , była grzanka z serem. A pod jego ręką , parowała ciepła malinowa herbata. 

- Brakuje naleśników - jęknął , udając zawiedzionego. 

- Smażą się , najpierw zjedz to - wskazała ręką na talerz.

- Jasne , mamo.

Po chwili na stole pojawiły się i naleśniki , grube , oraz  bardzo puszyste , polane syropem klonowym. Ginny postawiła na stole również dżem truskawkowy. 

- Spaliłaś grzankę - pokazał jej czarny spód pieczywa. 

- Nie przesadzaj , mogłam cię zostawić bez śniadania. 

- Oczywiście , przecież ja sobie nie umiem poradzić. 

- Sam  to przyznałeś. 

- Ironia. Ironia , droga siostrzyczko. 

- Jedz bo zaraz będzie wpół do. 

Tymi słowami zakończyli swoją poranną pogawędkę. Dojedli śniadanie i wyszli z mieszkania w akademiku. 

= Dziesięć minut później =

Usiedli w klasie , wyjęli książki , po czym ( czekając na nauczyciela ) rozmawiali o wszystkim i niczym. 

Róże ... i on || TomarryWhere stories live. Discover now